sobota, 9 lutego 2013

Rozdział czternasty

      Kastiel przyszedł dokładnie o dziesiątej. Naszykowałam już przekąski i pościeliłam mu na kanapie. Dziwne, że go tak z domu na noc wypuszczają, ale pewnie to nie pierwszy raz. Na sto procent chodził na jakieś imprezy lub do dziewczyn. No właśnie, ile on miał już sympatii? Pewnie wiele, bo widziałam go z różnymi.
- Kastiel, ile ty miałeś dziewczyn? – zapytałam, bo nie dawało mi to spokoju.
- Czy to ważne?
- Dla mnie tak. Obiecuję, że nie będę się złościć.
- No to raz, dwa, ta blondi, cztery, gdzieś około osiemdziesięciu – uśmiechnął się niepewnie.
- Żartujesz?
- Nie.
- Kastiel!
- Miałaś się nie wściekać.
      Zastanowiłam się, zanim zadałam następne pytanie.
- A spałeś z jakąś? – zaczerwieniłam się mocno.
- Ale pytania zadajesz. Lepiej mnie pocałuj…
- Nie zmieniaj tematu. Tak czy nie?
      Wolałam, żeby wybrał tą drugą opcję. Jakoś nie mogłam go sobie wyobrazić z inną. Byłam zazdrosna nawet o te dawne dziewczyny, bo każda czuła się tak, jak ja, kiedy ją całował, na każdą patrzył takim przenikliwym wzrokiem.
- Wiesz, że inne były tak dla zabawy? Podobały mi się, ale ich nie lubiłem. Żadna nie była za ciekawa, za to nie musiałem się nabiegać, żeby je zdobyć – powiedział i pogłaskał mnie po głowie. Usiadłam wygodniej.
- Odpowiedz na wcześniejsze pytanie – zarządziłam.
- Tak.
- Nie wierzę! Z iloma? Jak mogłeś! – Czułam, że coś ciężkiego osiadło mi na sercu. A więc miały go już inne.
- Chciałem spróbować, jak to jest. Nic dla mnie nie znaczyły, a poza tym nie znałem cię jeszcze. – Spróbował mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
- Dużo ich było? Proszę, powiedz mi. Wolę wiedzieć.
- Nie powiem ci.
- Proszę.
      Pokręcił głową. Na pewno więcej niż jedna. Miałam ochotę go uderzyć, ale wiedziałam, że na przeszłość i tak nie miałam wpływu. Nie byłam z nim wtedy, więc mnie nie zdradził, ale to cholernie bolało, że całował i pieścił inne.
- Było ich dokładnie dwie.
- Kłamiesz.
- Lysander ci powiedział?! Ten dziad… Po co się pytasz, jak wiesz – wymamrotał.
- Było ich dwadzieścia jeden? – spytałam przebiegle, bo widocznie myślał, że już wiem
i sprawdzam, czy powie prawdę.
- Zaniżył moje osiągnięcia, ten gnojek… O w mordę, nie wiedziałaś? Dałem się podejść, jak dziecko – stwierdził z przekąsem.
- Więcej niż dwadzieścia?! Oszalałeś?! To niemoralne…
- Nigdy nie twierdziłem, że jestem specjalnie święty.
      Z tyloma dziewczynami. Musiał być już bardzo doświadczony. Poczułam się nieswojo, bo ja jeszcze nigdy tego nie robiłam. A jak będzie chciał ze mną…? Nie, zbłaźnię się, ale przecież on prędzej czy później zacznie naciskać, bo zatęskni za „wrażeniami”, a jak ja nie zechcę, to pójdzie do innej. To niemożliwe, żeby nie spróbował mnie zaciągnąć do łóżka. O ja głupia, a po co się dzisiaj wprosił?! Zemdleję, nie wiem, czy jestem gotowa, ja mam dopiero siedemnaście lat! To niebezpieczne.
      Zaczęłam panikować. Obserwowałam uważnie każdy gest Kasa, doszukiwałam się dwuznaczności w jego spojrzeniach.
- Oliwka, ja nie chcę od ciebie żadnych dowodów miłości. Nie oczekuję niczego, oprócz twojej obecności w moim życiu – powiedział Kastiel, wyczuwając moje obawy.
- Prędzej czy później będziesz…
- Nie. To się dla mnie nie liczy, za bardzo mi na tobie zależy.
- Ale…
- Olka, nie będę cię do niczego namawiał i nie zrobię niczego wbrew twojej woli. Jesteś taka delikatna, nie mógłbym cię skrzywdzić. One były rozrywką, ty przez te chwile spędzone razem, stałaś się dla mnie ważna. Ale jakbyś mi pozwoliła od czasu do czasu włożyć ręce za bluzkę, to bym się nie obraził, hehe.
      Popatrzyłam na niego niepewnie. Czy mówił prawdę? Pozostaje jeszcze kwestia, czy się powstrzyma, jeśli kiedyś sytuacja wymknie się spod kontroli. Chociaż niedawno, to ja chciałam… Wtedy naprawdę byłabym skłonna to zrobić, ale mnie powstrzymał. Spłonęłam rumieńcem, wspominając tamten dzień.
     Chłopak uniósł brwi do góry i cmoknął powietrze. Ostrożnie się do niego przysunęłam i objęłam jego twarz dłońmi. Czekał, aż zrobię ruch. Usiadłam mu na kolanach i dotknęłam ustami jego ciepłego policzka. Nie wytrzymał i pocałował mnie. Najpierw w górną wargę, potem w dolną, aż wreszcie nasze języki połączyły się. Złapałam go za rękę, a kiedy się od siebie oderwaliśmy, spytałam:
- Uważasz, że moje uszy są za bardzo odstające? 
- Co ty gadasz, są zwyczajne, płaskie – zdziwił się.
- A nos, nie jest za duży?
- Dziewczyno! Ty to lubisz wymyślać głupoty, opanuj się, masz zgrabny nos, nawet mniejszy niż Amber, uprzedzę następne pytanie, proste nogi i świetną figurę, no, może mogłabyś nabrać trochę ciała, bo nie ma za co… eee… nieważne, zadowolona? – Uśmiechnął się zadziornie.
- Tak, ale musisz się cieszyć tym, co masz, czyli moją podobno ubogą w kształty.
- Przeżyję jakoś, chociaż możliwe są operacje powię… Ała…Dobra, żartowałem. To teraz wróćmy do poprzedniego zajęcia… - Chciał mnie objąć, ale się wyślizgnęłam
i włączyłam telewizor. Co za erotoman.
      Kastiel miękko opadł na poduszki i obserwował mnie spod półprzymkniętych powiek. Nie mogło tak być, że każdy chłopak ma ładniejsze oczy ode mnie! Przynajmniej uspokoił moje wątpliwości co do zbyt odstających uszu. Na pewno nie były normalne, ale może nie rzucały się tak w oczy, skoro nie zauważył. Przez nie cały czas chodziłam w rozpuszczonych włosach. Co ja poradzę, że się wstydzę?
      Oglądaliśmy jakąś mało śmieszną komedię, dlatego za bardzo się nie zdziwiłam, że zasnął. Przykryłam go kołdrą i poszłam w jego ślady. Zostałam jednak na kanapie, bo ciepło bijące z ciała chłopaka mnie skutecznie zwabiło. Wsłuchując się w ciszę, wkrótce oddałam się w objęcia Morfeusza.


***


      Rano Kastiela już nie było. Nie zostawił nawet żadnej kartki, ale za bardzo się tym nie przejęłam. Taki już był. Umyłam się, zjadłam i wyszłam do szkoły, po drodze ucząc się na test z biologii. Zupełnie o nim zapomniałam.
      Na pierwszą lekcję przyszłam odrobinę  spóźniona, bo szukałam Kastiela, ale Lysander powiedział mi, że dziś nie będzie go w szkole. Miałam nadzieję, że nie wpakuje się w jakieś kłopoty, bo odznaczał się niezwykle zaczepną naturą.
      Podczas długiej przerwy wszyscy opowiadali sobie o wycieczce, a Armin grał na konsoli. Podeszłam do niego i przywitałam się.
- O cześć, Olcia. Jak leci? Pewnie dobrze, bo ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się i zatrzymał grę.
- Nie słodź mi zbytnio, bo się przyzwyczaję. W co grasz?
- A wiesz co to kod motherlode?
- Oczywiście. Nie sądziłam, że lubisz Simsy.
- Mój brat mnie wciągnął.
- Rozumiem.
- A właśnie. Wydawało mi się, że ktoś cię szukał.
- Kto?
- Nie podniosłem oczu, ale to był chłopak. Miał jakąś sprawę, bo nie zostawał dzisiaj na lekcje – powiedział Armin i zatopił się z powrotem w swojej grze.
- Dzięki. To do zobaczenia.
      Na pewno Kastiel mnie szukał, przecież nie ma go dzisiaj. Ciekawe o co mogło mu chodzić? Otworzyłam szafkę i wypadła z niej czerwona karteczka.
- Dzisiaj o dziewiętnastej w Publicznych Ogrodach. Twój K.  odczytałam jej treść.
      Pewnie przygotował dla mnie coś specjalnego. Już nie mogłam się doczekać i nie pozwoliło mi to skupić na lekcjach. W co ja się ubiorę? Do domu leciałam jak na skrzydłach, czekała mnie wyjątkowa randka z Kastielem. Byłam taką szczęściarą.
     


***



O osiemnastej stanęłam przed lustrem w pełnej gotowości. Założyłam krótką, kobaltową sukienkę, i do tego ciemne baleriny. Myślę, że mu się spodoba, kiedyś w końcu powiedział, że ładnie mi w niebieskim. Byłam tak podekscytowana, że prawie zapomniałam zamknąć drzwi.
      Na miejsce dotarłam piętnaście minut przed czasem. Usiadłam na ławce pod ogromnym cytrusem i odliczałam minuty.
- Pięknie wyglądasz – usłyszałam nad uchem drżący głos i osłupiałam. Przede mną stał Nataniel w eleganckiej koszuli i spodniach od garnituru.
- A co ty tutaj robisz? – spytałam, a jemu zrzedłam mina.
- Jak to co, przecież napisałem ci liścik.
- Ty? Ale było podpisane- Kastiel.
- Było K., a to skrót od Kochany – powiedział, uśmiechając się, a ja zastanowiłam się, czy nie zrobił tego celowo.
      Okazało się, że wynajął restauracyjkę w ogrodach tylko dla nas. Wiedziałam, że Kastiel będzie zły, gdy się dowie, ale nie chciałam zrobić przykrości blondynowi, a poza tym perspektywa spędzenia z nim wieczoru, była niezwykle kusząca. Dałam się ująć pod rękę
i poszliśmy do uroczej sali restauracyjnej. Czekał już na nas stolik, nakryty białym obrusem
i przystrojony fiołkami.
      Kiedy kelner przyjął zamówienie, Nataniel powiedział, ze na drugą część wieczoru przygotował coś lepszego. Uśmiechnęłam się uprzejmie, bo czułam się trochę niezręcznie. Na takich randkach wyobrażałam sobie siebie, jako dorosłą i co najważniejsze, singielkę. Nataniel był bardzo czarujący, taki, jaki powinien być prawdziwy dżentelmen.
      Zjedliśmy w milczeniu. Przeszkadzało mi trochę, że chłopak cały czas dyskretnie na mnie zerka, więc raz po raz wybuchałam śmiechem. Czułam się jak na kolacji zaręczynowej, brakowało tylko pierścionka.
      Po zjedzeniu deseru, blondyn wziął mnie za rękę i kazał zamknąć oczy. Jak to ja, czasami nie mogłam się powstrzymać, by nie zerkać na drogę. Prowadził mnie aleją ogrodową, bo pod stopami czułam lekkie wybrzuszenia płytek. Przeszliśmy jakieś pięćdziesiąt metrów
i nareszcie pozwolił mi spojrzeć na świat zewnętrzny.
      Byliśmy w przystrojonej sali relaksacyjnej. Wszędzie paliły się świece, a oszklone ściany przysłonięto ciemnoróżowymi zasłonami. Westchnęłam z podziwem, a zaraz potem poczułam ciepłą rękę na plecach. Przymknęłam oczy i podniosłam dłoń na wysokość jego policzka. Łaskotał mnie w kark swoim oddechem. Zaczęłam się kołysać w rytm pluskającej, drewnianej fontanny. Obrócił mną, tak, że nasze twarze były na wprost siebie.
- Gdybym ci powiedział, że cię kocham?
      Fala gorąca zalała mi brzuch. Niebezpiecznie blisko znajdowały się nasze usta, czy znowu ulegnę chwili? Złapałam go za rękę, powoli kręcąc głową i poprowadziłam na kanapę. Położyłam brodę na jego głowie i objęłam mocno. Siedzieliśmy tak przez długi czas, aż poczułam na dekolcie ciepłe łzy.
- Jestem w tobie beznadziejnie zakochany – szepnął i przycisnął mnie do siebie. Pocałowałam go po włosach.
      Musiał przeze mnie bardzo cierpieć, serce mi się krajało, ale co miałam zrobić? Wydawało mi się, że już wybrałam, ale czy to był właściwy wybór? Na Natanielu zawsze mogłam polegać, dawał mi odczuć, że zrobi wszystko za jeden uśmiech, a Kastiel, no cóż, traktował mnie trochę, jak swoją własność, ale wiedziałam, że mu zależy. Może nie potrafił tego aż tak dobrze okazywać? Pogubiłam się w tym wszystkim. Poprosiłam Nataniela, żebyśmy już wrócili do domu, przystał na moją propozycję dość niechętnie, ale zaraz wstał i wyszliśmy z ogrodów.
      Milczeliśmy oboje. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć, a on wyglądał na przygnębionego. Szedł zgarbiony, trzymając ręce w kieszeni.
      Nagle moją uwagę przykuł jakiś kształt, leżący na ławce. Zerknęłam zaniepokojona na Nataniela i podeszliśmy tam.
- Kastiel! – krzyknęłam.
      Chłopak leżał w jakiejś dziwnej pozycji i był zupełnie pijany! Poklepałam go po policzku, ale to nic nie dało. Czknął głośno.
- Z-zdradziłas m-mnie…ygh… A teraz i-ichiemy n-n-na jednegyh…- wymamrotał pod nosem.
      Z przerażeniem popatrzyłam na jego spokojną twarz. Mam nadzieję, że to co powiedział, to była tylko pijacka gadanina.
- Nataniel, proszę, pomóż mi go odprowadzić do domu. Wiesz gdzie mieszka? – Spojrzałam błagalnie na chłopaka.
- Wiem, ale pamiętaj, że gdyby nie ty, to zostawił bym go tu na pastwę losu. Nie zasługuje na ciebie.
      Z westchnieniem wziął Kastiela pod ramię, ja zaraz podparłam go z drugiej strony
i ruszyliśmy do domu mojego zapitego prawie do nieprzytomności chłopaka.
      Szło nam się ciężko, bo Kastiel co chwilę zginał kolana i udawał, że jest małpką.
- Co jha z-zfobiłem? …Og-ogon… Ihahaha, ygh… Ne kocha, juh woli i-innych.
      Na pewno mówił o mnie. Musiał widzieć, jak idziemy z Natanielem do ogrodów. Wiedziałam, że coś złego z tego wyniknie, a mimo tego znowu nawaliłam na całej linii.
      Doszliśmy do dużego, białego domu i Nataniel nacisnął dzwonek. Otworzyła nam najpiękniejsza kobieta jaką w życiu widziałam. Była prawdopodobnie przed czterdziestką, miała ogromne brązowe oczy i czarne jak smoła włosy. Kiedy zobaczyła Kastiela, westchnęła.
- Synu, coś ty najlepszego narobił. Dziękuję, że go przyprowadziliście, wejdźcie.
      Wybiła dziesiąta, a my siedzieliśmy w przestronnym, eleganckim salonie. Kobieta zrobiła nam herbaty i ułożyła Kastiela na kanapie. Była bardzo młoda, jak na jego matkę.
- Nataniel, ile to już lat, jak cię u nas nie widziałam, dziesięć? Wyrosłeś. A ty, jak masz na imię? – zwróciła się do mnie i przymknęła na moment orzechowe oczy.
- Oliwia.
- Ja jestem Kasandra. Nie słyszałam o tobie wcześniej. Jesteś dziewczyną Nataniela?
- Nie. – Zarumieniłam się. – Od jakiegoś czasu jesteśmy razem z Kastielem.
- Naprawdę? Nic mi nie mówił… Zresztą nigdy nic nie opowiada o swoim życiu. – Zmarszczyła brwi. – Musisz być wyjątkowa, skoro postanowił z tobą być. Zawsze traktował dziewczyny, jak zabawki, aż tu nagle trafiła kosa na kamień. Mam nadzieję, że sprowadzisz go na dobrą drogę.
      Uśmiechnęłam się, zawstydzona. Nataniel patrzył na mnie, jak na wroga publicznego numer jeden, upiłam więc łyk herbaty, bo nie wiedziałam, gdzie oczy podziać.
- Dziękuję, że go przyprowadziliście. To dla mnie bardzo ważne. Szczególnie tobie Nataniel, jestem wdzięczna. Mimo tego, że, ładnie mówiąc, nie przepadacie za sobą, jednak okazałeś się prawdziwym mężczyzną.
      Dochodziła dwudziesta trzecia, kiedy wreszcie stamtąd wyszliśmy. Nataniel powiedział mi, że ta kobieta urodziła Kastiela, jak miała szesnaście lat, dlatego nigdy nie mieli zbyt dobrego kontaktu. Ona wolała imprezy, niż opiekę nad dzieckiem, dlatego chłopak zaczął zadawać się z podejrzanym towarzystwem. Słuchałam zaciekawiona, bo przecież tak naprawdę nic nie wiedziałam o swoim chłopaku. Kiedy chciałam poruszać takie tematy, wpadał w złość i jeszcze bardziej zamykał się w sobie, więc nie drążyłam głębiej.
      Pożegnaliśmy się z Natanielem pod moim domem i wtedy pierwszy raz pomyślałam, że na tym świecie nie tylko ja jestem sama.


***


      Rano szukałam Kastiela po całej szkole. Znalazłam go dopiero na klatce schodowej. Siedział z Lysandrem na parapecie i popijał wodę z butelki.
- Cześć…
- Nie masz co robić gdzieś indziej? – Uderzył mnie ostry ton Kastiela. O co mu chodziło?
- Chciałam…
- Mała, zjeżdżaj stąd, nie widzisz, że nie mam czasu?
- Kastiel, przesadzasz… - zaczął Lysander, patrząc na mnie ze zmartwieniem, ale przerwał mu mój niezwykle kulturalny chłopak:
- Nie wtrącaj się, a co do ciebie… to nie mamy już o czym rozmawiać. Wynoś się, bo sam cię wyprowadzę.
      Popatrzyłam na niego z niemym wyrzutem, ale tylko westchnął. Lysander dał mi znak, że lepiej by było, gdybym poszła. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam na korytarz. Nie wiem co w niego wstąpiło. Był taki nieprzyjemny i patrzył na mnie z jakąś nieskrywaną pogardą. Musiał nas wczoraj widzieć z Natanielem, nie było innej możliwości. Zakręciło mi się w głowie, bo zrozumiałam, że wszystko zepsułam. Kastiel mi nie wybaczy. Za bardzo nienawidzi Nataniela, to musiał być dla niego wielki cios. Usiadłam na ławce i zakryłam twarz rękami. Jestem cholerną idiotką.



***



      Na lekcjach siedziałam, jak odrętwiała. Za mną, Kastiel wesoło bazgrał coś na kartce. Nie mogłam znieść tej fatalnej atmosfery. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie wsparcie Iris.



***


      Mijały dni. Kastiel unikał mnie, a ja unikałam Nataniela. Czułam, ze mój świat się zawalił. Utknęłam w błędnym kole.



***


      Jednak pewnego deszczowego dnia, natknęłam się przed szkołą na jakiegoś obleśnego typka. Chciał się umówić, ale go spławiłam. Po lekcjach, jak zwykle podeszłam po szafki i zaczęłam się pakować.
- Lalunia, może zmieniłaś zdanie? – Stanął obok mnie ten krępy chłopak sprzed szkoły.
- Nie – odparłam sucho.
      Pewnie namyślał się nad odpowiedzią, bo chwilę milczał. W tym czasie pojawił się Lysander, a zaraz za nim szedł Kastiel, jak zwykle obrażony na cały świat. Otworzył z hukiem swoją szafkę.
- No zgódź się… - dalej naprzykrzał się ten pajac.
- Powiedziałam nie – zaczęłam się już irytować. Kastiel powinien zareagować, nawet jeśli był na mnie wściekły, tymczasem tylko grzebał w swoich rzeczach, całkowicie pochłonięty swoim ego. Na korytarzu ludzie też nie zwrócili na mnie większej uwagi.
- Lubię takie zadziorne kocice… Mrau – zaśmiał się obleśnie, a ja już chciałam odejść, ale złapał mnie za ramię.
- Masz słodkie, malutkie rączki. Muszą nieźle zadowalać facetów, pewnie szmacisz się z pierwsz… - nie dokończył, bo Kastiel nareszcie zareagował i uderzył go z pięści.
- Spadaj gnoju, żebym cię tu więcej nie widział. Startuj do równych sobie…
- Jeszcze się policzymy – rzucił tamten do Kastiela i wyszedł ze szkoły z głupawym uśmieszkiem, masując zarośniętą brodę.
- Dzięki, Kas… - Chciałam się do niego przytulić, ale mnie odepchnął.
- Nie jesteś chyba zbyt bystra. To koniec. Nie spodziewałem się po tobie, że potrafisz tak kłamać, gratulacje. Cały czas jeździłaś na dwa fronty? – warknął, zapinając kurtkę.
- To nie tak… Myślałam, że…
- Mało mnie to obchodzi. Cześć.
      Poszedł, zostawiając po sobie tylko zapach zmysłowych perfum. Przegrałam swoje życie i to moja wina. Tylko moja. Chciałam złapać parę srok za ogon, a przecież nie można się bawić czyimiś uczuciami. Dobrze mi tak.
      Poczułam do siebie odrazę. W tym momencie wiedziałam tylko jedno. Muszę odzyskać zaufanie Kastiela.



***


      Nataniel zbliżał się powoli, a ja czułam narastający strach. Byłam schowana pod łóżkiem, ta skrytka nie zawiodła mnie nigdy. Oby nie zauważył włosów, wystających spod prześcieradła. Serce odmierzało mi czas, co chwilę wstrzymywałam oddech. Jak ja się w tym momencie bałam, tylko sam Pan Bóg wie. Jego kroki nagle ucichły.
- Mam cię! – odsłonił prześcieradło.
      Wydałam z siebie pisk przerażenia, który zaraz przerodził się w śmiech. Znowu mnie znalazł. To już piąty raz. Wyszłam spod łóżka i usiadłam na dywanie. Było tak ciepło, przytulnie. Miałam ochotę na gorącą czekoladę, ale Nataniel nie pozwolił mi zejść do kuchni. Stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek. Nie zadziałało. Dalej stał w przejściu. Widziałam w jego oczach, czego chce, więc nie zastanawiając się długo, zaczęłam rozpinać jego nieskazitelnie białą koszulę. Uśmiechnął się z zadowoleniem i pocałował swoje mięśnie na ramieniu. Westchnęłam z podziwem i pozwoliłam, by pozbawił mnie swetra. Już czułam ten dreszcz podniecenia. Zadziwiające, jak szybko człowiek może się do czegoś przyzwyczaić.
      Opadliśmy miękko na łóżko i zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się wesoło, bo mogłabym sobie rękę uciąć, że nie miał na sobie cienkiego podkoszulka, a teraz materiał ocierał się przyjemnie o moje ciało. Ja już powoli wariuję. Kiedy mocował się z zapięciem stanika, spojrzałam na zegar z kukułką. Zaraz, zaraz. Skąd się tu wziął ten zegar?!


***


      Obudziłam się zlana potem. Moje sny powoli zaczynały przekraczać granicę przyzwoitości. Czyżbym podświadomie tego pragnęła? Pokręciłam głową i przewróciłam się na drugi bok. Zasnęłam.




***
Droga Edyto W.( nie wiem, jak się odmienia ) tym oto sposobem sprawdził się pomysł na miłość do Kastiela. Miałaś nosa, że to wykorzystam ;).


Następny rozdział za parę dni, a może wcześniej, ale przygotowuję się, do komplikowania życia bohaterom, także to wymaga rozwagi.

10 komentarzy:

  1. Dziękuję za wykorzystanie mojego pomysłu. Jesteś kochana Ayidio. Wpadnij czasem do mnie na bolga edyta-wojt.blogspot.com
    PS. Mojego nazwiska się nie da odmienić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  2. Tak myślałam, ale wolałam nie ryzykować ;).
    Na pewno wejdę.

    OdpowiedzUsuń
  3. dajcie szansę natanielowi! Możesz wykorzystać sugestię, żeby potem kastiel się zaczął zmieniać na gorsze i przestał ją tak adorować.... Nataniel by ją pocieszył.... oczywiście to tylko sugestia, ale byłoby fajnie jakby Nataniel dostał szansę i też był szczęśliwy

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem, Oliwia powinna odzyskać Kastiela, a tego Sraniela zostawić w spokoju. Kastiel jest lepszy. Oliwa mysli, że miłość to prosta sprawa... Z Natanielem byłoby to proste. Ale czy prostota nie jest zbyt podejrzana?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie Kastiel rządzi. Niech będzie z nim, błagam!!

    Ps to jest genialne. Nie mogę się oderwać!! Zaraz zawale naukę na test :-) powinnaś te książkę wydać, do księgarń!! Już byłabyś milionerką :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Co to był za koszmarny sen!!! Miziać się z Natem? Ble. Ja tam wolałabym z Kasem lub przynajmniej z Lysiem :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Z Lysiem to wiadomo

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń