Uwaga, z błędami, bo zostawiłam w szkole kingstona z poprawną
wersją.
Zaktualizuję w niedalekiej przyszłości, jeśli mi Net nie
padnie. Przepraszam za utrudnienia.
Miłego czytania.
Kastiel obudził
mnie głośnym przekleństwem.
- Co się stało? – spytałam, przeciągając się jak kotka.
- Lysander do mnie dzwonił, żebym szybko pojechał do
szpitala.
- O matko… Nataniel…? – Senność przeszła mi od razu.
- Skąd, nie może po prostu odebrać Iris, bo zepsuł mu się
samochód, a obiecał jej.
Odetchnęłam z
ulgą i postanowiłam jechać z Kastielem. Dawno nie widziałam koleżanki z czasów
licealnych. Odświeżyłam się w łazience, uczesałam i już byłam gotowa. Po drodze
zjadłam jeszcze kanapkę.
Jechaliśmy do
szpitala w ciszy. Kastiel miał dziś chyba zły humor, bo o mało nie wyrwał drzwi
samochodu, kiedy nie chciały się otworzyć. Swoją drogą, to ciekawe co się
dzieje z Natanielem. Wysłałam mu wiadomość, ale nie odpisał. Nawet nie raczył puścić
dzwonka, że wszystko z nim w porządku.
Szpital okazał
się ogromnym, pomalowanym na biało budynkiem. Wstyd się przyznać, ale nigdy tu
nie byłam. Zawsze jeździłyśmy z ciocią do pobliskiego miasta. Zastanawiałam się
wtedy, dlaczego? Teraz jednak rozumiem, bo tutejszy szpital sprawiał dość
przygnębiające wrażenie. Wyglądał na opuszczony, a wewnątrz królował surowy
wystrój. Gdzieniegdzie białe ściany poprzecinane były zadziwiająco dorodnymi
paprotkami. Nad każdymi drzwiami wisiał mały krzyżyk, a obok recepcji szumiała
mała fontanna, na której szczycie wyrzeźbiony był pies, tryskający wodą z
otwartego pyska. Całość nie prezentowała się zachęcająco. Człowiek miał
wrażenie, jakby przebywał w próżni, taka panowała cisza.
- O, Iris. – Podskoczyłam na dźwięk głosu Kastiela.
Obok jednej z
paprotek siedziała moja ruda koleżanka. Uśmiechnęłam się szeroko, ale zaraz
zorientowałam się, że jest w co najmniej ósmym miesiącu ciąży! Iris, która
chciała robić karierę w świecie mody,
spodziewa się dziecka? Podeszłam do niej niepewnie.
- Cześć – mruknęłam, bo nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Ola, kopę lat. – Iris uśmiechała się. W ogóle promieniała.
Uścisnęłam ją serdecznie. – Nie patrz tak na mnie. Ciąża to nie choroba.
Zmieszałam się.
- Ale zawsze chciałaś mieć dziecko dopiero po trzydziestce.
Zakochałaś się? – spytałam, zerkając na znudzonego Kastiela.
- Nie. To była wpadka. Jeden jedyny raz – ściszyła głos, a
mnie zrobiło się głupio. – Kastiel, nie powiedziałeś jej?
- Wiedziałeś?! – krzyknęłam z wyrzutem.
- Dobrze wiesz, że nie jestem zbyt rozmowny i nie rozsiewam
plotek, jak baba. – Chłopak spojrzał na mnie znacząco. – To, że przespała się z
Lysem, to nie moja, ani twoja sprawa, prawda?
- Z Lysandrem?!
Usiadłam na
ławce. Czego ja się dowiaduję?! Niemożliwe, żeby ten niezwykły, kolorowooki
chłopak i Iris, dwoje najspokojniejszych ludzi na świecie, tak głupio wpadli.
Poniosło ich? A może byli parą? Ale Iris mówiła, że to był jeden raz.
- W drodze do samochodu ci wszystko wyjaśnię – rzekła Iris i
wzięła mnie pod rękę.
Podobno po moim
wyjeździe dziewczyna dołączyła do zespołu Kastiela i grała na basie.
Zaprzyjaźniła się z Lysandrem i wymieniali się uwagami na temat stylu chłopaka.
Potem kontakt się urwał, kiedy Iris poszła na studia. Chciała w przyszłości być
projektantką ubrań, jednak pewnego dnia, nieoczekiwanie wpadli na siebie na
ulicy i poszli na kawę, by powspominać stare, dobre czasy. Kawa przerodziła się
w drinki, no a potem wybrali się nad rzekę. Krew uderzyła im do głowy, do tego
romantyczna sceneria zrobiła swoje i stało się.
Następnego dnia
postanowili, że o tym zapomną, ale trzy miesiące później, ginekolog potwierdził
obawy Iris, co do ciąży. Napisała do Lysandra list. Odpowiedź otrzymała prawie
natychmiast, kiedy chłopak zjawił się pod jej domem z bukietem kwiatów.
Przepraszał, że zniszczył jej życie, błagał ją na kolanach o wybaczenie i
powiedział, że oczywiście wychowa to dziecko razem z nią. Iris pamięta, że
wtedy rozpłakała się z bezsilności, ale z czasem zaczęła się cieszyć, że w jej
brzuchu rośnie nowa istota. Rodzice przyjęli tę wiadomość ze spokojem, dali
potrzebne wsparcie córce, tym bardziej, że Lysander stanął na wysokości zadania
i jeździł z nią na do szpitali na szkoły rodzenia.
- Czyli jesteście razem? – zapytałam, pomagając jej wsiąść
do samochodu.
- Nie. O miłości nigdy nie było mowy, chociaż podkochiwałam
się w nim swego czasu.
Dalsza droga
nasiąknięta była naszymi refleksjami i myślami. Spojrzałam na harmonijny profil
Kastiela i stwierdziłam, że… go kocham. Tak, właśnie w tej chwili, w
niespodziewanych okolicznościach, uświadomiłam sobie, że jest miłością mojego
życia. Poczułam jak ogromny ciężar spada mi z serca. Przez te wszystkie dni
próbowałam siebie oszukać, że nie jestem od niego uzależniona? Miał tyle wad,
był arogancki, złośliwy
i bezczelny, ale miłość w moim przypadku okazała się ślepa.
Spotkanie z Iris podziałało na mnie zbawiennie. Jej opowieść pomogła mi
zrozumieć, nawet nie wiem w jaki sposób, że kocham Kastiela. Może widząc jej
tęsknotę w oczach, uświadomiłam sobie, że chciałabym mieć dziecko z Kastielem?
Tak, ja chciałam być jego żoną, tak cholernie chciałam, żeby to właśnie mnie
całował na dobranoc przez całe życie.
- Kastiel, kocham cię – powiedziałam.
Gwałtownie
zahamował i usłyszeliśmy klakson samochodu, jadącego za nami.
- Głupia, akurat teraz mi to mówisz? – Chłopak z źle
skrywanym uśmiechem, starał się skupić na drodze. Uśmiechnęłam się, widząc
rozbawienie, na twarzy Iris.
- Jesteście okropni – zaśmiała się. – Nie przejmujecie się
kobietą w ciąży.
- Wybacz kochana, ale musiałam to powiedzieć.
Jeszcze raz
spojrzałam na drgające kąciki ust Kastiela i pomyślałam, że jestem szczęściarą.
***
Kiedy w końcu
dojechaliśmy do domu, samochód Nataniela już tam stał. Ucieszyłam się jak
głupia, że nic mu się nie stało i wbiegłam do środka, nie czekając na Kastiela.
- Cholera.
Zatrzymałam się
w progu kuchni i złapałam z klamkę, by nie upaść. Zakręciło mi się w głowie i
poczułam mdłości.
Nataniel siedział na krześle w białej koszuli i szarym
krawacie. Jego mina świadczyła o tym, że przed chwilą wysłuchał dobrego żartu.
Nie było by w tym obrazie nic niepokojącego, gdyby na drugim krześle nie
zasiadał brązowowłosy chłopak, o ostrych rysach twarzy.
- Cześć, Oliwia. Miło cię znowu widzieć. – Ciemnooki przybysz
wstał.
- Nie zbliżaj się – wychrypiałam i otworzyłam szerzej oczy.
- To wy się znacie? – Nataniel podrapał się ze zdziwieniem
po głowie.
Spojrzałam
jeszcze w tą głęboką otchłań oczu chłopaka, który mi się kiedyś tak podobał
i rzuciłam się do wyjścia, ale niestety wpadłam wprost na
Kastiela.
- Uważaj jak… Co się stało? – Chłopak widząc moje
przerażenie, zupełnie osłupiał. On był moją ostatnią deską ratunku, więc
wtuliłam się w niego mocno, prawie pozbawiając go oddechu. Jak dobrze, że tu
był, jak dobrze. Nie chciałam go puścić nawet wtedy, gdy podszedł do nas
zaaferowany Nataniel.
- Nie wiem, czemu tak wystraszyła się mojego kuzyna –
powiedział.
Kuzyna?! Tak
myślałam, że to była jego matka, do której był niezwykle podobny, na obrazie u
babci Nataniela. Wtedy powróciły wspomnienia moich rodziców, którzy przez niego
zginęli. Przez tego ślicznego, na pozór szalenie miłego chłopaka. Widząc go,
przed oczami stała mi moja zmarła rodzina. Siostra. Mama. Tata.
Nagle poczułam
na ramieniu czyjąś dłoń.
- Musimy porozmawiać.
Ten głos należał
do niego. Do Hadriana.
Ścisnęłam
Kastiela za rękę.
***
Przepraszam, że taki krótki. Drugi będzie dłuższy, bo nie
chciałam przerywać w nim wątków.
Dodam za chwilę.
Miłego czytania J.
Oh, ten rozdział jest boski. Miło, że Oliwia spotkała się z Iris. Ale że ona jest w ciąży? Po nie tego bym się nie spodziewała. Pomyłkę znalazłam tylko jedną:
OdpowiedzUsuń"Rodzice przyjęli tę wiadomość ze spokojem, dali potrzebne wsparcie córce, tym bardziej, że Lysander stanął na wysokości zadania i jeździł z nią na do szpitali, szkoły rodzenia."
*(...) i jeździł z nią do szpitali na szkoły rodzenia.
Zaraz zabieram się do przeczytania kolejnego rozdziału. ;3
Och, nawet nie wiedziałam, że tak się mówi. Dzięki ;).
UsuńA Iris zaplanowałam właśnie taki przeskok, żeby nie była nudna :D. Przyda jej się odrobina pikanterii.
"Ten głos należał do niego, do Hadriana" jak dramatycznie :P zrób im dziecko bo się rozpłacze ;chlip; o albo wychodzi że Oliwia jest w ciąży i to nie dziecko Kasa,a np. Nacia albo tego Hadriana w końcu się mówi "Stara miłość nie rdzewieje" :))
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nad tym myślałam, ale wtedy Oliwia wyszłaby na kompletną puszczalską :D.
UsuńNie no, to byłoby za proste.
Mam coś innego, ale to dopiero pooootem.
WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to się stanie!!
Wiedziałam, że spotka kiedyś Hadryiana. Wiedziałam, że oni się kiedyś spotkają.
Kurdę. Czemu we wszystkich blogach odkrywam dalszy ciąg przygód. Powiem ci, że zaskoczyłaś mnie z tym kuzynem. Kocham tego bloga, chociaż wlałabym, żeby chodziła z Natanielem.
To czadowe, że ktoś to jeszcze czyta XD
UsuńPrzewidziałam to.Ten cały Hadrian.Tak myślałam, że winowajca wypadku jej rodziców będzie powiązany z Natanielem i w końcu się pokaże...Ciekawe. ;)
OdpowiedzUsuńNo, chciałam, żebyście poznały Hadriana ;)
UsuńDlaczego zawsze jak dziewczyna ma idealne życie musi przyjść jej były i zniszczyć całą atmosferę? No ciemu, ja się pytam? A no tak musi się coś dziać i ktoś (były) marnie skończyć. 3:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń