Po lekcjach
cichutko wymknęłam się ze szkoły. Przez całą drogę wydawało mi się, że ktoś za
mną idzie, więc przyspieszyłam kroku. Weszłam do domu i poszłam na górę do
mojego pokoju. Rozsunęłam pomarańczowe zasłony i wyjrzałam przez okno. Miałam
zamiar pójść potem na koncert. Był taki ładny dzień, że szkoda było siedzieć w
domu. Nagle przeszył mnie lodowaty dreszcz. W okno mojego pokoju z ironicznym
uśmiechem wpatrywał się Kastiel. Cofnęłam się gwałtownie.
Postanowiłam, że
wyjdę na dwór i powiem mu prosto w twarz co o nim sądzę. Na ulicy pełnej ludzi
nic mi przecież nie zrobi.
- Hej, odwal się ode mnie wreszcie- krzyknęłam, zatrzymując
się od niego w odległości pięciu metrów.
- Bo co? Naślesz na mnie blondasa z dyrektorką? Dobre sobie-
zaśmiał się nienaturalnie.
- Co ja ci takiego zrobiłam? Czego ode mnie chcesz?
- Co mi zrobiłaś? Skradłaś mi spokojny sen- powiedział cicho
i wpatrzył się intensywnie w moje oczy. Zarumieniłam się.
- Zadowolona?- szepnął, przybliżając się do mnie. Gdy był
już kilkadziesiąt centymetrów ode mnie, cofnęłam się nieznacznie. Pachniał tak
męsko, a ja zawsze miałam słabość do takich perfum. Sama nie wiedziałam, czego
w tym momencie pragnęłam. Tego, żeby sobie poszedł czy, żeby mnie pocałował. On
nie zrażony moim cofnięciem się, objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.
Delikatnie dotknęłam dłonią jego policzka, a on nachylił się i zaczął mnie
całować. Mocno i z pasją. Trzymał mnie jak swoją własność, nie podobało mi się
to, ale miałam słabość do tego chłopaka. Tak. Miałam do niego słabość.
W pewnym momencie
przestał całować, a ja wolno otworzyłam oczy. Odsunął się ode mnie, jak od czegoś
obrzydliwego i uśmiechnął się tryumfalnie. Poczułam się jak śmieć. Wiedział, że
może zrobić ze mną co tylko zechce. Jak ja w tym momencie nienawidziłam tego
chłopaka. Poczułam do siebie niechęć. Kastiel był okropny i w dodatku
specjalnie mi się nie podobał, ale byłam mu uległa jak owieczka wilkowi.
- Nienawidzę cię- szepnęłam. Zauważyłam, że jego oczy na
moment pociemniały, ale nic nie powiedział. Odwrócił się na pięcie i odszedł, a
ja stałam na chodniku i patrzyłam w ziemię.
***
W szkole szybko
się zaaklimatyzowałam. Minęły co prawda dopiero trzy dni, ale już czułam się tu
jak u siebie. Kastiel więcej się do mnie nie zbliżył. Zresztą na terenie szkoły
miał zakaz. Było piękne piątkowe popołudnie i nie wiedziałam co robić. Wyszłam
do parku
i usiadłam na jednej z wielu ławek.
- Oliwia?
Odwróciłam głowę w
stronę, z której dobiegał głos i uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć, Nataniel.
- Mogę się dosiąść?
- Jasne.
- Nie wiedziałem gdzie się podziać, więc przyszedłem tutaj.
Dobrze trafiłem- uśmiechnął się.
- To tak samo jak ja- mój palec przeszył nagły ból. Syknęłam
i przyjrzałam mu się.
- Co jest? Drzazga ci się wbiła. Daj, wyciągnę ją- Nataniel
zbliżył się do mnie i owionął mnie zapach jego dyskretnych perfum. Przymknęłam
oczy. Jego ramię stykało się z moim i w tamtym miejscu czułam przyjemne
mrowienie.
- Gotowe.
- Boli.
- Bo była duża. Ławki w parku są stare. Jak byłem mały, to
mama zawsze całował moje bolące miejsce. Może tobie też przejdzie- nim zdążyłam
cokolwiek powiedzieć uniósł moją rękę i ostrożnie pocałował w palec. To mnie
tak rozczuliło, że pogłaskałam go po policzku. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
Jego śliczne miodowe oczy były tak blisko moich. Boże, dopiero teraz zauważyłam
jaki jest diabelnie przystojny. Wiedziałam, że jest ładny, ale z bliska wydawał
się jeszcze piękniejszy. Poczułam mrowienie w brzuchu. Tak chciałam, żeby mnie
pocałował, ale on dalej na mnie patrzył. Dotknął mojej dłoni i spojrzał na nią.
Ja też popatrzyłam w tamtym kierunku. Zaczął wodzić palcem wskazującym po mojej
dłoni, a potem kreślił linię coraz wyżej, aż dotarł do ramienia i policzka.
Patrzyłam jak zaczarowana na jego rękę. Przez ciało przechodziły mi wibracje.
Kiedy zatrzymał palec na moich ustach, spojrzałam w jego ciepłe oczy. Spuścił
dłoń na dół, a mój wzrok automatycznie powędrował za nią, dlatego nie
zauważyłam, kiedy się nachylił i delikatnie dotknął ustami mojego policzka.
Poczułam się tak dobrze.
Odsunął się ode
mnie na chwilę i odgarnął mi z czoła grzywkę.
- Normalnie się tak nie zachowuję, ale dzisiaj coś mnie
opętało. Chyba ty- jego oddech przyjemnie łaskotał mnie w kark. Objął mnie i
pocałował po włosach. Wtuliłam się w jego ramię i przymknęłam powieki.
- Kastiel?
ojeju ta końcówka była niesamowicie słodka <33
OdpowiedzUsuńDlaczego mam głupie wrażenie, że wszystko tak pędzi jak pociąg do Krakowa? Ale to tylko moje wyobrażenie, może potem się rozkręci :D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko masz nową czytelniczkę, powinnaś być dumna :)
Dzięki/ Krakowianka
UsuńXDDDD
Nie rozumiem końcówki. On co tam kaman? Ten chłopak w którym się całowała na końcu to był Nataniel czy Kastiel?
OdpowiedzUsuńOjojoj, robi się coraz ciekawiej ;) Tak szybko zdobyć 2 chłopaków :D Ale też byłam zaskoczona czemu na końcu było imię Kaastiela.....
OdpowiedzUsuńKastiel? Nie dziwie się ;)
OdpowiedzUsuńKas pewnie wszystko widział, a Ola go zobaczyła. Jak dla mnie żadna filozofia.
OdpowiedzUsuńJeden front - Kas, drugi - Nat. Nieźle ;)
Rozdział cud, miód, malina. ^.^
To trochę dziwne że dziewczyna jest dopiero parę dni w szkole, a już wszyscy faceci się do niej kleją...
OdpowiedzUsuńWiem, ale oprócz tego, że Oliwia jest śliczna, to byłam młoda i głupia ;)
Usuń