- Daj mi, do cholery, ten pieprzony telefon! – wykrzyczałam,
a miła pielęgniarka, która wcześniej podała mi obiad, aż przystanęła i
obejrzała się. Machnęłam do niej lekceważąco ręką.
Nataniel zrobił
skruszoną minę. Czy to możliwe, że on aż tak dobrze się maskował? A może mi się
to wszystko przyśniło… Nie, nie. Wiem, czego się dowiedziałam i to jest prawda.
- Kochanie, nie możesz się denerwować…
- Kurwa, dawaj mi ten telefon. – Ja już dyszałam z
wściekłości. Ten cholerny matoł nie chciał mi dać telefonu do ręki. Poczuł się
zagrożony?
- Ale po co ci telefon, do kogo niby będziesz dzwoniła o tej
porze? – zapytał niewinnie i wskazał ręką na zegar. Parę minut po północy.
- Nie twój zakichany interes. Bo zawołam pielęgniarkę. To
moja własność, nie możesz sobie jej przywłaszczyć.
- Odprawisz mnie potem jak policjantów? – Splótł palce i ze
spokojem spojrzał w moje oczy. Złote tęczówki nie wyrażały nic. Pustka.
Obojętność. Być może uprzejme zainteresowanie. Czyli nic.
- Tak. Muszę… - Nie wdając się już w dyskusję, uśmiechnęłam
się ciepło. W moim sercu zatańczyła iskierka nadziei, bo w kieszeni jego
granatowej kurtki dostrzegłam różowy, cieniutki telefon. Mój. - Albo wiesz?
Przytul mnie. Potrzebuję teraz czyjejś bliskości…
Zmiana strategii
przebiegła pomyślnie. Nataniel nie zauważył podstępu w moich słowach i z
zadowoloną miną nachylił się nad łóżkiem. Zręcznie wyminęłam go bokiem i
wyjęłam mu z kieszonki komórkę! Ha, ale miał zdziwioną minę… Próbowal mi wyrwać
z ręki aparat, ale najwidoczniej przestraszył się moich siniaków, bo pokornie
usiadł na krześle, posyłając i tylko obrażone spojrzenie w moją stronę.
Wyszukałam numer
zaczynający się od piątki. Raz, dwa, trzy…
- Przyjedź… Szpital numer pięć… Tak, tam… Nie chcę słyszeć,
kurwa, że nie!… Nic się nie stało. Czekam.
I teraz to
przeklęte odliczanie minut, sekund, oddechów.
- Do kogo dzwoniłaś? – zapytał blondyn, który teraz bawił
się swoim guzikiem od koszuli, ale nie wysiliłam się na odpowiedź. Położyłam telefon
na sterylnym, białym stołku i wpatrzyłam się w krajobraz za oknem.
Wysokie północne
mury szpitalne, skryte w mroku nocy oświetlane były jedynie przez wewnętrzne
lampy. Prawie wszędzie panował jakiś ruch, mimo późnej godziny. Pielęgniarki
ciągnęły kroplówki na specjalnych stojakach, pacjenci dostawali ostatnie środki
przeciwbólowe tej nocy. Na dole plac. Ciemny, betonowy, niezachęcający do
spaceru, a za placem park, również niezbyt uroczy, ale przynajmniej zielone drzewa
ożywiały trochę to ponure miejsce. Księżyc nie pokazał się tej nocy, a gęste
chmury bezdyskusyjnie zwiastowały deszcz. Otuliłam się szczelniej lichą kołdrą.
Osiemnaście
minut po północy oboje usłyszeliśmy warkot motoru. Nataniel spojrzał na mnie z
wściekłością, ale opanował się i szybko przybrał uprzejmą minę.
- Chcesz, żebym wyszedł?
Gad.
- Tak, proszę. Porozmawiamy tylko o kilku rzeczach –
powiedziałam z pozornym spokojem, ale w środku aż się cała buzowałam. Gra
niewinnego, to niedobrze.
Odgłos odsuwanego krzesła i stukot
eleganckich, drogich butów. Odszedł. Odetchnęłam i wtuliłam twarz w kolana.
Całe moje życie to jedna, wielka gra. Hadrian. Kastiel. Nataniel. Na szczęście
z tym pierwszym nie miałam większego problemu, bo wyjechał do Holandii na
wymianę.
Ciężkie westchnienie
i przekleństwo, zapewne na widok Nataniela, przerwało szpitalną ciszę. Dobrze,
że pielęgniarki nie są tu skore do kłótni i raczej ugodowo traktują
niespodziewanych gości.
- Co?
- Bez pukania? – Odwróciłam głowę w jego stronę.
Zaczerwienione od szybkiej jazdy policzki kusiły… - Usiądź.
- Wypadałoby zapytać, co ci się stało, ale średnio mnie to
interesuje. – Chłopak bezczelnie się uśmiechnął. Czekał, aż odwzajemnię
zaczepkę.
- Szczery aż do bólu. Mnie za to średnio interesuje twoje
współczucie.
- Boli?
- Nie.
Usiadł na
miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmował Nataniel. Popatrzył mi w oczy, ale
nie odgadłam jego intencji.
- Nie zdradziłam cię – palnęłam, a on zmienił się na twarzy.
Jego oczy stały się matowe, bez żadnego blasku, emocji…
- Przestań. Nie chcę tego słuchać – powiedział bez cienia
złości. Czy było mu przykro?
- Nie wiem, jakim cudem to zdjęcie znalazło się w gazecie,
ale ja dostałam inny egzemplarz.
- Pokaż.
- Zabrali mi.
Chłopak nie patrzył
mi w oczy. Jego ramiona, chociaż ukryte pod ciemnofioletowym materiałem kurtki,
były wyraźnie napięte.
- Czemu mam ci wierzyć? Wiem co widziałem i co widziała
większość ludzi w tym miasteczku.
Zamarłam. No
tak, nie pomyślałam o tym. Czyli tylko ja dostałam przedpremierowy egzemplarz?
Dlatego sam miał mi go przynieść. Tylko gdzie ja teraz znajdę dowody zbrodni,
że tak powiem?
- Zaufaj mi, proszę – szepnęłam.
- Nie widzę powodu, bym miał to zrobić.
Kastiel jednak
był wściekły! Cały zesztywniał i cedził słowa jak najgorsze bluźnierstwa.
- Przepraszam, tylko tyle mogę powiedzieć. Nie jestem winna.
To było wtedy, gdy się pokłóciliśmy i trochę wypiłam. Poniosło nas, ale do niczego
nie doszło. Nataniel podmienił zdjęcia. – Mnie samą uderzył błagalny ton,
jakiego użyłam. Zależało mi na jego wsparciu.
- Nie tłumacz się. Sporo czasu minęło. Już nic nie będzie
takie samo jak dawniej. My już nigdy do siebie nie wrócimy – powiedział i
potargał włosy. – I nie rycz, bo to nie pomoże.
- Kastiel… - Imię najdroższe memu sercu. – Nie pozwól, żebym
uwierzyła w kłamstwa Nataniela.
- Ja już z tobą skończyłem. Będę się zbierać. Luciana czeka…
- Nigdy nie oddałam się Natanielowi.
- Co?
- To, co słyszałeś.
- Po co mi to mówisz? – zapytał. Czekoladowe oczy chłopaka
pociemniały na moment.
- Chciałam, żebyś wiedział.
Skrzyżował ręce.
Uważny wzrok przeszywał moje ciało na wskroś, tak jak najostrzejszy miecz. Nie
okazywał złości, co dziwne, bo zawsze, nawet przy najmniejszej okazji,
wybuchał, dając upust emocjom. Może chciał ukryć to, że ta cała sprawa go
poruszyła, że go interesuje? Nieodgadnione były jego myśli, a ja w tej chwili
tak bardzo pragnęłam je poznać!
- Oczekujesz, że powiem to samo? Że z nikim nie spałem? –
spytał z kpiną w głosie.
- Nie. Ja… wiem, że jest inaczej. – Spuściłam wzrok i
ciaśniej objęłam kolana rękoma.
Zmieszał się
odrobinę, bo odchrząknął i wyjął papierosa z kieszeni spodni.
- Tutaj nie wolno palić – poinformowałam.
- Pieprzone zakazy.
Wszystkie światła
już pogasły. Była godzina pierwsza w nocy, a my dalej nieczego sobie nie
wyjaśniliśmy. Przez ułamek sekundy minęła mi rozbawiona twarz salowej w
okienku, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. Niech myśli sobie, co chce.
- Chyba już pójdę…
- Zostań! – przerwałam mu i aż wystraszyłam się swojej
gwałtownej reakcji.
- Jest na korytarzu twój chłopak. – Ironiczny uśmieszek
skierowany w moją stronę.
- Nie chcę go znać.
- Czemu więc go nie wyrzucisz?
- Bo muszę się czegoś dowiedzieć.
- Aha.
Pierwsze krople
deszczu niepostrzeżenie spłynęły po czyściutkiej, szpitalnej szybie, kiedy
Kastiel wstał z krzesła.
- Dobranoc – powiedział.
Odpowiedziałam mu
wymownym milczeniem. Nie próbował się odzywać, przytulać mnie, czy się
uśmiechać. Po prostu wyszedł.
***
Zimny wiatr
pomieszany z deszczem smagał go po ciele. Kask szczelnie chronił twarz, tak, że
mógł spokojnie obserwować jezdnię. Cholerę go obchodziło, że ona nie dała się
Srajtakowi?! Po co mu to mówiła? Ech, i jeszcze te zmyślone historyjki. Jeszcze
kilka miesięcy temu chciałby wierzyć, że to prawda. Teraz ma na wszystko raczej
wyje… no, obiecał sobie, że skończy z takim słownictwem, więc wygwizdane będzie
odpowiednim słowem. Chyba. Idiotka. I debil. Siedzą w tym szpitalu jakby nie
mogli… Kurde, myśli mu się już mieszają. Późna godzina w końcu. Jeszcze jeden
zakręt dzielił go od domu, ale nie dawało mu spokoju jakieś dziwne, niejasne
przeczucie, że powinien tam wrócić. Ale czemu? i przecież w dodatku nigdy nie
zwracał uwagi na ten irytujący sygnał w głowie, więc czemu teraz miałoby być inaczej?
Zwolnił. Deszcz coraz mocniej siąpił, a budynki dookoła niego były całkiem
zamazane. Istnieli tylko on, motor i jezdnia. Nic więcej. Nic więcej ponad to
pieprzone przeczucie.
Zawrócił.
***
Na palcach
przemknął przez pusty korytarz, nie zwracając uwagi na przytłumione śmiech
pielęgniarek, popijających kawę. Biało-miętowe ściany wyglądały dziwnie w
półmroku, jak jakieś prześcieradła poplamione syropem, tą, no… flegaminą! Odszukał
numerek sali, w której wcześniej był i nacisnął klamkę. Ustąpiła z cichym
pyknięciem. Nigdzie nie zauważył blond gamonia, więc wszedł, zamykając za sobą
drzwi.
Oliwia leżała na
plecach, a śnieżnobiałe włosy rozsypały jej się na poduszkę i wyglądały jak
lodowa korona. Miała przymknięte oczy, a rzęsy rzucały długie cienie na
policzki. Na stoliku paliła się lampka nocna. Kastiel stwierdził w myślach, że
teraz wygląda bardziej kobieco, bo przytyła lekko. Chyba by się na niego
obraziła, haha. Ale kiedyś rzeczywiście była aż za chuda. Przez cienką kołdrę
dokładnie widział zarys pełnych bioder i szczupłych ud. Ręce położyła w okolicy
piersi, które unosiły się miarowo w rytm oddechów. Tak zaabsorbował go ten
obrazek, że nie zauważył, że za jego plecami ktoś stoi. Dopiero po chwili
zorientował się, że do sali cichutko weszła jedna z pielęgniarek i patrzyła
teraz na niego karcącym wzrokiem, za którym kryła się również nutka wesołości. Zamarł
z głupawym wyrazem twarzy.
- Tylko nie obudzić innych, chłopcze – powiedziała ta niska,
ciemnowłosa kobieta, ukrywająca dość krępe kształty za roboczym fartuchem.
Mrugnął zaskoczony, ale kobiety już nie było. Nie miał pojęcia, dlaczego
przymknęła oko na tę nocną wizytę, ale latało mu to w sumie koło dupy. Podszedł
do łóżka i delikatnie nachylił się nad śpiącą dziewczyną. Miała nietęgą minę.
Zaśmiał się w myślach
i usiadł na krześle. Nic się nie działo, mógł jechać do domu z powrotem, ale
wcale nie chciał tego robić. Zabawne, że teraz nie czuł już ani odrobiny
złości. Jedynie żal, że omijają go chwile, które mógłby z nią spędzać, gdyby nie
wszystkie przeszkody, które stanęły mu na drodze. Wszystko co najlepsze,
zgarnął Nataniel, a ona się przy nim marnuje, przecież nie darzy go żadnym
głębszym uczuciem, sama to mówiła.
- Czemu wróciłeś? – Zachrypnięty kobiecy głos przywołał go
do porządku. Cholera, ale się przestraszył.
- Bo… bo miałem sprawę do załatwienia – powiedział pierwsze,
co przyszło mu na myśl i doznał przemożnej chęci walnięcia się w czoło otwartą
dłonią.
Otworzyła szeroko
oczy i uśmiechnęła się, ale jakoś tak smutnie.
- Kastiel, – zaczęła – powiedz mi, czy ty ją kochasz?
Lucianę?
- Nie. Ja nikogo nie kocham.
Nastała między
nimi cisza. Tykanie zegara odmierzało chwile, które coraz bardziej ich od
siebie oddalały.
- Męczy mnie to wszystko. Już nie mam siły żyć.
- Nie mów tak. – Chłopak westchnął, zniecierpliwiony. Nie znosił
takich gadek. – Weź się w garść. Coś ci w życiu nie wyszło, a ty już się
poddajesz? Jesteś śmieszna.
- Nie dam rady dłużej żyć w takiej chorej atmosferze! – krzyknęła,
a on uspokoił ją, zatykając jej usta dłonią.
- Cicho, bo pielęgniarka mnie zabije.
- Będę krzyczeć dalej! – Ponowiła próbę, kiedy odsunął się
od niej. – Cholera, kochałeś mnie kied…
Ponownie przyłożył
jej rękę do ust, ale tym razem go ugryzła. Syknął cicho i z rozbawieniem
pochylił się nad jej opaloną twarzą. Pierwszy pocałunek pozostał
nieodwzajemniony. Zaskoczył ją. Drugiemu już się poddała. Objęła go rękami za
szyję, tak, że ledwo utrzymał równowagę. Oparł się dłońmi o łóżko. Jej usta
smakowały jak maliny. Dalej używała tej pomadki, co kiedyś. Z trudem, ale
jednak, odsunął się i opadł na krzesło, lekko dysząc.
- Czekałaś na to, co? – zapytał z wesołym błyskiem w oku. –
Jesteś czasami taka dziecinna.
***
Serce nadal biło
mi jak oszalałe po tym pocałunku. Nie wytrzymałam jego przygniatającego
spojrzenia, spuściłam wzrok i zaczerwieniłam się lekko. „Tak, to właśnie
chciałam osiągnąć, zadowolony?” – miałam ochotę powiedzieć, ale coś mnie przed
tym powstrzymało. Odkaszlnęłam tylko cicho.
- Nataniel pojechał do domu?
- Tak – odparłam.
- Zostawił cię? Co za cham… - zaśmiał się chłopak i założył
nogę, na nogę.
- Nie zgrywaj się. - Spojrzałam na niego z czułością. –
Uwierzyłeś mi?
- Nie.
- To dlacze…
- Dlatego, że chciałem, jasne? – przerwał mi i szybkim
ruchem ręki wygładził rozwichrzone włosy.
Nie odezwałam
się już ani słowem. Ani teraz, ani potem. Spojrzałam tylko na niego i
wyciągnęłam w tamtym kierunku rękę. Zrobił skwaszoną minę i odwrócił głowę. Westchnęłam
cicho. Było już piętnaście minut po drugiej.
***
No, koniec.
Przepraszam za opóźnienia, jak już pisałam, pochłonęły mnie
bieżące sprawy.
Jeśli chodzi o linka, bo było parę pytań, to pozwolę sobie
siebie zacytować:
Ale po prostu chcę
mieć swobodę pisania, a oni daliby pewnie linka innym, żeby się pochwalić,
itd., a tu są sceny z mojego życia i gdyby ktoś to zobaczył, to by się stresował
na spotkaniach. (Nie, nie chodzi o sceny +18)
To tyle.
Em, jadę na wakacje, więc następny rozdział dopiero koło
19.07.
Na razie musicie pocieszyć się tym, mam nadzieję dość
dobrym, rozdziałem. I długim. Jak widzicie, sporo rzeczy się wyjaśniło, ale nie
wiadomo jaka będzie końcówka. Sama się zastanawiam, co w końcu zrobić.
To tyle. Kończę i życzę wam udanych, szczęśliwych wakacji.
Widzimy się za kilkanaście dni. Jestem jeszcze do piątku, więc jakby ktoś miał
jakieś pytania, to śmiało :)
Pozdrawiam, Ayidia.
Rewelacyjny rozdział :0
OdpowiedzUsuńMam nadzieję , że pomiędzy nimi się ułoży i wrócą do siebie ;)
Udanych wakacji pozdrawiam :*
Dzięki. Nie sądziłam, że ktoś tu wcześniej zajrzy :)
UsuńCudowny rozdział. Tak samo jak moja poprzedniczka mam nadzieję że się ułoży i wrócą do siebie. :) Bardzo bym chciała że tak było.
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji i do zobaczenia. :*
Dzięki, oczywiście do rychłego zobaczenia :)
UsuńBłagam, napisz do piątku jeszcze jeden rozdział!!Błagam :(
OdpowiedzUsuńNie dam rady, naprawdę. Mam teraz dużo roboty i pełno spotkań. Nie ma szans, przykro mi :(
UsuńKocham Cię !
OdpowiedzUsuńTeż teraz jadę na wakacje więc i tak bym nie mogła zobaczyć :D
Boski rozdział jak zawsze ;)
Udanego wyjazdu ;*
O.
Przegapiłam czterdziesty, jak to ja, za późno zorientowałam się o nowym, ale jestem. Nie myśl, że zostawię cię tak łatwo.
OdpowiedzUsuńTo jest tak, że Srajtaniela nie rozumiem. Niby taki grzeczny i idealny, a tu taki chuj za przeproszeniem. To wszystko było przez niego zaplanowane. Ja wiedziała, że on za tym stoi. Kastiel nigdy by jej tak po prostu nie zostawił. A jeszcze to, jak tak słodko wrócił do tego szpitala... Ach, rozmarzyłam się. Chciałabym mieć takiego faceta jak on xD
Miłych i udanych przede wszystkim wakacji życzę!
Pozdrawiam <3
A ja mam kogoś takiego, na kim się wzoruję. Pozdrowienia dla niego za dzisiaj, hah :)
UsuńDziękuję! :)
Świetny rozdział:D Udanego wyjazdu;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńEhh...Szkoda ;( Ale i tak Cię KOCHAM, he he ;** Jesteś moją uokchaną blogerką(poza Samantą Leśniak, ale ki xd). Dobra, powtórzę po raz tysięczny te słynne słowa: " Masz talent dziewczyno" ;** I pisz, pisz i pisz tak dalej :) Aż dobijesz do tysięcznego rozdziału na tym blogu xdd. Zakochałam się w tobie *.* Ożenię się z tobą i ty do końca życia będziesz mi pisać opowiadania o Kastielu i Olce ^^ Ha ha ha z tym ostatnim zdaniem to jebłam(za przeproszeniem) :D. Uff...Chyba to jest mój pierwszy w życiu tak dłuuuuugi komentarz :O. Czuj się Ayidio zaszczycona ^^
OdpowiedzUsuńhttp://zagubiona-sf.blogspot.com/ <-- byłoby miło jakby ktoś tu wpadł ;DD
Dzięki, dzięki :)
UsuńAle wiesz, z tymi rozdziałami to różnie jest i nie wiem, czy zadowoliłyby Cię do końca życia xD
Oj tam, oj tam. Docenię twój trud, żono moja xd zamiast obiadu chce opowiadanie o Olce i Kaziku ^^
Usuńzagubiona-sf.blogspot.com, zajrzałabyś i skomentowała co o nim sądzisz? :P
Zajrzę, ale pewnie nie będę stałym gościem, bo zwyczajnie nigdy nie kręciło mnie czytanie blogów, sorka :)
UsuńDzięki za odwiedziny ;D
UsuńJejku jeeeeejku ^^ Kastiel ;****** jezuniu jak ja wytrzymam tyle czasu ;< rozdział boskiiiiiiiii !!!!! Kocham kocham kocham kocham !!!! Wredny Nathaniel ;-;
OdpowiedzUsuńŻyczę miłych wakacji i duzooooooo Weny na następny rozdział, który bedzie długo przezemnie oczekiwany ;3 hahahahahha kocham to opowiadanie *.*
Dziękuję, rozdział tak jak mówiłam, 19.07.
UsuńRaczej się wyrobię :)
Grace Salvatore jest córką Damona. Jedyna zasada jakiej miała przestrzegać - NIE spotykać się z Kol'em Mikaelson'em. Dziewczyna robi zupełnie na odwrót i wkrótce będzie ją to dużo kosztować.
OdpowiedzUsuńhttp://thevampires-kol.blogspot.com/
Zdecydowanie jeden z lepszych rozdziałów jakie ostatnio dodałaś :)Jak chyba każdego twój blog mnie wciągnął do tego stopnia że się uzależniłam :)Niewyobrażam sobie żebyś przestała to pisać -jedna z wielu fanek
OdpowiedzUsuńO, miło słyszeć. Ten rozdział jest moim zdaniem trochę inny niż reszta, taki jakiś mnie nastrój dopadł wtedy ;)
UsuńHihi wróciłam a tobie Ayidia życzę miłego wyjazdu co do rozdziału...
OdpowiedzUsuńwow ^.^ postarałaś się dziewczyno! Jest świetny! czekam na kolejny
Buziaki :*:*
Och, no faktycznie, włożyłam w ten rozdział więcej serca niż w inne. ;)
UsuńZajrzycie?
OdpowiedzUsuńhttp://dumkanatrzyserca.blogspot.com/
Super rozdział.Masz talent dziewczyno.Mam nadzieję,że Kastiel będzie z Oliwią.Życzę udanych wakacji i czekam z niecierpliwościom na kolejny rozdział.😊😊😊♥♥♥🌴🐩
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńNastępny dziewiętnastego.
Mam nadzieję,że następny rozdział będzie bo bym chyba oszalała gdybyś skończyła pisać. Masz talent, a talenty trzeba rozwijać. Nie wiem ile masz lat, lecz wiem tyle, że bardzo dojrzale piszesz i jestem wręcz zachwycona, ze trafiłam na twój blog. Przeczytałam wszystko w 2 dni i sama już robie scenariusze w myślach jakby mogło być. Mam nadzieję, że doczekam sie szybko nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńBędzie następny, będzie :)
UsuńMam szesnaście lat i w życiu nie pomyślałabym, że dojrzale piszę. Raczej tak chaotycznie, ale czadowo, że ktoś inaczej myśli :)
Miło, że naprawdę się to komuś podoba.
Następny 19.07.
Zapraszam serdecznie.
16? A ja myślalam, że coś koło 14 xd mam starszą żonę xd
UsuńEch, nie, stary koń ze mnie. Cieszę się, że już mi czternastka minęła ;)
Usuńniecierpliwie czekam
OdpowiedzUsuń19.07. :)
UsuńDobra, komentuje.
OdpowiedzUsuńPrzez cztery dni czytałam twoje opowiadanie. I wiesz co, zakochałam się. Na początku wybuchłam śmiechem, przez nazwę. Wybacz, ale śmieszna jest. Jakbyś nie mogła po prostu zastosować "uwięziona między niebem i piekłem".
Ale jak zaczęłam czytać... Ja pierdykam, zakochałam się *o* Od początku byłam za Kastielem... Boże, jak ja ryczałam, jak on wyjechał, a jak wrócił i się tak zachował wobec Oliwii... nie ukrywam, wkur**** się. Ale skapnęłam się, że maczał w tym palce Nataniel. Gnojek jeden... Dobra, wczułam się xD
Mam nadzieję, że Oliwka będzie z Kastielem, że on jej uwierzy, bo ja kuźwa się w nią wczułam, jakbym to ja była tą bohaterką xD Nie wybaczę ci, jeżeli zaprzepaścisz wszystkie chwile Olci i Kastiela, on ją dalej kocha, ok?
Czekam na kolejny rozdział...
Całuje, Kaori
www.too-many--feelings.blogspot.com
Nazwa, bo to oparte na grze :)
UsuńNo, zobaczy się. Nie wiem, czy nie podejmę bardziej drastycznego kroku i nie zostawię Oliwii samej xD
świetne jak zawsze czekam na następny
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńNastępny już 19.07.
Cześć Ayidio!
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było-byłam w górach. Rozdział świetny. Teraz nie wiem czy być po stronie Nataniela czy Kastiela... Pisz dalej! Nie mogę się doczekać piątku! Całujęęęęęęęęęęęęęęęęęę
Zuzia
Piszę, piszę. No nie wiem, którego wolisz, ale wiem jedno - następny rozdział 19.07 i to pewne ;)
UsuńHejka!
OdpowiedzUsuńChciałabym cię spytać o jedno. Czy wolisz Nataniela czy Kastiela ? Takie dziwne pytanko
Eee, ja chyba wolę Kastiela, ale jeśli miałabym jakiegoś wybierać, to Armina. :)
UsuńJak skończysz ten blog do końca dokończ ten drugi o Hatsunie Miku plissssssssss :)
OdpowiedzUsuńps.Proszę żeby Miku była z Lenem. :) :)
O **** zapomniałam o nim. Szla by to jasny trafił.
UsuńA wiesz, co to niestety znaczy? Że nie mam już do tego serca i niestety muszę usunąć :'(
NIEEEEEEEEEE !!!!!!!!!!!! Proszę nie usuwaj tamtego bloga !!
UsuńCzemu? Nie mam już weny... -.- :'(
UsuńTo opowiadanie strasznie mi się podoba i chciała bym żeby Miku była z Lenem !!!!!
UsuńProszę spróbuj coś wymyślić lub zacznij od nowa !!!!!! Proszę :)
UsuńOsoba, która używa więcej niż trzy wykrzykniki lub pytajniki ma zaburzenia własnej osobowości - Terry Prachett :)
UsuńAnonimie, jak Ayidia nie chce, to nie zmuszaj! ; d
Em, trudno się mówi. Przykro mi, ale straciłam wenę.
UsuńSłyszałam kiedyś o tych wykrzyknikach ;)
Superaśny Teraz mogę spać spokojnie... albo. Nie! Przeczytam jeszcze jeden czy dwa cudne rozdziały a potem będę mogła odpłynąć w objęciach Morfeusza ^.^
OdpowiedzUsuń