sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział trzeci



    Po lekcjach cichutko wymknęłam się ze szkoły. Przez całą drogę wydawało mi się, że ktoś za mną idzie, więc przyspieszyłam kroku. Weszłam do domu i poszłam na górę do mojego pokoju. Rozsunęłam pomarańczowe zasłony i wyjrzałam przez okno. Miałam zamiar pójść potem na koncert. Był taki ładny dzień, że szkoda było siedzieć w domu. Nagle przeszył mnie lodowaty dreszcz. W okno mojego pokoju z ironicznym uśmiechem wpatrywał się Kastiel. Cofnęłam się gwałtownie.
    Postanowiłam, że wyjdę na dwór i powiem mu prosto w twarz co o nim sądzę. Na ulicy pełnej ludzi nic mi przecież nie zrobi.
- Hej, odwal się ode mnie wreszcie- krzyknęłam, zatrzymując się od niego w odległości pięciu metrów.
- Bo co? Naślesz na mnie blondasa z dyrektorką? Dobre sobie- zaśmiał się nienaturalnie.
- Co ja ci takiego zrobiłam? Czego ode mnie chcesz?
- Co mi zrobiłaś? Skradłaś mi spokojny sen- powiedział cicho i wpatrzył się intensywnie w moje oczy. Zarumieniłam się.
- Zadowolona?- szepnął, przybliżając się do mnie. Gdy był już kilkadziesiąt centymetrów ode mnie, cofnęłam się nieznacznie. Pachniał tak męsko, a ja zawsze miałam słabość do takich perfum. Sama nie wiedziałam, czego w tym momencie pragnęłam. Tego, żeby sobie poszedł czy, żeby mnie pocałował. On nie zrażony moim cofnięciem się, objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Delikatnie dotknęłam dłonią jego policzka, a on nachylił się i zaczął mnie całować. Mocno i z pasją. Trzymał mnie jak swoją własność, nie podobało mi się to, ale miałam słabość do tego chłopaka. Tak. Miałam do niego słabość.
    W pewnym momencie przestał całować, a ja wolno otworzyłam oczy. Odsunął się ode mnie, jak od czegoś obrzydliwego i uśmiechnął się tryumfalnie. Poczułam się jak śmieć. Wiedział, że może zrobić ze mną co tylko zechce. Jak ja w tym momencie nienawidziłam tego chłopaka. Poczułam do siebie niechęć. Kastiel był okropny i w dodatku specjalnie mi się nie podobał, ale byłam mu uległa jak owieczka wilkowi.
- Nienawidzę cię- szepnęłam. Zauważyłam, że jego oczy na moment pociemniały, ale nic nie powiedział. Odwrócił się na pięcie i odszedł, a ja stałam na chodniku i patrzyłam w ziemię.

***

    W szkole szybko się zaaklimatyzowałam. Minęły co prawda dopiero trzy dni, ale już czułam się tu jak u siebie. Kastiel więcej się do mnie nie zbliżył. Zresztą na terenie szkoły miał zakaz. Było piękne piątkowe popołudnie i nie wiedziałam co robić. Wyszłam do parku
i usiadłam na jednej z wielu ławek.
- Oliwia?
    Odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegał głos i uśmiechnęłam się szeroko.
- Cześć, Nataniel.
- Mogę się dosiąść?
- Jasne.
- Nie wiedziałem gdzie się podziać, więc przyszedłem tutaj. Dobrze trafiłem- uśmiechnął się.
- To tak samo jak ja- mój palec przeszył nagły ból. Syknęłam i przyjrzałam mu się.
- Co jest? Drzazga ci się wbiła. Daj, wyciągnę ją- Nataniel zbliżył się do mnie i owionął mnie zapach jego dyskretnych perfum. Przymknęłam oczy. Jego ramię stykało się z moim i w tamtym miejscu czułam przyjemne mrowienie.
- Gotowe.
- Boli.
- Bo była duża. Ławki w parku są stare. Jak byłem mały, to mama zawsze całował moje bolące miejsce. Może tobie też przejdzie- nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć uniósł moją rękę i ostrożnie pocałował w palec. To mnie tak rozczuliło, że pogłaskałam go po policzku. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Jego śliczne miodowe oczy były tak blisko moich. Boże, dopiero teraz zauważyłam jaki jest diabelnie przystojny. Wiedziałam, że jest ładny, ale z bliska wydawał się jeszcze piękniejszy. Poczułam mrowienie w brzuchu. Tak chciałam, żeby mnie pocałował, ale on dalej na mnie patrzył. Dotknął mojej dłoni i spojrzał na nią. Ja też popatrzyłam w tamtym kierunku. Zaczął wodzić palcem wskazującym po mojej dłoni, a potem kreślił linię coraz wyżej, aż dotarł do ramienia i policzka. Patrzyłam jak zaczarowana na jego rękę. Przez ciało przechodziły mi wibracje. Kiedy zatrzymał palec na moich ustach, spojrzałam w jego ciepłe oczy. Spuścił dłoń na dół, a mój wzrok automatycznie powędrował za nią, dlatego nie zauważyłam, kiedy się nachylił i delikatnie dotknął ustami mojego policzka. Poczułam się tak dobrze.  
    Odsunął się ode mnie na chwilę i odgarnął mi z czoła grzywkę.
- Normalnie się tak nie zachowuję, ale dzisiaj coś mnie opętało. Chyba ty- jego oddech przyjemnie łaskotał mnie w kark. Objął mnie i pocałował po włosach. Wtuliłam się w jego ramię i przymknęłam powieki.
- Kastiel? 

9 komentarzy:

  1. ojeju ta końcówka była niesamowicie słodka <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego mam głupie wrażenie, że wszystko tak pędzi jak pociąg do Krakowa? Ale to tylko moje wyobrażenie, może potem się rozkręci :D
    Mimo wszystko masz nową czytelniczkę, powinnaś być dumna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem końcówki. On co tam kaman? Ten chłopak w którym się całowała na końcu to był Nataniel czy Kastiel?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojojoj, robi się coraz ciekawiej ;) Tak szybko zdobyć 2 chłopaków :D Ale też byłam zaskoczona czemu na końcu było imię Kaastiela.....

    OdpowiedzUsuń
  5. Kas pewnie wszystko widział, a Ola go zobaczyła. Jak dla mnie żadna filozofia.
    Jeden front - Kas, drugi - Nat. Nieźle ;)
    Rozdział cud, miód, malina. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  6. To trochę dziwne że dziewczyna jest dopiero parę dni w szkole, a już wszyscy faceci się do niej kleją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ale oprócz tego, że Oliwia jest śliczna, to byłam młoda i głupia ;)

      Usuń