Obudził mnie
odgłos ciężkich kropel deszczu, uderzających o blaszany parapet. Przetarłam
oczy i odchyliłam kołdrę. Była szósta piętnaście. Budynek powoli budził się do
życia. Spojrzałam w prawą stronę. Na krześle drzemał Kastiel, a raczej tylko
jego tyłek, bo głową opierał się o moje łóżko. Co dziwne, cicho chrapał, a to
mu się wcześniej nie zdarzało. Musiał nacisnąć jakiś kanał nosowy czy coś tam.
Położyłam się na boku i delikatnie dmuchnęłam w czerwone włosy chłopaka.
Poruszył się i chwilę potem wstał. Zadziwiające, że miał taki czujny sen.
Pewnie zasnął dopiero niedawno.
- Czemu mnie tak wcześnie budzisz? – zapytał, przeciągając
się na krześle, rzuciwszy mi przedtem zdegustowane spojrzenie.
- Słodko wyglądasz, kiedy śpisz, ale wolę patrzeć na ciebie,
gdy jesteś świadomy. – Postanowiłam grać w otwarte karty. Kochałam go, po co to
ukrywać. Zawsze to chłopcy troszczyli się o rozwój związku, to oni się starali,
wszystko inicjowali. Teraz ja postanowiłam dać trochę od siebie.
- Kurna, weź się opanuj kobieto. – Kastiel wydął usta i
przeczesał ręką włosy.
- Mam do ciebie prośbę. – Posłałam do niego pytające
spojrzenie. – Mógłbyś mi wmasować maść w siniaki? Nie chcę czekać na pielęgniarkę,
bo to boli.
- Dobrze. – Niechętnie wstał z krzesła i gdy podałam mu
tubkę do ręki, skrzywił się, jakby zjadł właśnie ostatni kęs rozgotowanych
skarpet. Uśmiechnęłam się pod nosem i podciągnęłam bluzkę do góry. Mina
chłopaka mówiła, że próbował się przywołać do porządku.
- Będziesz widział, gdzie są siniaki.
Przymknęłam
oczy, czekając na pierwszy kontakt mojej skóry z jego dłońmi. Nagle miejsce po
lewej stronie mojego brzucha przeszył chłód. Długie palce chłopaka zataczały
tam teraz koło. Powstrzymywałam drżenie ciała, ale kiepsko mi to wychodziło.
Kastiel też był wyraźnie sztywny. Powoli przesuwał się na sam środek brzuchu.
Niesamowitą przyjemność sprawiał mi jego masaż. Nawet obolałe miejsca zdawały
się być znieczulone.
- Kas… - szepnęłam cicho i zagryzłam wargę. Niesłychanie
dobrze czułam się, gdy mnie dotykał. Jego dłonie, tak dobrze mi znane, nie
mogłyby wyrządzić żadnej krzywdy mojemu ciału. Ufałam mu bardzo, ale on zdawał się
nie zwracać na to uwagi.
- Przewróć się na plecy – rozkazał chłopak po dłuższej
chwili milczenia i posłusznie zrobiłam to, o co prosił. Teraz mogłam swobodnie
rozchylać usta, by nabrać więcej powietrza do płuc. Tak dziwnie mi go brakowało,
kiedy czułam na sobie jego dłonie.
Chłopak przesunął
palcami po mojej talii. To wcale nie było konieczne. Po chwili poczułam na
plecach coś ciepłego i wilgotnego, coś, co muskało moją skórą, jak najczulsze
piórko. Czy on mnie całował? Momentalnie się odwróciłam i ujrzałam przed swoją
twarzą jego usta, oddalone o kilka centymetrów. Później dostrzegłam
ciemnobrązowe oczy, błyszczące w półmroku, bo, no właśnie, żadne z nas nie zaświeciło
światła!
Wstrzymałam
oddech. Położył ręce po obu stronach mojej głowy i cały wszedł na łóżko.
Nachylił się nade mną jeszcze niżej. Poczułam zapach męskiego szamponu do
włosów. Kiedy przyłożył wargi do mojej szyi, zesztywniałam, a gdy leciutko ją
polizał, całkowicie znieruchomiałam, nie chcąc zepsuć chwili.
- Chciałbym cię zabrać do hoteliku miłości – powiedział i
wtedy wcale nie wydało mi się to nieodrzeczne. Brzmiało jak najpiękniejsza
muzyka, obiecująca szczęście.
- Zrób to – odparłam, wyprężając się jak kotka.
- Ale to byłoby nieuczciwe.
- Wobec kogo? – zirytowałam się.
- Wobec ciebie. – Zamknął oczy. – Nie chcę cię zwodzić, ale
nie potrafię nad sobą zapanować. Kurna, ja się zaraz zabiję. Ja, Kastiel Blaze,
nie umiem o tobie zapomnieć.
- Nie zapominaj. Kastiel, proszę – szepnęłam błagalnie –
wróćmy do siebie…
- Wykluczone.
- Nienawidzę cię.
- A ja cię kocham.
- Co? – zdumiałam się.
- To, co słyszałaś.
Przypomniała mi
się pewna scena sprzed paru lat. A potem następna i następna. Chwile nad
morzem, kiedy razem mieszkaliśmy, pierwszy pocałunek, pierwsza wspólna noc.
Cholera, cholera, cholera! Ja tak go kochałam! A teraz, kiedy to powiedział,
byłam dziwnie smutna. Dlaczego? Dlatego, że słowa niczego nie zmienią. Nasza
przyszłość już została chyba zaplanowana przez jakiegoś złośliwego chochlika,
który postanowił, że nigdy nie zaznamy szczęścia.
Popłakałam się,
a on zaczął ocierać kciukiem moje gorące, łzy rozpaczy.
- Przytul mnie – poprosiłam i zaraz poczułam na sobie ciężar
jego męskiego ciała. Po chwili objął moją rękę, a swoją drugą dłonią, zaczął gładzić
mój policzek. Czuły dotyk koił niespokojne drżenie ciała żałosnej,
nieszczęśliwej dziewczyny, którą teraz byłam. Cholerne łzy nie dały się
zahamować, a to mnie bardzo denerwowało. Nie chciałam okazywać słabości, tym
bardziej, że on był silny. Skoro mnie kochał, to czemu to wszystko musiało być
takie skomplikowane? Za dużo murów, wspomnień, zatajonych żalów się między nami
stłoczyło. Ale czy nagromadziło się ich aż tak dużo, że nie można było wybaczyć
i zacząć wszystkiego od nowa?
Pocałowałam go w
policzek, napawając się bliskością chłopaka.
- A gdybyśmy tak… - zaczęłam, ale mi przerwał:
- Nie. Przynajmniej nie teraz. – Oblizał wargi i musnął nimi
mój dekolt. – Proponuję, żebyśmy spędzili ten dzień i noc razem, a potem
zachowywali się jak zwykli znajomi, których relacje są na stopniu kapusty i
marchewki.
- Co? – zachichotałam cicho.
- Ostatnia doba razem. Jako kochanków.
- Nie chcę się z tobą rozstawać – zaprotestowałam i zaraz
poczułam uderzenie gorąca w brzuchu, kiedy oparł głowę o moje ramię.
- Tak będzie lepiej. Będąc razem, tylko się krzywdzimy –
powiedział.
Nie znałam go od
takiej strony. Zdecydowany na dorosłe czyny, poświęcenia, opanowany… Taki
Kastiel podobał mi się jeszcze bardziej niż ten z czasów licealnych.
- Wypisują mnie o dziesiątej. Przyjedź – powiedziałam i z
ciężkim sercem zamknęłam oczy.
***
Warkot motoru
ponaglił mnie do wyjścia. Właśnie kończyłam toaletę w mojej zielonej,
kafelkowej łazience. Łatwo mu tak trąbić, kiedy on miał na przygotowania parę
godzin więcej. W dodatku strasznie burczało mi w brzuchu, bo Kastiel kazał mi
sobie oszczędzić ten ostatni posiłek w szpitalu, mówiąc, że zjemy na mieście.
Włożyłam na siebie dżinsy w białe kwiaty, do tego założyłam czerwony t-shirt z
japońskimi znakami i na wierzch narzuciłam czarno-różową kurtkę. Nie udała nam
się dzisiaj pogoda, ale nic nie mogło zepsuć mojego humoru, bo caluteńkie
dwadzieścia cztery godziny miałam spędzić z Kastielem. Zupełnie jak normalna
para!
Wybiegłam z
domu, prawie zapominając go zamknąć i wsiadłam na motor. Ruszyliśmy z piskiem
opon, zapewne denerwując tym moją sąsiadkę, która omal nie śpiewała z radości,
kiedy dowiedziała się, że Kastiel już tu nie będzie mieszkał. Stara prukwa,
życzy wszystkim dookoła samych nieszczęść.
Nie przejmując
się już nią, spokojnie mijaliśmy domy, a potem sklepy i pocztę, aż w końcu
dotarliśmy do malutkiej kawiarenki, urządzonej w czerwonym tonie. Po prawej
stronie stało może z pięć trzyosobowych stoliczków, nakrytych rubinowymi
obrusami. Obok każdego z nich, stała lampka nocna, rzucająca miły, różowy cień
na ścianę, wytapetowaną w bladoróżowe koty, na czerwonym tle. W rogu, obok
drewnianej szafy grającej, stała niewielka sofa z granatowymi poduszkami. Lada,
po lewej stronie, również była granatowa, a sprzedawczyni pasowała do wnętrza
jak ulał.
- Dzień dobry. – Wysoka właścicielka przyjemnego głosu, szczerze
się do nas uśmiechnęła. Jej opalona twarz ładnie komponowała się z
kruczoczarnymi włosami i krwistoczerwoną szminką, którą pociągnięte były
podłużne usta kobiety. Oczy miała koloru ciemnozielonego, a pod okularami w
czarnych oprawach, dało się zauważyć słodki pieprzyk. Miała na oko z
czterdzieści parę lat i urody nie można jej było odmówić.
- Możemy prosić menu? – Kastiela najwyraźniej nie oszołomiła
ta dziwna postać ubrana w hinduskie chusty w tym samym stopniu co mnie, bo nawet
nie wykazał odrobiny zainteresowania tą kobietą.
- Oczywiście, kochaniutki.
Usiedliśmy przy
stoliku pod oknem i spojrzałam w kartę. Strona druga, menu śniadaniowe. Po dłuższym namyśle postanowiłam wziąć naleśniki z czekoladą w polewie wiśniowej z
lodami truskawkowymi i do tego herbatę. Kastiel wziął to samo, tylko, że
zamiast herbaty, kawę.
- Uroczo tu – zauważyłam, rozglądając się wokół.
- Yhm – mruknął w odpowiedzi chłopak i złapał mnie za rękę,
którą położyłam na stoliku. Znajome motylki w brzuchu zaczęły atakować.
Spojrzałam na niego speszona, ale tylko wzruszył ramionami. Fajnie było niczego
nie udawać, tylko tak normalnie sobie posiedzieć i popatrzeć w oczy.
***
Oparłam się o
motor, wciąż jeszcze rozgrzana gorącą herbatą i wymownymi spojrzeniami
Kastiela.
- Dokąd teraz? – zapytałam, nakładając na głowę kaptur.
- Do pensjonatu dla zakochanych? – odpowiedział, wsuwając mi
kolano między uda.
- A czym on się różni od zwykłego?
- Ma grubsze ściany. – Zaczerwieniłam się, słysząc te słowa
i prychnęłam udając zgorszenie, ale tak naprawdę, to chciałam się z nim zamknąć
w czterech ścianach i oddać namiętności.
Wsiedliśmy na
motor i Kastiel dodał gazu.
***
Nasz pokój
urządzony był w tym samym stylu co kawiarenka, z tym, że pościel i meble były
kremowe. Od razu zamknęłam się w łazience, nie zważając na protesty Kastiela.
Nalałam wody do wanny, wypełnionej już różnymi kulkami musującymi i płynami,
chciałam być czysta i pachnąca.
- Otwórz, muszę co coś powiedzieć. – Dobiegł mnie zza drzwi
krzyk Kastiela i owinąwszy się ręcznikiem, poszłam otworzyć.
- Co? – zadarłam głowę do góry.
- Kocham cię.
Uśmiechnęłam się
szeroko, kiedy wziął mnie na ręce i posadził w wannie. Gorąca woda zaostrzyła
moje zmysły jeszcze bardziej. Chłopak również ściągnął ubranie i usadowił się
za moimi plecami. Zadrżałam lekko.
- Zimno ci? – spytał chłopak, muskając ustami mój kark.
- Nie – odparłam cicho i oparłam się o jego ładnie
wyrzeźbiony tors. Chwilę bawiliśmy się swoimi palcami, aż zauważyłam jakieś
rany na lewym nadgarstku chłopaka. Zaniepokoiłam się trochę. Co on
wykombinował? Wyglądał to tak, jakby się pociął. – Co to jest?
- Chcesz wiedzieć? – westchnął. – To nic szczególnego.
Zadrapałem się na ogrodzeniu.
- Na pewno?
- Tak. Nie jestem taki głupi, żeby się ciąć żyletami.
- Wiem, ale ja się o ciebie tak strasznie martwię…
- Nie mów mi takich rzeczy. Oszczędź, proszę.
Przesunął dłoń w
kierunku mojego pępka, a potem na udo. Przylgnąłem do niego mocniej.
***
Leżałam w
objęciach chłopaka i wsłuchiwałam się w deszcz. Tutaj było tak przytulnie i
bezpiecznie. Aż żal, że nie mogliśmy zostać w tym pokoju na wieczność. Kastiel
mamrotał pod nosem, żebym nie używała więcej takich różanych zapachów, bo on wtedy też śmierdzi jak baba. Zaśmiałam się i odwróciłam do niego twarzą.
- To chore, wiesz? – stwierdziłam, mając na myśli tę całą
sytuację i układ między nami.
- Wiem, ale mnie się to podoba – zaśmiał się cicho i
pocałował mnie w szyję. On się nigdy nie zmieni. Jedyną przeszkodą, do tego, że
nie możemy być razem, jest jakaś głupia, urojona powinność. Nie my. Bo, kurwa,
my się kochamy!
***
Przewrócił ją na plecy i zamknął w
swoich ramionach jak w klatce. Ciężko dyszeli. Oboje. Zalała go nagle fala
takiego gorąca, że nie mógł już wytrzymać tempa. Jęczała trochę za głośno, więc
zamknął jej usta pocałunkiem, co było nie lada wysiłkiem, bo sam też miał
ochotę wydać z siebie dźwięk rozkoszy, zwłaszcza wtedy, gdy ocierała się o jego
podbrzusze, smukłą talią. Fascynowała go jej sylwetka. Smagłe ramiona,
delikatna kibić, zaokrąglone biodra… To wszystko było teraz do jego dyspozycji.
Przyjmowała każdy jego ruch i każdą decyzję bez protestów, a czasem lubiła
sprawiać niespodzianki. Musiała go kochać i najlepsze było to, że on
odwzajemniał to uczucie. Popieprzyło się to wszystko, ale kiedy dotykał jej gorącego
ciała, nie myślał o niczym innym, tylko o chwili obecnej. Oderwał wargi od jej
ust i spojrzał na ramię dziewczyny, na którym zostawił siny ślad. Nie lubiła znaków,
ale z kolei drogę do ich powstawania wręcz ubóstwiała. Ech, co za dziewczyna.
Chciałaby mieć wszystko naraz.
Wzdrygnął się lekko, bo objęła go w pasie
i przyciągnęła do siebie. Z trudem położył się płasko na jej ciele i jędrnych
piersiach, które teraz ocierały się o jego tors i przyprawiały o konwulsje.
Pomyślał, że już dłużej tego nie wytrzyma i chwilę potem poczuł, że opada z
niego napięcie. Osunął się na dziewczynę, która nagle wbiła mu paznokcie w
plecy. Spojrzał na nią z czułością i cmoknął w czoło. Oddychała ciężko,
delikatnie gładząc jego ramię. Uśmiechnął się i nakrył ją swoim ciałem, niczym
kocem. Pod nim wydawała się taka drobniutka. Była dopiero czternasta. Mieli
jeszcze dla siebie kilkanaście godzin.
Odsunął się i pochylił nad jej udem. Z
pewnością zaczął całować jego wewnętrzną stronę. Gdy do jego uszu doleciały
rozkoszne jęki, uśmiechnął się. O to mu chodziło. Chciał jej sprawić jak
najwięcej przyjemności. I pomyśleć, że czerpał z tego pewnie więcej radości niż
ona! Ubóstwiał to piękne ciałko
i jeszcze piękniejszą duszyczkę. Zrobiłby dla
niej wszystko. Dla tej białowłosej, wysokiej dziewczyny, którą spotkał pierwszy
raz w liceum…
- Kastiel, proszę cię… Jestem
głodna – wyszeptała, a on zaśmiał się głośno. Pomierzwił dziewczynę po włosach i
ubrał spodnie. – Gdzie jedziemy?
- Na miejscu podają pyszne
obiady. – Przyglądnął się, jak naciąga na ciało kremową kołdrę. Wyglądała
bardzo zmysłowo. – Chyba, że masz ochotę się gdzieś przejechać.
- Nie. Myślałam tylko, że to
hotel na kilka godzin…
Przysunął się bliżej Oliwii i złożył na jej
ustach czuły pocałunek. Uśmiechnęła się delikatnie i pogłaskała go po policzku.
- A podają tu posiłki do łóżka? – spytała
i spuściła wzrok.
- Tak. Tylko trzeba zejść,
zamówić. Idę…
Wstał, zostawiając ją na ogromnym łożu,
przykrytą tylko cienką kołderką.
***
Jadł truskawkę
tak wolno, jakby była najpyszniejszym i najrzadszym okazem do jedzenia na
świecie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Lubiłam ten jego zamglony wzrok, kiedy się
zamyślał.
- Kas, o której się stąd wynosimy? – zapytałam, próbując
udawać obojętność. Chociaż była dopiero siedemnasta, już bolało mnie serce, na
myśl o rozstaniu.
- O ósmej rano – odpowiedział chłopak i położył się na
plecach. – A co, nie podoba ci się?
W jego głosie
słyszalna była zadziorna nuta.
- Nie podoba. – Uśmiechnęłam się.
- Czemu?
- Bo teraz powinieneś mnie przytulać – zaśmiałam się i
odchyliłam, w oczekiwaniu na uścisk silnych ramion Kastiela.
Zerwał się do
pozycji siedzącej i przyciągnął mnie do siebie. Pisnęłam cicho i wtuliłam się w
jego szeroką klatkę piersiową. W jego bluzie było mi trochę gorąco, ale nie
chciałam przerywać tej pięknej chwili. Dotyk Kastiela wywoływał na moim ciele
dreszcze. Chciałam zasnąć w jego ramionach. Zasnąć i już się nie obudzić, bo skoro
nie możemy być razem, ja nie chcę być w ogóle…
***
Ciemno za
oknami. Już dziesiąta wieczorem, a ona dalej śpi. Nie wybaczyłaby mu pewnie,
gdyby jej nie obudził. Zapalił pomarańczową lampkę nocną, która rzuciła na nich
miły cień. Odwrócił się na bok i spojrzał na słodki profil dziewczyny. Leżała
do niego przytulona, aż żal było ją wyciągać ze snu, ale wiedział, że
złościłaby się.
Dał jej buziaka
w policzek. Nie zareagowała. Uwielbiał całować jej ciało. Smakowało idealnie.
Tym razem pocałował ją w usta. Zamruczała cicho i poruszyła brwiami. Kolejny
całus, tym razem głębszy. Jeszcze jeden. Już była w pełni świadoma.
- Pobudka, gwiazdo – wychrypiał i odgarnął jej włosy z
czoła.
- Która godzina? – spytała, nakrywając się kołdrą aż po
szyję.
- Dziesiąta. – Zassał dolną wargę dziewczyny i czekał aż go
obejmie za szyję. Wtedy położył się na niej i spojrzał w oczy. Zadrżała mu
ręka, gdy wsadził ją pod bluzę, którą była okryta Oliwka. Ogarnęła go ochota,
by być jeszcze bliżej niej.– Rozbudzę cię…
- Yhm – wymruczała niewyraźnie i zaczęła masować brzuch
chłopaka.
***
Moje usta
pulsowały od gwałtownych pocałunków Kastiela. Większe pożądanie u niego
widziałam tylko na łące, po tym rozstaniu. Ale wtedy byli za sobą stęsknieni po
długim czasie, a teraz mieli siebie cały dzień. Czyżby chciał, żeby ostatni raz
był najwspanialszy na świecie? Przymknęłam oczy i przypomniałam sobie jego
zachłanny wzrok sprzed kilkunastu minut, kiedy podroczyłam się z nim trochę.
- Nie za ostro? – spytał nagle chłopak i westchnął głośno.
- Nie, skąd… Ty zawsze jesteś taki uważny – powiedziałam i
kokieteryjnie musnęłam go palcem w ramię.
- Nie słodź mi…
- Ale ty jesteś słodki!
- Ola, chcesz, żebym cię teraz wziął? – zaśmiał się chłopak
i podniósł się na łokciach.
- Może… Łaaa, Kas!
Kastiel
popchnął mnie na poduszki i przygniótł do miękkiego materaca. Zaśmiałam się
głośno.
- Nie mogę oddychać! – sapnęłam, oplatając go nogami w
pasie.
- I dobrze. Zrobisz teraz, co będę chciał… - wymruczał
cicho, patrząc w okno. Posłałam spojrzenie za jego wzrokiem. Chmury odpłynęły,
bo na nieboskłonie pojawił się księżyc. Pocałowałam Kastiela.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, moja malutka…
Ułożył się obok
mnie i objął ramieniem. Ciepło promieniujące z jego boku przyjemnie pieściło
moją nagą skórę i rozlewało się w sercu. Tak dobrze mogło być zawsze. To
dziwne, ale pomyślałam w tym momencie, że chciałabym mieć z nim dziecko. Taką
małą istotkę, nasze połącznie. Owoc miłości. Namiastka Kastiela.
- O czym myślisz? – spytał chłopak.
- O niczym. Śpij…
I zasnęliśmy
oboje, śniąc ten sam, pożegnalny sen o lepszym życiu.
***
Rano obudził
mnie chłodny dotyk dłoni Kastiela na twarzy. Czułam, że wstaje i trzaskają
jakieś drzwi, ale nie otwierałam oczu, sama nie wiem dlaczego. Kiedy w końcu
rozbudziłam się na dobre, chłopaka przy mnie nie było. Jakaś gula stanęła mi w
gardle i prawie się zadławiłam. Mówił prawdę? Odszedł… Bez pożegnania. Kurwa!
***
- Oliwia! Halo!
- Co? – Oderwałam twarz od poduszki nie wierząc, że słyszę
ten głos. – Jesteś?
- A myślałeś, że cię zostawię? Oliwia, ja już nigdy nie
odejdę. Pieprzę przeszłość, pieprzę…
Podbiegłam do
niego i zacałowałam prawie na śmierć, zupełnie nie zwracając uwagi na tacę ze
śniadaniem, którą trzymał w rękach. Na te słowa czekałam.
- Ale nie śnisz mi się? – upewniłam się.
- A mam cię uszczypnąć? W tyłek może, jeśli tak tego
pragniesz…
- Przecież mieliśmy się rozstać…
- Powiedziałem tak, bo chciałem, żeby ten dzień był
niezapomniany. I był pożegnaniem ze starym życiem. To co, zostaniesz moją
dziewczyną? – spytał Kastiel, a ja zamknęłam oczy. Narastająca radość mnie
osłabiała.
- Tak – szepnęłam cichutko i wtuliłam się w niego mocno. Nareszcie
razem.
***
Jechaliśmy motorem
do domu. Miałam uczucie, jakbym obudziła się z głębokiego snu, w którym jadłam
szczęście łyżkami. Byłam zmęczona, jak po ciężkiej fizycznej pracy, ale z
mojego ciała tryskały endorfiny. Czy to jest właśnie spełnienie? Nagle, na
drodze otoczonej z dwóch stron lasem, stanęła jakaś postać o blond włosach.
- Co jest, kurwa?! – Usłyszałam głos Kastiela i poczułam, że hamuje motor.
***
No, następny za tydzień! Jeszcze kilka rozdziałów i kończę. :)
Pozdrawiam serdecznie.