Przez całą drogę
do szkoły zastanawiałam się, jak można mieć takiego okropnego pecha?! Przed
samiuteńką bramą potknęłam się o własne sznurowadło i wpadłam w krzaki
czerwonej róży. Oczywiście rozdarłam sobie cały rękawek od bluzki, a do tego
jeszcze miałam poranioną prawą rękę. Przeklinając w myślach własną
niezgrabność, szybko weszłam do szkoły. Skierowałam się prosto do pokoju
gospodarzy, żeby jeszcze przed lekcjami oddać Natanielowi formularz ze
zdjęciem.
- Cześć- powiedziałam na wstępie.
- Witaj, Oliwio. Co ci się stało w rękę?- uderzył mnie jego
oficjalny ton. Musiał być strasznym sztywniakiem.
- Eh, to nic takiego. Potknęłam się. Mam dla ciebie ten
formularz- podałam mu plik kartek
I dodałam, że będę już uciekać, ale on zaproponował, żebym
na niego poczekała, to odprowadzi mnie do klasy, przy okazji pokazując liceum.
Zgodziłam się. Nataniel bez słowa podał mi apteczkę i uśmiechnął się. Moja ręka
rzeczywiście wyglądała okropnie. Zupełnie jakby ją co najmniej lew podrapał.
Grzecznie podziękowałam i przykleiłam sobie plastry.
Po pięciu minutach
wyszliśmy z klasy. Pierwszą lekcję miałam w sali 102. Okazało się, że klasy
nie są liczone od dołu tylko od góry, więc sala znajdowała się na drugim
piętrze. Po drodze Nataniel pokazywał mi ważniejsze miejsca, ale i tak nie za
wiele zapamiętałam, a gdy znaleźliśmy się pod moją klasą, powiedział, że zawsze
mogę do niego przyjść w razie potrzeby. W odpowiedzi uśmiechnęłam się z
wdzięcznością i weszłam do środka. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy
zobaczyłam tego czerwonowłosego chłopaka. Siedział w ostatniej ławce i
bezczelnie na mnie patrzył. Odwróciłam głowę w innym kierunku, ale pech chciał,
że jedyne wolne miejsce było tuż przed nim. Skierowałam się w tamtą stronę i
usiadłam.
- Cześć, jestem Iris, a ty?- wesoło powiedziała ruda
dziewczyna, która zajmowała miejsce obok mnie.
- Oliwia- uśmiechnęłam się do niej. Wydawała się miła.
- Na pewno spodoba ci się u nas w szkole…
- Słuchaj, co to za chłopak z tyłu, ten z czerwonymi
włosami?- przerwałam jej, ale czułam, że wbił wzrok w moje plecy.
- To Kastiel, szkolny gbur.
- Zdążyłam już zauważyć.
- Zaczepiał cię? Powiedz Natanielowi, on mu przemówi do
rozsądku. Od lat są skonfliktowani.
- Nie, to mój pierwszy dzień w szkole, nie chce mieć
z nim kłopotów.
- Jak chcesz, ale uważaj na tego typa.
Na lekcji prawie
nie zwracałam uwagi na nauczycielkę, bo cały czas palił mnie wzrok Kastiela.
Nie mogłam się skupić, a kiedy zadzwonił dzwonek, wybiegłam z klasy jak
oparzona. Wyszłam na dziedziniec i skryłam się za drzewem, żeby trochę
ochłonąć. Zamknęłam oczy.
- Dlaczego wczoraj płakałaś? To przeze mnie?- przede mną
wyrósł jak spod ziemi Kastiel.
- Zostaw mnie- chciałam uciec, ale przycisnął mnie do
drzewa.
- Przeze mnie?
- Nie. Nie wyobrażaj sobie za wiele- popatrzyłam mu prosto w oczy, ale
od razu spuściłam spojrzenie. Był tak blisko mnie, że czułam się bardzo
przytłoczona.
- Ja wiem swoje- uśmiechnął się i nachylił nade mną. Przez
chwilę czułam jego oddech na policzku. Próbowałam coś powiedzieć, ale głos
uwiązł mi w gardle. Kastiel zbliżył swoje usta do moich warg i tak delikatnie
mnie pocałował, że westchnęłam. Zaraz jednak wróciłam na ziemię. To był
bezczelny, arogancki chłopak i zasługiwał na siarczysty policzek, więc
uderzyłam go w twarz. Kastiel syknął i jego oczy przybrały dziki wyraz. W
jednej chwili zmienił się z delikatnego chłopaka we wściekłą bestię.
Zrozumiałam, że nie powinnam była go uderzyć. Teraz może się zemścić, a na
dziedzińcu nikogo nie widziałam. Chwycił mnie za ramię i popchnął. Uderzyłam
głową o konar. Przez chwilę miałam mroczki przed oczami.
- Ratunku!
Usłyszałam jakiś
dziewczęcy głos i chwilę potem uścisk na moim ramieniu się rozluźnił. Zobaczyłam
jakiegoś nieznanego mi blondyna, który okłada pięściami Kastiela. Osunęłam się
na ziemię.
- Nic ci nie jest?- w dziewczynie rozpoznałam Iris.
- Nie. Trochę mi słabo.
- Mówiłam, żebyś na niego uważała.
- Wiem, wiem.
- Iris? Nic jej nie jest? Oliwia, Ola… odezwij się- przecież
ja znałam tego blondyna, to Nataniel. Teraz pochylał się nade mną z zatroskaną
miną. Zaczęłam dziko szlochać. Sama nie wiem dlaczego. Może wychodziły na
wierzch wszystkie moje żale, od dnia śmierci rodziców? Przecież od tamtego wydarzenia
nie płakałam aż do wczoraj. Bezwiednie przytuliłam się do Nataniela. Chłopak
dopiero po chwili, jakoś tak nieporadnie objął mnie swoimi mocnymi ramionami.
Zaczął się delikatnie kołysać.
- Lecę po dyrektorkę- postanowiła Iris i usłyszałam chwilę
potem oddalające się kroki.
- Oliwia, nie ma co płakać. Kastiel jest dla wszystkich taki
niemiły. Już cię więcej nie tknie.
- Ob… Obiecujesz?- chłopak na chwilę znieruchomiał, ale
zaraz odpowiedział:
- Obiecuję.
Przytuliłam się do
jego piersi jak mała dziewczynka do ojca. Tak brakowało mi rodziców. Mamy,
której mogłam wszystko powiedzieć i taty, który umiał mnie rozśmieszyć w każdej
trudnej sytuacji.
Miarowe
postukiwanie obcasów świadczyło o tym, że przyszła pani dyrektor.
- Dziecko, co ci?
- Już wszystko w porządku.
- Zajmiemy się tą sprawą. Przykro mi, że miałaś taką
nieprzyjemną przygodę już pierwszego dnia nauki. Nataniel, zajmij się nią.
Zaprowadź do pokoju gospodarzy i doprowadź do porządku.
- Tak jest, pani dyrektor.
Chłopak wziął mnie
pod ramię i weszliśmy do pokoju, w którym Nataniel wiódł prym. Usiadłam na
krześle i podparłam brodę rękami. Musiałam okropnie wyglądać. Blondyn podał mi
mokry ręcznik i przemyłam sobie twarz. Moje myśli wróciły do pocałunku. Był
taki delikatny… Jakby moje usta musnął skrzydełkami motyl.
- W porządku?
- Tak. Przepraszam. Głupio mi strasznie, że się tak
rozkleiłam, ale miałam słabszy dzień. W dodatku poplamiłam ci koszulę tuszem.
Przepraszam.
- Nie masz za co. Ubranie da się wyprać.
- Pomagasz mi dziś już drugi raz.
- Taka moja rola.
- Masz rozciętą wargę. Daj chusteczkę.
- To nic, nie…- delikatnie otarłam mu krew z ust i brody.
Właśnie w tym momencie wszedł do sali Kastiel. Miał minę jak chmura gradowa i
podbite oko. Odruchowo spuściłam wzrok.
- Co ty tutaj robisz?- wysyczał Nataniel, ale zaraz się
opanował, bo do pokoju weszła dyrektorka. Kastiel zrobił krok do przodu i z
trudem powiedział:
- Sorry.
- W porządku- dalej nie podniosłam wzroku.
- Zadowolona pani?!- usłyszałam jeszcze wściekłe warknięcie
Kastiela i trzask drzwi. Usiadłam na krześle. Sama nie wiedziałam, co o tym
wszystkim myśleć.
Łał. Widzę że zapowiada się tu mały trójkącik ;)Byłam zaskoczona zachowaniem Kastiela ale jeszcze bardziej siłą Oliwi skoro przez nią Kastiel ma podbite oko :D
OdpowiedzUsuńKastiel ma podbite oko przez Nataniela przecież się bili a Olivia tylko dała mu z liścia.
Usuń*-*
OdpowiedzUsuńZ jednej strony wolę Kasa, ale miło by było gdyby Olivia kopnęła go w czuły punkt XD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, świetny :D
Moim zdaniem akcja biegnie zdecydowanie za szybko, drugie spotkanie z Kastielem i już pocałunek? Powinnaś zwolnić, przez ten pośpiech wszystko wygląda trochę sztucznie. Ale muszę ci przyznac, że styl pisania masz bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuń