Kastiel
przyszedł dokładnie o dziesiątej. Naszykowałam już przekąski i pościeliłam mu
na kanapie. Dziwne, że go tak z domu na noc wypuszczają, ale pewnie to nie
pierwszy raz. Na sto procent chodził na jakieś imprezy lub do dziewczyn. No
właśnie, ile on miał już sympatii? Pewnie wiele, bo widziałam go z różnymi.
- Kastiel, ile ty miałeś dziewczyn? – zapytałam, bo nie
dawało mi to spokoju.
- Czy to ważne?
- Dla mnie tak. Obiecuję, że nie będę się złościć.
- No to raz, dwa, ta blondi, cztery, gdzieś około
osiemdziesięciu – uśmiechnął się niepewnie.
- Żartujesz?
- Nie.
- Kastiel!
- Miałaś się nie wściekać.
Zastanowiłam
się, zanim zadałam następne pytanie.
- A spałeś z jakąś? – zaczerwieniłam się mocno.
- Ale pytania zadajesz. Lepiej mnie pocałuj…
- Nie zmieniaj tematu. Tak czy nie?
Wolałam, żeby
wybrał tą drugą opcję. Jakoś nie mogłam go sobie wyobrazić z inną. Byłam
zazdrosna nawet o te dawne dziewczyny, bo każda czuła się tak, jak ja, kiedy ją
całował, na każdą patrzył takim przenikliwym wzrokiem.
- Wiesz, że inne były tak dla zabawy? Podobały mi się, ale
ich nie lubiłem. Żadna nie była za ciekawa, za to nie musiałem się nabiegać,
żeby je zdobyć – powiedział i pogłaskał mnie po głowie. Usiadłam wygodniej.
- Odpowiedz na wcześniejsze pytanie – zarządziłam.
- Tak.
- Nie wierzę! Z iloma? Jak mogłeś! – Czułam, że coś
ciężkiego osiadło mi na sercu. A więc miały go już inne.
- Chciałem spróbować, jak to jest. Nic dla mnie nie
znaczyły, a poza tym nie znałem cię jeszcze. – Spróbował mnie dotknąć, ale się
odsunęłam.
- Dużo ich było? Proszę, powiedz mi. Wolę wiedzieć.
- Nie powiem ci.
- Proszę.
Pokręcił głową.
Na pewno więcej niż jedna. Miałam ochotę go uderzyć, ale wiedziałam, że na
przeszłość i tak nie miałam wpływu. Nie byłam z nim wtedy, więc mnie nie
zdradził, ale to cholernie bolało, że całował i pieścił inne.
- Było ich dokładnie dwie.
- Kłamiesz.
- Lysander ci powiedział?! Ten dziad… Po co się pytasz, jak
wiesz – wymamrotał.
- Było ich dwadzieścia jeden? – spytałam przebiegle, bo
widocznie myślał, że już wiem
i sprawdzam, czy powie prawdę.
- Zaniżył moje osiągnięcia, ten gnojek… O w mordę, nie
wiedziałaś? Dałem się podejść, jak dziecko – stwierdził z przekąsem.
- Więcej niż dwadzieścia?! Oszalałeś?! To niemoralne…
- Nigdy nie twierdziłem, że jestem specjalnie święty.
Z tyloma
dziewczynami. Musiał być już bardzo doświadczony. Poczułam się nieswojo, bo ja
jeszcze nigdy tego nie robiłam. A jak będzie chciał ze mną…? Nie, zbłaźnię się,
ale przecież on prędzej czy później zacznie naciskać, bo zatęskni za
„wrażeniami”, a jak ja nie zechcę, to pójdzie do innej. To niemożliwe, żeby nie
spróbował mnie zaciągnąć do łóżka. O ja głupia, a po co się dzisiaj wprosił?! Zemdleję,
nie wiem, czy jestem gotowa, ja mam dopiero siedemnaście lat! To niebezpieczne.
Zaczęłam
panikować. Obserwowałam uważnie każdy gest Kasa, doszukiwałam się dwuznaczności
w jego spojrzeniach.
- Oliwka, ja nie chcę od ciebie żadnych dowodów miłości. Nie
oczekuję niczego, oprócz twojej obecności w moim życiu – powiedział Kastiel,
wyczuwając moje obawy.
- Prędzej czy później będziesz…
- Nie. To się dla mnie nie liczy, za bardzo mi na tobie
zależy.
- Ale…
- Olka, nie będę cię do niczego namawiał i nie zrobię
niczego wbrew twojej woli. Jesteś taka delikatna, nie mógłbym cię skrzywdzić.
One były rozrywką, ty przez te chwile spędzone razem, stałaś się dla mnie
ważna. Ale jakbyś mi pozwoliła od czasu do czasu włożyć ręce za bluzkę, to bym
się nie obraził, hehe.
Popatrzyłam na
niego niepewnie. Czy mówił prawdę? Pozostaje jeszcze kwestia, czy się
powstrzyma, jeśli kiedyś sytuacja wymknie się spod kontroli. Chociaż niedawno,
to ja chciałam… Wtedy naprawdę byłabym skłonna to zrobić, ale mnie powstrzymał.
Spłonęłam rumieńcem, wspominając tamten dzień.
Chłopak uniósł
brwi do góry i cmoknął powietrze. Ostrożnie się do niego przysunęłam i objęłam
jego twarz dłońmi. Czekał, aż zrobię ruch. Usiadłam mu na kolanach i dotknęłam
ustami jego ciepłego policzka. Nie wytrzymał i pocałował mnie. Najpierw w górną
wargę, potem w dolną, aż wreszcie nasze języki połączyły się. Złapałam go za
rękę, a kiedy się od siebie oderwaliśmy, spytałam:
- Uważasz, że moje uszy są za bardzo odstające?
- Co ty gadasz, są zwyczajne, płaskie – zdziwił się.
- A nos, nie jest za duży?
- Dziewczyno! Ty to lubisz wymyślać głupoty, opanuj się,
masz zgrabny nos, nawet mniejszy niż Amber, uprzedzę następne pytanie, proste
nogi i świetną figurę, no, może mogłabyś nabrać trochę ciała, bo nie ma za co…
eee… nieważne, zadowolona? – Uśmiechnął się zadziornie.
- Tak, ale musisz się cieszyć tym, co masz, czyli moją
podobno ubogą w kształty.
- Przeżyję jakoś, chociaż możliwe są operacje powię… Ała…Dobra,
żartowałem. To teraz wróćmy do poprzedniego zajęcia… - Chciał mnie objąć, ale
się wyślizgnęłam
i włączyłam telewizor. Co za erotoman.
Kastiel miękko
opadł na poduszki i obserwował mnie spod półprzymkniętych powiek. Nie mogło tak
być, że każdy chłopak ma ładniejsze oczy ode mnie! Przynajmniej uspokoił moje
wątpliwości co do zbyt odstających uszu. Na pewno nie były normalne, ale może
nie rzucały się tak w oczy, skoro nie zauważył. Przez nie cały czas chodziłam w
rozpuszczonych włosach. Co ja poradzę, że się wstydzę?
Oglądaliśmy
jakąś mało śmieszną komedię, dlatego za bardzo się nie zdziwiłam, że zasnął.
Przykryłam go kołdrą i poszłam w jego ślady. Zostałam jednak na kanapie, bo
ciepło bijące z ciała chłopaka mnie skutecznie zwabiło. Wsłuchując się w ciszę,
wkrótce oddałam się w objęcia Morfeusza.
***
Rano Kastiela
już nie było. Nie zostawił nawet żadnej kartki, ale za bardzo się tym nie
przejęłam. Taki już był. Umyłam się, zjadłam i wyszłam do szkoły, po drodze
ucząc się na test z biologii. Zupełnie o nim zapomniałam.
Na pierwszą
lekcję przyszłam odrobinę spóźniona, bo
szukałam Kastiela, ale Lysander powiedział mi, że dziś nie będzie go w szkole.
Miałam nadzieję, że nie wpakuje się w jakieś kłopoty, bo odznaczał się
niezwykle zaczepną naturą.
Podczas długiej
przerwy wszyscy opowiadali sobie o wycieczce, a Armin grał na konsoli.
Podeszłam do niego i przywitałam się.
- O cześć, Olcia. Jak leci? Pewnie dobrze, bo ślicznie
wyglądasz – uśmiechnął się i zatrzymał grę.
- Nie słodź mi zbytnio, bo się przyzwyczaję. W co grasz?
- A wiesz co to kod motherlode?
- Oczywiście. Nie sądziłam, że lubisz Simsy.
- Mój brat mnie wciągnął.
- Rozumiem.
- A właśnie. Wydawało mi się, że ktoś cię szukał.
- Kto?
- Nie podniosłem oczu, ale to był chłopak. Miał jakąś
sprawę, bo nie zostawał dzisiaj na lekcje – powiedział Armin i zatopił się z
powrotem w swojej grze.
- Dzięki. To do zobaczenia.
Na pewno Kastiel
mnie szukał, przecież nie ma go dzisiaj. Ciekawe o co mogło mu chodzić?
Otworzyłam szafkę i wypadła z niej czerwona karteczka.
- Dzisiaj o
dziewiętnastej w Publicznych Ogrodach. Twój K. – odczytałam jej treść.
Pewnie
przygotował dla mnie coś specjalnego. Już nie mogłam się doczekać i nie pozwoliło
mi to skupić na lekcjach. W co ja się ubiorę? Do domu leciałam jak na
skrzydłach, czekała mnie wyjątkowa randka z Kastielem. Byłam taką szczęściarą.
***
O osiemnastej stanęłam przed lustrem w pełnej gotowości.
Założyłam krótką, kobaltową sukienkę, i do tego ciemne baleriny. Myślę, że mu
się spodoba, kiedyś w końcu powiedział, że ładnie mi w niebieskim. Byłam tak
podekscytowana, że prawie zapomniałam zamknąć drzwi.
Na miejsce
dotarłam piętnaście minut przed czasem. Usiadłam na ławce pod ogromnym cytrusem
i odliczałam minuty.
- Pięknie wyglądasz – usłyszałam nad uchem drżący głos i
osłupiałam. Przede mną stał Nataniel w eleganckiej koszuli i spodniach od
garnituru.
- A co ty tutaj robisz? – spytałam, a jemu zrzedłam mina.
- Jak to co, przecież napisałem ci liścik.
- Ty? Ale było podpisane- Kastiel.
- Było K., a to skrót od Kochany – powiedział, uśmiechając
się, a ja zastanowiłam się, czy nie zrobił tego celowo.
Okazało się, że
wynajął restauracyjkę w ogrodach tylko dla nas. Wiedziałam, że Kastiel będzie
zły, gdy się dowie, ale nie chciałam zrobić przykrości blondynowi, a poza tym
perspektywa spędzenia z nim wieczoru, była niezwykle kusząca. Dałam się ująć
pod rękę
i poszliśmy do uroczej sali restauracyjnej. Czekał już na
nas stolik, nakryty białym obrusem
i przystrojony fiołkami.
Kiedy kelner
przyjął zamówienie, Nataniel powiedział, ze na drugą część wieczoru przygotował
coś lepszego. Uśmiechnęłam się uprzejmie, bo czułam się trochę niezręcznie. Na
takich randkach wyobrażałam sobie siebie, jako dorosłą i co najważniejsze,
singielkę. Nataniel był bardzo czarujący, taki, jaki powinien być prawdziwy
dżentelmen.
Zjedliśmy w
milczeniu. Przeszkadzało mi trochę, że chłopak cały czas dyskretnie na mnie
zerka, więc raz po raz wybuchałam śmiechem. Czułam się jak na kolacji
zaręczynowej, brakowało tylko pierścionka.
Po zjedzeniu deseru, blondyn wziął mnie za
rękę i kazał zamknąć oczy. Jak to ja, czasami nie mogłam się powstrzymać, by
nie zerkać na drogę. Prowadził mnie aleją ogrodową, bo pod stopami czułam
lekkie wybrzuszenia płytek. Przeszliśmy jakieś pięćdziesiąt metrów
i nareszcie pozwolił mi spojrzeć na świat zewnętrzny.
Byliśmy w
przystrojonej sali relaksacyjnej. Wszędzie paliły się świece, a oszklone ściany
przysłonięto ciemnoróżowymi zasłonami. Westchnęłam z podziwem, a zaraz potem
poczułam ciepłą rękę na plecach. Przymknęłam oczy i podniosłam dłoń na wysokość
jego policzka. Łaskotał mnie w kark swoim oddechem. Zaczęłam się kołysać w rytm
pluskającej, drewnianej fontanny. Obrócił mną, tak, że nasze twarze były na
wprost siebie.
- Gdybym ci powiedział, że cię kocham?
Fala gorąca
zalała mi brzuch. Niebezpiecznie blisko znajdowały się nasze usta, czy znowu
ulegnę chwili? Złapałam go za rękę, powoli kręcąc głową i poprowadziłam na
kanapę. Położyłam brodę na jego głowie i objęłam mocno. Siedzieliśmy tak przez
długi czas, aż poczułam na dekolcie ciepłe łzy.
- Jestem w tobie beznadziejnie zakochany – szepnął i
przycisnął mnie do siebie. Pocałowałam go po włosach.
Musiał przeze
mnie bardzo cierpieć, serce mi się krajało, ale co miałam zrobić? Wydawało mi
się, że już wybrałam, ale czy to był właściwy wybór? Na Natanielu zawsze mogłam
polegać, dawał mi odczuć, że zrobi wszystko za jeden uśmiech, a Kastiel, no
cóż, traktował mnie trochę, jak swoją własność, ale wiedziałam, że mu zależy.
Może nie potrafił tego aż tak dobrze okazywać? Pogubiłam się w tym wszystkim.
Poprosiłam Nataniela, żebyśmy już wrócili do domu, przystał na moją propozycję
dość niechętnie, ale zaraz wstał i wyszliśmy z ogrodów.
Milczeliśmy
oboje. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć, a on wyglądał na przygnębionego.
Szedł zgarbiony, trzymając ręce w kieszeni.
Nagle moją uwagę
przykuł jakiś kształt, leżący na ławce. Zerknęłam zaniepokojona na Nataniela i
podeszliśmy tam.
- Kastiel! – krzyknęłam.
Chłopak leżał w
jakiejś dziwnej pozycji i był zupełnie pijany! Poklepałam go po policzku, ale
to nic nie dało. Czknął głośno.
- Z-zdradziłas m-mnie…ygh… A teraz i-ichiemy n-n-na
jednegyh…- wymamrotał pod nosem.
Z przerażeniem
popatrzyłam na jego spokojną twarz. Mam nadzieję, że to co powiedział, to była
tylko pijacka gadanina.
- Nataniel, proszę, pomóż mi go odprowadzić do domu. Wiesz
gdzie mieszka? – Spojrzałam błagalnie na chłopaka.
- Wiem, ale pamiętaj, że gdyby nie ty, to zostawił bym go tu
na pastwę losu. Nie zasługuje na ciebie.
Z westchnieniem
wziął Kastiela pod ramię, ja zaraz podparłam go z drugiej strony
i ruszyliśmy do domu mojego zapitego prawie do
nieprzytomności chłopaka.
Szło nam się
ciężko, bo Kastiel co chwilę zginał kolana i udawał, że jest małpką.
- Co jha z-zfobiłem? …Og-ogon… Ihahaha, ygh… Ne kocha, juh
woli i-innych.
Na pewno mówił o
mnie. Musiał widzieć, jak idziemy z Natanielem do ogrodów. Wiedziałam, że coś
złego z tego wyniknie, a mimo tego znowu nawaliłam na całej linii.
Doszliśmy do
dużego, białego domu i Nataniel nacisnął dzwonek. Otworzyła nam najpiękniejsza
kobieta jaką w życiu widziałam. Była prawdopodobnie przed czterdziestką, miała
ogromne brązowe oczy i czarne jak smoła włosy. Kiedy zobaczyła Kastiela,
westchnęła.
- Synu, coś ty najlepszego narobił. Dziękuję, że go
przyprowadziliście, wejdźcie.
Wybiła
dziesiąta, a my siedzieliśmy w przestronnym, eleganckim salonie. Kobieta
zrobiła nam herbaty i ułożyła Kastiela na kanapie. Była bardzo młoda, jak na
jego matkę.
- Nataniel, ile to już lat, jak cię u nas nie widziałam,
dziesięć? Wyrosłeś. A ty, jak masz na imię? – zwróciła się do mnie i przymknęła
na moment orzechowe oczy.
- Oliwia.
- Ja jestem Kasandra. Nie słyszałam o tobie wcześniej.
Jesteś dziewczyną Nataniela?
- Nie. – Zarumieniłam się. – Od jakiegoś czasu jesteśmy
razem z Kastielem.
- Naprawdę? Nic mi nie mówił… Zresztą nigdy nic nie opowiada
o swoim życiu. – Zmarszczyła brwi. – Musisz być wyjątkowa, skoro postanowił z
tobą być. Zawsze traktował dziewczyny, jak zabawki, aż tu nagle trafiła kosa na
kamień. Mam nadzieję, że sprowadzisz go na dobrą drogę.
Uśmiechnęłam
się, zawstydzona. Nataniel patrzył na mnie, jak na wroga publicznego numer
jeden, upiłam więc łyk herbaty, bo nie wiedziałam, gdzie oczy podziać.
- Dziękuję, że go przyprowadziliście. To dla mnie bardzo
ważne. Szczególnie tobie Nataniel, jestem wdzięczna. Mimo tego, że, ładnie
mówiąc, nie przepadacie za sobą, jednak okazałeś się prawdziwym mężczyzną.
Dochodziła
dwudziesta trzecia, kiedy wreszcie stamtąd wyszliśmy. Nataniel powiedział mi,
że ta kobieta urodziła Kastiela, jak miała szesnaście lat, dlatego nigdy nie
mieli zbyt dobrego kontaktu. Ona wolała imprezy, niż opiekę nad dzieckiem,
dlatego chłopak zaczął zadawać się z podejrzanym towarzystwem. Słuchałam
zaciekawiona, bo przecież tak naprawdę nic nie wiedziałam o swoim chłopaku.
Kiedy chciałam poruszać takie tematy, wpadał w złość i jeszcze bardziej zamykał
się w sobie, więc nie drążyłam głębiej.
Pożegnaliśmy się
z Natanielem pod moim domem i wtedy pierwszy raz pomyślałam, że na tym świecie
nie tylko ja jestem sama.
***
Rano szukałam
Kastiela po całej szkole. Znalazłam go dopiero na klatce schodowej. Siedział z
Lysandrem na parapecie i popijał wodę z butelki.
- Cześć…
- Nie masz co robić gdzieś indziej? – Uderzył mnie ostry ton
Kastiela. O co mu chodziło?
- Chciałam…
- Mała, zjeżdżaj stąd, nie widzisz, że nie mam czasu?
- Kastiel, przesadzasz… - zaczął Lysander, patrząc na mnie
ze zmartwieniem, ale przerwał mu mój niezwykle kulturalny chłopak:
- Nie wtrącaj się, a co do ciebie… to nie mamy już o czym
rozmawiać. Wynoś się, bo sam cię wyprowadzę.
Popatrzyłam na
niego z niemym wyrzutem, ale tylko westchnął. Lysander dał mi znak, że lepiej
by było, gdybym poszła. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam na korytarz. Nie
wiem co w niego wstąpiło. Był taki nieprzyjemny i patrzył na mnie z jakąś
nieskrywaną pogardą. Musiał nas wczoraj widzieć z Natanielem, nie było innej
możliwości. Zakręciło mi się w głowie, bo zrozumiałam, że wszystko zepsułam.
Kastiel mi nie wybaczy. Za bardzo nienawidzi Nataniela, to musiał być dla niego
wielki cios. Usiadłam na ławce i zakryłam twarz rękami. Jestem cholerną
idiotką.
***
Na lekcjach
siedziałam, jak odrętwiała. Za mną, Kastiel wesoło bazgrał coś na kartce. Nie
mogłam znieść tej fatalnej atmosfery. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie
wsparcie Iris.
***
Mijały dni.
Kastiel unikał mnie, a ja unikałam Nataniela. Czułam, ze mój świat się zawalił.
Utknęłam w błędnym kole.
***
Jednak pewnego deszczowego dnia, natknęłam
się przed szkołą na jakiegoś obleśnego typka. Chciał się umówić, ale go
spławiłam. Po lekcjach, jak zwykle podeszłam po szafki i zaczęłam się pakować.
- Lalunia, może zmieniłaś zdanie? – Stanął obok mnie ten krępy
chłopak sprzed szkoły.
- Nie – odparłam sucho.
Pewnie namyślał
się nad odpowiedzią, bo chwilę milczał. W tym czasie pojawił się Lysander, a
zaraz za nim szedł Kastiel, jak zwykle obrażony na cały świat. Otworzył z
hukiem swoją szafkę.
- No zgódź się… - dalej naprzykrzał się ten pajac.
- Powiedziałam nie – zaczęłam się już irytować. Kastiel
powinien zareagować, nawet jeśli był na mnie wściekły, tymczasem tylko grzebał
w swoich rzeczach, całkowicie pochłonięty swoim ego. Na korytarzu ludzie też
nie zwrócili na mnie większej uwagi.
- Lubię takie zadziorne kocice… Mrau – zaśmiał się obleśnie,
a ja już chciałam odejść, ale złapał mnie za ramię.
- Masz słodkie, malutkie rączki. Muszą nieźle zadowalać
facetów, pewnie szmacisz się z pierwsz… - nie dokończył, bo Kastiel nareszcie
zareagował i uderzył go z pięści.
- Spadaj gnoju, żebym cię tu więcej nie widział. Startuj do
równych sobie…
- Jeszcze się policzymy – rzucił tamten do Kastiela i
wyszedł ze szkoły z głupawym uśmieszkiem, masując zarośniętą brodę.
- Dzięki, Kas… - Chciałam się do niego przytulić, ale mnie
odepchnął.
- Nie jesteś chyba zbyt bystra. To koniec. Nie spodziewałem
się po tobie, że potrafisz tak kłamać, gratulacje. Cały czas jeździłaś na dwa
fronty? – warknął, zapinając kurtkę.
- To nie tak… Myślałam, że…
- Mało mnie to obchodzi. Cześć.
Poszedł,
zostawiając po sobie tylko zapach zmysłowych perfum. Przegrałam swoje życie i
to moja wina. Tylko moja. Chciałam złapać parę srok za ogon, a przecież nie
można się bawić czyimiś uczuciami. Dobrze mi tak.
Poczułam do
siebie odrazę. W tym momencie wiedziałam tylko jedno. Muszę odzyskać zaufanie
Kastiela.
***
Nataniel zbliżał
się powoli, a ja czułam narastający strach. Byłam schowana pod łóżkiem, ta
skrytka nie zawiodła mnie nigdy. Oby nie zauważył włosów, wystających spod
prześcieradła. Serce odmierzało mi czas, co chwilę wstrzymywałam oddech. Jak ja
się w tym momencie bałam, tylko sam Pan Bóg wie. Jego kroki nagle ucichły.
- Mam cię! – odsłonił prześcieradło.
Wydałam z siebie
pisk przerażenia, który zaraz przerodził się w śmiech. Znowu mnie znalazł. To
już piąty raz. Wyszłam spod łóżka i usiadłam na dywanie. Było tak ciepło,
przytulnie. Miałam ochotę na gorącą czekoladę, ale Nataniel nie pozwolił mi
zejść do kuchni. Stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek. Nie zadziałało.
Dalej stał w przejściu. Widziałam w jego oczach, czego chce, więc nie
zastanawiając się długo, zaczęłam rozpinać jego nieskazitelnie białą koszulę.
Uśmiechnął się z zadowoleniem i pocałował swoje mięśnie na ramieniu.
Westchnęłam z podziwem i pozwoliłam, by pozbawił mnie swetra. Już czułam ten
dreszcz podniecenia. Zadziwiające, jak szybko człowiek może się do czegoś
przyzwyczaić.
Opadliśmy miękko
na łóżko i zaczął mnie całować. Uśmiechnęłam się wesoło, bo mogłabym sobie rękę
uciąć, że nie miał na sobie cienkiego podkoszulka, a teraz materiał ocierał się
przyjemnie o moje ciało. Ja już powoli wariuję. Kiedy mocował się z zapięciem
stanika, spojrzałam na zegar z kukułką. Zaraz, zaraz. Skąd się tu wziął ten
zegar?!
***
Obudziłam się
zlana potem. Moje sny powoli zaczynały przekraczać granicę przyzwoitości.
Czyżbym podświadomie tego pragnęła? Pokręciłam głową i przewróciłam się na
drugi bok. Zasnęłam.
***
Droga Edyto W.( nie wiem, jak się odmienia ) tym oto sposobem sprawdził się pomysł na miłość do Kastiela. Miałaś nosa, że to wykorzystam ;).
Następny rozdział za parę dni, a może wcześniej, ale przygotowuję się, do komplikowania życia bohaterom, także to wymaga rozwagi.
Następny rozdział za parę dni, a może wcześniej, ale przygotowuję się, do komplikowania życia bohaterom, także to wymaga rozwagi.
Dziękuję za wykorzystanie mojego pomysłu. Jesteś kochana Ayidio. Wpadnij czasem do mnie na bolga edyta-wojt.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPS. Mojego nazwiska się nie da odmienić
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTak myślałam, ale wolałam nie ryzykować ;).
OdpowiedzUsuńNa pewno wejdę.
dajcie szansę natanielowi! Możesz wykorzystać sugestię, żeby potem kastiel się zaczął zmieniać na gorsze i przestał ją tak adorować.... Nataniel by ją pocieszył.... oczywiście to tylko sugestia, ale byłoby fajnie jakby Nataniel dostał szansę i też był szczęśliwy
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, Oliwia powinna odzyskać Kastiela, a tego Sraniela zostawić w spokoju. Kastiel jest lepszy. Oliwa mysli, że miłość to prosta sprawa... Z Natanielem byłoby to proste. Ale czy prostota nie jest zbyt podejrzana?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Kastiel rządzi. Niech będzie z nim, błagam!!
OdpowiedzUsuńPs to jest genialne. Nie mogę się oderwać!! Zaraz zawale naukę na test :-) powinnaś te książkę wydać, do księgarń!! Już byłabyś milionerką :D
Hahhahah, nikt by mi nie wydał xdd
UsuńCo to był za koszmarny sen!!! Miziać się z Natem? Ble. Ja tam wolałabym z Kasem lub przynajmniej z Lysiem :P
OdpowiedzUsuńZ Lysiem to wiadomo
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń