Przez ostatnich
kilka dni, w moim życiu nie działo się nic. Cały czas karmiłam się jakimiś
wyobrażeniami, że wszystko jest w porządku. Widziałam Kastiela z co najmniej
sześcioma dziewczynami, no a poza tym… Tak doszłam do wniosku, że nie mam
własnego życia. Postanowiłam wreszcie zająć się tym co lubię, czyli rysowaniem
komiksów i oglądaniem horrorów. Przez pięć dni uzupełniłam wszystkie braki.
Bycie singlem nawet nie jest takie złe, chociaż przyznaję, na początku miałam
chwile słabości.
Nataniel
ostatnio był tak zabiegany, że schudł chyba z pięć kilo, człowiek się wykończy
kiedyś. Zaprzyjaźniłam się też z Arminem, bardzo uprzejmy chłopak. Na dwa dni
wpadła ciocia, zrobiła zamieszanie, sprawdziła, jak sobie radzę i wyjechała do
Włoch, załatwiać interesy.
Dzisiaj szłam do
szkoły w doskonałym nastroju. Od rana wspaniale układały mi się włosy, jak to
niewiele człowiekowi do szczęści potrzeba. Przemierzyłam dziedziniec żwawym
krokiem i otworzyłam drzwi do budynku, po to tylko, żeby po chwili wylądować z
powrotem na twardym betonie. Do ziemi przygniótł mnie Lysander, nie mogłam się
ruszyć i tylko cicho jęknęłam.
- Przepraszam cię najmocniej. Nie chciałem – powiedział i
pomógł mi wstać. Uśmiechnęłam się do niego, ale świeżych siniaków jego
przeprosiny raczej nie wyleczą.
Weszłam do
pokoju gospodarzy z nadzieją, że znajdę tam Nataniela. Miałam szczerą ochotę,
by z nim porozmawiać, chociaż po pewnym śnie, za każdym razem, gdy go
widziałam, mocno się rumieniłam. Siedział przy biurku i nawet nie podniósł
głowy, żeby się przywitać. Cóż było robić, wyszłam, bo nie chciałam mu
przeszkadzać. Zastanawiałam się, czy to normalne, że tylko ja mam pełno wolnego
czasu? Wszyscy się gdzieś śpieszyli.
Do lekcji
zostało piętnaście minut. Poszłam na klatkę schodową, tam się najlepiej
myślało. Otworzyłam cichutko drzwi i zajrzałam przez szparę. Kurde, Kastiel tam
był. Chciałam się wycofać, ale wpadłam na wiadro i przewróciłam się z głuchym
łoskotem. Tylko ja mogłam mieć takiego pecha.
Zdziwiony
chłopak wyszedł zobaczyć co się stało, ale kiedy zorientował się, że na ziemi
leżę ja, przybrał zaciętą minę. Wstałam z godnością i chciałam go wyminąć, ale
złapał mnie za sukienkę. Staliśmy ramię w ramię, blokując drzwi. Ja odwrócona w
jedną stronę, on w drugą. Tak jak w życiu.
- Kiedyś się naprawdę zabijesz – powiedział cicho i
przeszedł przez próg. Tym razem, to ja go chwyciłam za kurtkę.
- Przepraszam! Głupio wyszło. Wtedy to było tylko…
- Nie tłumacz się. Nie chcę psuć sobie humoru – rzucił i
poszedł do klasy. Usiadłam na schodach. Nie wybaczy mi tak łatwo. W sumie też
bym tak zrobiła na jego miejscu.
Lekcje minęły
jak zwykle szybko, a potem poszłam do parku. Zajęłam wolną ławkę
i wyjęłam książkę do fizyki. Musiałam się nauczyć na jutro
jakichś regułek, ale nie mogłam się skupić, bo jakaś rozchichotana dziewczyna,
siedząca na fontannie, gadała przez telefon jak najęta. Popatrzyłam na nią z
dezaprobatą i z powrotem wsadziłam nos w książkę.
- Cześć, piękna. – Usłyszałam i natychmiast podniosłam
głowę. Do tej trzpiotki przysiadł się Kastiel! Mój Kastiel!
Popatrzyłam na
nich z niedowierzaniem. Co to miało być?! W jednej chwili zapomniałam o fizyce
i nawet o tym, że Kastiel nie jest już moim chłopakiem i podeszłam do nich.
Całowali się właśnie i poza sobą świata nie widzieli. Co za dureń, paru dni bez
dziewczyny nie może wytrzymać?!
Pociągnęłam go z
całej siły za kurtkę, prawie stracił równowagę. Jego lala wyglądała na nieźle
zdezorientowaną, bo patrzyła błędnym wzrokiem to na mnie, to na niego.
- Co ty, do cholery, wyprawiasz? – warknął i otarł usta
rękawem.
- Nie będziesz się przy mnie obściskiwał z innymi! –
krzyknęłam.
- A ty to możesz się kleić do tego chudzielca z klasy B.
Hipokrytka. – Skrzyżował ręce na piersiach.
- Obserwowałeś mnie? – uśmiechnęłam się chytrze.
- Ja… Przechodziłem przypadkiem, ale trudno nie zauważyć
waszych zalotów. – Na jego twarzy wykwitł lekki rumieniec.
- Zaraz, bo nie bardzo rozumiem. Co się tu dzieje? – Ta
drobna dziewczyna posłała Kastielowi pytające spojrzenie. – Kto to jest?
- Taka jedna zazdrośnica. – Popatrzył na mnie wymownie i
złapał tą małą za rękę.
Przewróciłam
oczami. Byłam wściekła! Tak szybko przeszła mu miłość do mnie? Przecież
powinien cierpieć po zdradzie, a nie obskakiwać jakieś inne. Wniosek, jest
taki, że nigdy mu na mnie nie zależało. Chciał mnie pewnie wykorzystać,
zresztą, jak wszystkie.
- Skończyłaś? – spytał drwiąco i objął swoją nową dziewczynę
w pasie.
- Nienawidzę cię. – Z moich oczu popłynęły pierwsze, gorące
łzy.
- I dobrze – rzucił obojętnie.
Odwróciłam się
na pięcie i poszłam prosto do domu. Przekreśliłam w pamięci te wszystkie
chwile, spędzone z Kastielem. To nie mogło nam się udać. Nie pasowaliśmy chyba
do siebie.
Usiadłam na
tarasie i wpatrzyłam się w szumiące zarośla. Właśnie coś we mnie umarło, a to
była nadzieja na powrót Kastiela. Nic dwa razy się nie zdarza, jak to mówiła
znana poetka. Z zmyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Dostałam wiadomość od
Nataniela. Przepraszał, że nie miał dla mnie czasu i obiecał, że zabierze mnie
na jutrzejszy koncert. Odpisałam, że już nie mogę się doczekać i wyłączyłam
telefon. Miałam na razie dość ludzi, ale przynajmniej Nat się odezwał, bo bałam
się, że znienawidził mnie tak, jak Kastiel.
Zrobiło się
chłodno, więc weszłam do środka, starannie zamykając za sobą drzwi. Wczoraj
miałam zły sen i czułam się nieswojo w pustym domu. Naszła mnie ochota, by
zadzwonić do Nataniela. Tak, chyba tak zrobię. Włączyłam telefon i już miałam
wybierać jego numer, kiedy coś twardego uderzyło w okno. Podskoczyłam i dobrą
chwilę zajęło mi zebranie się na odwagę, by wyjrzeć na zewnątrz.
Okazało się, że
pod moim oknem stał zmarznięty Kastiel! Nie mogłam uwierzyć swoim oczom.
- Wpuścisz mnie wreszcie, czy mam zapieprzyć drabinę
strażacką?
Ocknęłam się z
chwilowego stanu odrętwienia i zbiegłam na dół. Uchyliłam drzwi.
- A gdzie twoja ukochana? – zapytałam, siląc się na kpiący
ton.
- Została pod sklepem. Otwórz, bo tu zamarznę.
Wepchnął mnie do
środka i przekręcił klucz w zamku.
- Sorry, że tak bez zapowiedzi, ale matka sprosiła na chatę
swojego gacha i chcieli mnie wciągnąć do rodzinnego grona, zajadającego pyszną
kolacyjkę – powiedział beznamiętnie.
Bez słowa
zrobiłam parę kanapek i podałam mu je z herbatą. Zjadł wszystko. Nie
odzywaliśmy się do siebie, tylko siedzieliśmy i odliczaliśmy minuty. Ta
sytuacja była tak absurdalna, że nie pozostało mi nic innego, oprócz zachowania
spokoju. Siedzę sobie w kuchni o ósmej wieczorem z chłopakiem, którego
zdradziłam i mnie nienawidzi, udajemy, że wszystko jest w porządku, że on niczego nie zrobił dziś w
parku i żadne z nas nie chce się przyznać, że za sobą tęskniliśmy. Tak, on też
tęsknił. Inaczej poszedłby do Lysandra i nie rzucał mi ukradkowych spojrzeń.
- Zostanę na noc – powiedział, jakbyśmy parę godzin temu nie
pokłócili się o obcałowywanie przez niego jakiejś pierwszej lepszej.
- Po tym wszystkim co zrobiłeś, powinnam cię wyrzucić –
stwierdziłam zimno.
- Ty też święta nie byłaś. – Wzruszył ramionami.
To była nasza,
jakże owocna, rozmowa. Rozścielałam mu na kanapie i poszłam pod prysznic. Woda przynajmniej
pozornie zmywała ze mnie cały trud dzisiejszego dnia. Po jakichś piętnastu
minutach rozległo się pukanie do drzwi i wyrzut Kastiela:
- Ile można siedzieć w łazience?!
Nie
odpowiedziałam mu, tylko spłukałam włosy i owinęłam się szczelnie ręcznikiem.
Kiedy w końcu wyszłam, opierał o ścianę. Uśmiechnął się głupio i powiedział, że
można by było nakręcić ze mną film erotyczny, gdybym nosiła większy rozmiar
stanika. Zaczerwieniłam się jak piwonia i trzepnęłam go w ramię. Zaśmiał się
tylko
i wszedł do łazienki.
Przebrałam się w
piżamę i schowałam pod kołdrę. Było tak przytulnie w domu, tym bardziej, że na
zewnątrz zaczął siąpić deszcz. Kastiel już wyszedł z łazienki, bo zgasił
wszystkie światła i słyszałam, jak schodząc po schodach, przeklął na skrzypiący
stopień. Uśmiechnęłam się do siebie i przekręciłam na drugi bok. Wkrótce
zasnęłam.
***
Obudziły mnie
czyjeś ciepłe ręce na plecach. Nieprzytomnie wydałam z siebie jakiś
nieartykułowany dźwięk i usiadłam. Powoli wracałam do rzeczywistości i poznałam
obok siebie Kastiela. Nie wiedziałam o co mu chodzi, no bo jak to, najpierw
umawia się z innymi, a później wskakuje do łóżka byłej dziewczyny.
- Co ty wyprawiasz? – spytałam gniewnie.
- Nic specjalnego. Próbuję cię uwieść – szepnął
zachrypniętym głosem.
- Co?
- Jakbyś tyle nie gadała, to byłabyś fajniejsza…
- Serio? – spytałam niemądrze.
- Nie. Lubię cię pomimo tego gadulstwa.
- Kastiel…
- Nic nie mów. Nie cierpię wyznań. To był wyjątek i nie bój się,
więcej tego nie usłyszysz.
- Kocham cię.
- Coś ty powiedziała?
- To co słyszałeś.
Nastała chwila
ciszy, przerywana jedynie bębnieniem ciężkich kropli deszczu o parapet. Kastiel
siedział nieruchomo, a ja nakryłam się kołdrą, bo zrobiło się bardzo zimno. Nie
wiem ile tak trwaliśmy, ale na pewno długo, bo kiedy w końcu dotknęłam ramienia
chłopaka, było wychłodzone. To ja pierwsza się do niego przysunęłam i okryłam.
Dopiero wtedy objął mnie ramieniem i powiedział:
- Teraz nie będę wiedział, jak się zachować.
- Dlaczego?
- Ktoś to powiedział, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co
oswoiliśmy.
- Lis.
- Kto?
- Nieważne. To jak z nami będzie?
- Nie wiem.
Westchnęłam
cicho i przytuliłam się do jego ramienia. Brakowało mi tego. Byłam tak
zmęczona, że nie pamiętam, kiedy zasnęłam.
***
Obudziłam się o
szóstej nad ranem, cała obolała, bo spałam w jakiejś niewygodnej pozycji,
oparta na ramieniu Kastiela. Zdrętwiała mi cała szyja. Potrząsnęłam chłopakiem,
ale to nic nie dało. Postanowiłam zastosować bardzie radykalne metody. Odkryłam
kołdrę
i włączyłam muzykę. Zerwał się, jak oparzony i od razu
wyrwał mi pilota do wieży. Wyłączył rockowe rytmy i spojrzał na mnie
nieprzytomnie. Wzruszyłam ramionami i opadłam na poduszki.
- Jesteś niemożliwa – mruknął i poszedł do łazienki.
Kiedy wreszcie
znalazłam siłę, by wyjść spod kołdry, jego już nie było. Zostawił mnie bez
słowa, zresztą, to całkiem w jego stylu. Przygotowałam się do szkoły i nie
myślałam więcej o Kastielu, aż do pewnego feralnego zdarzenia.
Na długiej
przerwie poszłam na tyły dziedzińca. Tam gdzie rosły stare wierzby i miał swoją
siedzibę klub ogrodników. Usiadłam na jednym z kamieni pod drzewem i wsłuchałam
się w świergotanie ptaków.
- Kas, nie tutaj… - Usłyszałam ciche jęknięcie i machinalnie
odwróciłam głowę w tamtą stronę.
Na początku nie
dowierzałam własnym oczom, ale stali obok murów szkolnych w pełnej krasie. Mój
chłopak i jakaś blondynka. Kastiel przyciskał dziewczynę do ścinany i namiętnie
ją całował. Zauważyłam też, że pod jej bluzką błądzą ręce chłopaka. Aż tak go
przypiliło, że nie mógł poczekać do końca lekcji?! Nie wiedziałam, co mam
robić, podejść do nich, czy może wycofać się niezauważalnie?
Otarłam łzy
rękawem i wybrałam drugą opcję. Po co ma widzieć, przez niego płaczę? Bydlak.
Jak on mógł tak wczoraj łgać, do tego te gadki o odpowiedzialności. Wykorzystał
mnie po prostu, pewnie chciał się zemścić, a ja głupia wyznałam mu miłość.
Idiotka.
Weszłam do
szkoły zapłakana i od razu pobiegłam w stronę damskiej łazienki, ale po drodze
zatrzymał mnie Armin.
- Co jest? – złapał mnie za ramię i schował Nintendo do
kieszeni spodni.
- Armin, dlaczego chłopcy muszą być tacy podli? –
wychlipałam i zarzuciłam mu ręce na szyję. Zaskoczony chłopak, dopiero po
chwili mnie objął, a ja wtuliłam się w niego mocniej.
- Nie wszyscy tacy są – odparł spokojnie.
Popatrzyłam na
niego przez łzy. Uśmiechał się, ale nie miałam czasu, by mu odpowiedzieć, bo za
plecami usłyszałam szept Nataniela:
- Oliwia?
Nie puszczając Armina,
spojrzałam na chłopaka z ukosa. Miał wymalowane zdziwienie na twarzy i włosy w
nieładzie. Mój pocieszyciel wyjaśnił przewodniczącemu, że ktoś mnie zranił, a
Nataniel natychmiast zarządził, że pójdziemy razem do pokoju gospodarzy.
Armin zręcznie
wyślizgnął się z mojego uścisku i uśmiechnął się pokrzepiająco. Nie chciałam,
żeby odchodził, bo przez ostatnie dni był jedynym pewnym punktem w moim życiu.
Mieliśmy czyste konto, bez żadnych żalów, pretensji czy zazdrości. Gdy wszyscy
zawiedli, on wciąż miał chęć, by ze mną porozmawiać i nie gniewał się, kiedy
przerywałam mu grę swoją głupią paplaniną.
Posłałam
ostatnie spojrzenie Arminowi i już szłam do pokoju gospodarzy z Natanielem.
Chłopak od razu zaczął mnie wypytywać, przez kogo płakałam, czy zrobili mi
krzywdę, ale ja tylko kiwałam się na krześle. Miałam ich wszystkich serdecznie
dość. Natanielowi niby na mnie zależało, ale ostatnio to nawet nie miał czasu, żeby się do mnie uśmiechnąć. Skrzyżowałam
ręce na piersiach i odwróciłam głowę. Wtedy podszedł do mnie i mocno przytulił.
Było całkiem przyjemnie znów poczuć ciepło ciała chłopaka i jego kojący zapach.
Objęłam go w pasie.
- Przepraszam cię, za to, że zachowywałem się ostatnio jak
palant – powiedział.
- Miałeś dużo pracy – odparłam pojednawczo.
- Oboje wiemy, że ro tylko część prawdy. Brałem na siebie
tyle obowiązków, bo chciałem wszystko przemyśleć. Nie wiem, czy jestem w stanie
dalej być tym drugim.
Pogłaskałam go
po głowie. Rzeczywiście, nie miał lekko. Na początku dałam mu wyraźnie do
zrozumienia, że chcę z nim być, potem zaczęłam chodzić z Kastielem, tym, który
mnie kiedyś chciał nastraszyć w parku, a Nataniel wtedy cierpliwie się mną
zajmował. Czy ja jestem jakaś dziwna?
- Nataniel, może zaczniemy wszystko od początku? – zaproponowałam
nieśmiało.
- Wiesz, że to świetny pomysł? Nataniel. – Wyciągnął rękę.
- Oliwia. Miło mi.
Uścisnęliśmy
się, jak dobrzy przyjaciele i chciałam coś powiedzieć, ale zadzwonił dzwonek.
Poszliśmy razem na lekcję. Po drodze zaczepił mnie Armin i spytał, czy wszystko
w porządku. Kiwnęłam głową i wtedy uśmiechnął się z ulgą. Gdy wchodziłam do
klasy, Kastiela jeszcze nie było. Spóźnił się piętnaście minut i zajął swoje
miejsce w ostatniej ławce. Ciekawe, co on tam tak długo robili? Pewnie się
uczyli na biologię o anatomii człowieka. Zacisnęłam pięści w bezsilnej złości.
To był zwykły drań. W dodatku po lekcji miał czelność się jeszcze obściskiwać na
oczach wszystkich z tą blondynką. Nie wierzyłam, że można być aż tak podłym.
Zabawił się mną, moimi uczuciami, a potem śmiał mi się w twarz, że uwierzyłam,
że Buntownik Kastiel może się zmienić.
Przeszłam obok
niego z wysoko podniesioną głową i przysiadłam się do Iris. Patrzyła to na
mnie, to na Kasa, ale się słowem na ten temat nie zająknęła i chwała jej za to.
Tak sobie pomyślałam, że jakbym od początku zajmowała swoje myśli tylko
Natanielem, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
***
Szykowałam się
właśnie na wyjście z przewodniczącym. Mieliśmy iść na jakiś koncert, ale
pomyślałam sobie, że wyciągnę go do parku i tam sobie posiedzimy. Włożyłam na
siebie białą, zwiewną sukienkę i jasnoniebieską dżinsową kurtkę. Wyglądałam w
porządku. Wsunęłam na stopy trampki i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze.
Efekt był na tyle zadowalający, że mogłam spokojnie wyjść z domu.
Nataniel już
czekał w umówionym miejscu, a ja tak jak zamierzałam, uprosiłam go, byśmy
posiedzieli na ławkach w parku. Nie miałam ochoty na hałas. Specjalnie wybrałam
tę, na której po raz pierwszy mnie pocałował w policzek, niestety, ale to już
zawsze coś. Wspomnienia mają magiczną moc.
Nagle obok nas
przebiegł wiewiórka. od razu wstałam i próbowałam ją pogłaskać, ale rude
zwierzę powoli się cofało. Wyprostowałam się.
- Gościu, patrz jaka laska. Ma figurę modelki, się nam
trafiło, nie ma co – usłyszałam za plecami.
- Zamknij się. – Odwróciłam głowę w tamtą stronę i
zobaczyłam lekko zarumienionego Kastiela z jakimś chłopakiem, ubranym na
kolorowo.
- Nie podoba ci się? – spytał ten kolorowy, nie zważając na
to, że wszystko słyszę.
- Chodź już lepiej, bo zaraz ci przywalę – odpowiedział
Kastiel i nie czekając na tamtego, pognał w stronę szkoły.
To zdarzenie
mocno wytrąciło mnie z równowagi. Szczególnie rumieniec Kastiela. Wiele
czytałam o zimnych draniach, którzy nie umieją poradzić sobie ze swoimi
uczuciami i dlatego od nich uciekają, próbują sobie zaprzeczyć przez
zapomnienie. Może on taki był? Tego nie wie nikt, mało kto też wie, jak boli,
gdy widzisz chłopaka, który poprzedniej nocy cię do siebie tulił, a nazajutrz obściskuje
się z inną, dlatego też podeszłam do Nataniela i pociągnęłam go za rękę. Był
zdziwiony, ale nie protestował, kiedy prowadziłam go do domu. Już na tarasie
zaczęliśmy się całować. Było mi wszystko jedno co się stanie. Chciałam poczuć
się kochana i zapomnieć o upokorzeniach ze strony Kastiela. Krótko mówiąc,
pragnęłam zemsty.
Wylądowaliśmy na
kanapie, namiętnie ocierając się o swe ciała. Dotyk chłopaka parzył moją skórę,
a jego słowa rozpalały zmysły. Podwinął mi sukienkę i nieudolnie próbował odpiąć
stanik. Kastiel pewnie nie miałby z tym problemu, w końcu jest specjalistą w
tej dziedzinie… Kastiel.
Nagle spłonęłam
rumieńcem i odsunęłam się od Nataniela. Chłopak wyglądał na zawiedzionego,
próbował mnie jeszcze pocałować, ale pokręciłam głową.
- Przepraszam. Nie mogę tego zrobić – wyszeptałam, nie
patrząc na niego.
Zakończyłam to
tak gwałtownie, jak się zaczęło.
- Nic się nie stało – powiedział, ale czułam, że miał ochotę
na to „poważniejsze zajęcie”.
Założyłam na
siebie katanę. Po prostu coś nie pozwalało mi się jeszcze oddać chłopakowi.
- Chodźmy na ten koncert.
- Kobieta zmienną jest – westchnął Nataniel, ale posłusznie
wstał z łóżka.
***
Na koncert
przyszliśmy o dwudziestej pierwszej. Było już ciemno, ale światła ze sceny
pozwalały jeszcze co nieco zobaczyć. Nataniel trzymał mnie za rękę. Zauważyłam,
że miał niezwykle delikatne dłonie, pewnie od tej papierkowej roboty. Staliśmy
sobie obok muru, aż nagle ktoś krzyknął:
- Ej, ty mała, z blondasem! – Odwróciłam się zdziwiona. –
Tak, ty. – Wołał mnie ten sam chłopak, który szedł z Kastielem przez park,
zresztą, Kas też tam siedział. Nataniel popatrzył na mnie z niepokojem.
- Chcesz zapalić? – spytał tamten.
- Nie, nie chce – wycedził Kastiel, odpowiadając za mnie. No
bezczelność.
- A właśnie, że chcę – powiedziałam buńczucznie i
pociągnęłam Nataniela za rękę.
Kolorowo ubrany
chłopak przedstawił się jako Erwin. Był całkiem sympatyczny, a ja ewidentnie
wpadłam mu w oko. Kastiel siedział z niewzruszoną miną i zaciągał się
papierosowym dymem, a Nataniel mrugał oczami.
- Trzymaj. – Erwin podał mi papierosa, kiedy usiadłam.
- Przewodniczącemu daj – zaśmiał się Kastiel, a Nataniel
zmierzył go morderczym spojrzeniem i grzecznie się wymigał. Uśmiechnęłam się do
niego ciepło i spróbowałam zapalić papierosa, gwałtownie zasysając potem
powietrze. Usłyszałam śmiech chłopaków oraz namowy, żebym spróbowała jeszcze
raz, bo nic z tego nie wyszło. Nataniel popatrzył na mnie ze zgrozą, ale nic
nie powiedział. Siedział wyprostowany, jak struna.
Spróbowałam
jeszcze raz, ale i tym razem się nie udało. A wydawało się to takie łatwe.
- Spokojnie, bo się udusisz, jak będziesz się tak stresowała
– powiedział Kastiel z rozbawioną miną. – Za szybko się zaciągasz.
Ponownie
przyłożyłam papieros, ośliniony już, do ust i zapalając go, szybko wciągnęłam
powietrze. Znowu śmiech.
- Zapal i zaciągniesz się na mój znak – rozkazał Kastiel,
depcząc butem niedopałek.
Tak bardzo
pragnęłam mu pokazać, że potrafię, że wcale nie jestem gorsza od tych jego
panienek. Musiałam mu to udowodnić. Zapaliłam.
- Już, wciągaj.
Wtedy po raz
pierwszy w życiu wdychałam dym papierosowy. Zakrztusiłam się, czując
jednocześnie zawroty głowy. Wstałam, by lepiej odkaszlnąć, ale to nie pomogło.
Upadłabym, gdyby nie Nataniel.
- Chodźmy już –
powiedział.
- Coś ty taki grzeczniutki, blondasku? Chcesz zapalić? –
spytał Erwin, rozpinając swoją pomarańczową kurtkę.
- Nie, dzięki. – Nataniel zmarszczył brwi, kiedy z powrotem
usiadłam na ławce i zaciągnęłam się drugi raz, z takim samym skutkiem, jak
wcześniej. Skrzywiłam się, bo okropnie drapało w gardle, ledwo się
powtrzymałam, żeby nie zwymiotować, do tego oczy niekontrolowanie łzawiły.
Widziałam
rozbawienie w oczach Kastiela i chociaż się nie odzywał, czułam, że był
zaskoczony moją postawą. Muzyka na chwilę umilkła, by znowu ryknąć ogłuszającym
rytmem. Pociągnęłam Nataniela za rękaw, chcąc, żeby usiadł, ale dalej stał jak
kłoda.
- Podobasz mi się, mała – powiedział Erwin i położył mi rękę
na udzie, ale ją strząsnęłam.
Chciałam jeszcze
raz spróbować wciągnąć dym, ale Kastiel wyrwał mi papierosa z ręki
i osądził, że już mam dość. Próbowałam protestować, ale w
sumie dobrze, że to zrobił, bo okropnie kręciło mi się w głowie. Zawsze
sądziłam, że palenie papierosów nie jest straszne, teraz wiem, jak się myliłam,
to było obrzydliwe i wymagało wielkiego samozaparcia, by czując w gardle
drapiący dym nie zwymiotować. Podłapałam spojrzenie Kastiela i odwzajemniałam
je z mściwą satysfakcją, zauważając przy okazji, że w kieszeni ma schowaną całą
paczkę tych trujących kusicieli.
- Szkoda, że Kas popala tylko okazyjnie, bo nie mam z k…
- Zamknij się – Kastiel brutalnie przerwał jego wypowiedź,
prawie zrzucając go z ławki. Proszę, kto by powiedział, że to okazjonalny palacz.
Widocznie było mu wstyd, że nie robi „zakazanych rzeczy” zbyt często, a chciał
zgrywać twardziela.
Uśmiechnęłam się
z politowaniem, wytrzymując niechętne spojrzenie chłopaka
i pogłaskałam Nataniela po ramieniu. Nie bawił się chyba
zbyt dobrze, zresztą, czemu się dziwić, to nie było jego towarzystwo. Moje też
nie, ale ja czerpałam satysfakcję z siedzenia tutaj, bo chciałam udowodnić
Kastielowi, że świat poza nim istnieje i ma się dobrze.
Po jakimś czasie
podszedł do nas jakiś chłopak, typu dres i warknął, że dziewczyna w ostatniej
chwili mu się wywinęła, a już ją prawie miał. Poczułam zażenowanie, bo
towarzystwo w ogóle nie zwracało uwagi na to, że ja też jestem przedstawicielką
płci pięknej i mogą mnie wprawiać w zakłopotanie komentarze na temat kobiecej
budowy ciała. Popatrzyłam na Nataniela, który szeroko otwartymi oczami
wpatrywał się w tego typa, który teraz opowiadał ile panienek udało mu się
dzisiaj…„stuknąć”. Jeśli Kastiel przebywa w takim towarzystwie, to nic
dziwnego, że traktuje dziewczyny przedmiotowo.
Mięśniak
zauważył minę Nataniela, bo przygarnął go do siebie ramieniem i uśmiechnął się,
jak szczwany lis, głaszcząc go po włosach. Wyraz twarzy Nataniela świadczył aż
za dobrze, co sobie w tym momencie myślał.
- Kolega to chyba jeszcze nie bardzo doświadczony w tych
sprawach. – Zaakcentował ostatnie słowa, a Nataniel zaczerwienił się jak
dorodna wiśnia.
- Sądzę, że to nie… - próbował powiedzieć, ale tamten go
przydusił.
- Cichutko, kolega ci znajdzie jakąś panieneczkę. – Rozejrzał
się po okolicy.
- Ale ja już mam…
- Nie wierzę, koteczku, a nawet jeśli to pewnie to
platoniczna miłość – powiedział osiłek, a Kastiel z Erwinem zarechotali, na co
zareagowałam lekkim rumieńcem.
- A więc to ty jesteś jego laską? – teraz zwrócił się do
mnie.
Nie do końca tak
było, ale tak się przestraszyłam jego spojrzenia, że kiwnęłam szybko głową.
- Zrobię ci przysługę i następnym razem cię zachwyci w
sypialni – zaśmiał się, widząc moją zgorszoną minę i zrezygnowanie na twarzy
blondyna.
Nataniel
zupełnie nie wiedział co robić, w dodatku nie miał na tyle siły, żeby wyrwać
się temu chłopakowi, a ja mogłam tylko przepraszająco na niego patrzeć.
- Puść go – poprosiłam grzecznie, ale to był błąd, jak się
później okazało.
- Cienias z ciebie do potęgi. Dziewczyna cię musi bronić –
syknął Kastiel z zadowoloną miną, a Nataniel posłał mi mordercze spojrzenie i
wyprostował się w uścisku mięśniaka. Rzucił hardo, że nie będzie się szlajał z
jakimiś puszczalskimi, bo ma swoją godność, a poza tym ja na niego patrzę.
Chrząknęłam
cicho i uśmiechnęłam do osiłka, jak najpiękniej potrafiłam, ale dalej nie
wypuszczał Nataniela z koleżeńskiego uścisku i jedynym skutkiem osiągniętym
przeze mnie, było świdrowanie mojego ciała błękitnymi oczami tego półgłówka.
Mimowolnie pociągnęłam sukienkę w dół, wywołując tym salwy niepohamowanego
śmiechu chłopaków. Erwin dla żartu nawet próbował mnie zaprosić na kolację do
kościoła. Czy to źle, że nie jestem dziewczyną lekkich obyczajów?
- Lubię cię, mała – powiedział ten macho, który ściskał
Nataniela.
- To Oliwia – rzucił Erwin.
- A ja Derek – przesunął spojrzenie na moje oczy i
uśmiechnął się przelotnie.
Podroczył się
jeszcze przez chwilę z mocno już zestresowanym Natanielem, aż podeszła do nas czerwonowłosa,
niska dziewczyna. Usiadła Kastielowi na kolanach i zaczęła rozpinać mu kurtkę,
ale odepchnął ją, strzelając przy tym oczami na prawo i lewo.
- Kastiel, a co ci? – zawył Derek, klepiąc Nataniela po
plecach.
- Niech sobie przenajświętszy przewodniczący poużywa – warknął
chłopak, próbując zachować rezon.
- Świetny pomysł. A więc ty jesteś tym żałosnym
Srajtanielem? Tyle o tobie słyszałem, gościu, bijesz rekordy popularności,
kiedy Kas się wścieka. Tylko ty potrafisz go tak rozsierdzić, gratulacje –
rzekł Derek. – A teraz zajmij się dziewczyną.
Ta drobna
istota, zrzucona z kolan Kasa, podeszła do Nataniela ze znudzoną miną
i próbowała go pocałować, ale chłopak odsunął głowę,
wściekle miotając się w mocarnym uścisku Dereka.
- Uuu, chłoptaś się jeszcze pewnie nawet nie całował – zawył
tamten, a Nataniel przymknął oczy z irytacji. – To jak jest, całowaliście się,
czy zamierzacie czekać do ślubu? – tym razem zwrócił się do mnie.
- To nie powinno cię interesować. – Uraził mnie jego kpiący
ton, dlatego groźnie popatrzyłam na chłopaka.
- Czyli nie… Chcesz, to ja cię nauczę – szepnął, pewnie w
jego mniemaniu, zmysłowo
i wypuszczając z uścisku Nataniela, podszedł do mnie.
Nataniel,
poprawiając koszulę, próbował, go odciągnąć, ale skończyło się na tym, że
dostał łokciem w nos i wylądował w ramionach czerwonowłosej dziewczyny.
Uderzył mnie zapach alkoholu, wiejący od strony tego osiłka.
Nie wiedziałam, czy żartował, czy mówił poważnie, ale dalej trzymał swoją twarz
blisko mojej i uśmiechał się lubieżnie. Najgorsze było to, że nie mogłam się
odsunąć, bo za mną był przecież bar, o który się opierałam. Erwin wpatrywał się
w nas z rozbawieniem, Nataniel, trzymany na wszelki wypadek za rękę przez
dziewczynę, tamował krew z nosa, a
Kastiel patrzył w ziemię. Byłam mu chyba zupełnie obojętna i traktował mnie jak
naiwną idiotkę, mimo to postanowiłam spróbować.
- Kastiel, proszę, zrób coś – wychrypiałam, odwracając głowę
w jego stronę. Derek uśmiechnął się szerzej i cmoknął mnie w policzek.
- Dobra, zostaw ją, bo dziewczynę do grobu wpędzisz – w
końcu wycedził Kastiel.
- Trochę zabawy nikomu nie zaszkodziło. Niech się uczy
trudnej sztuki całowania – odparował tamten.
- Zaręczam ci, że brała kiedyś lekcje – powiedział Kas, ku
mojemu skonsternowaniu.
- Czego ja się dowiaduję? Bracie, nic nie mówiłeś, że
chodziłeś z tą małą.
- Dobra, koniec – niespodziewanie odezwał się Nataniel i tym
razem już odciągnął zdziwionego Dereka na bok, uwalniając mnie od nieprzyjemnego zapachu alkoholu.
Pociągnął mnie
za rękę i ruszył byle dalej od koleżków Kastiela, a ja usłyszałam jeszcze, że
Erwin krzyczał „Do zobaczenia!”. Z ulgą opuściłam to dziwne towarzystwo, ale
nie uszło mojej uwadze, że Nataniel jest na mnie zły. Co ja mówię był wściekły!
Bez słowa ciągnął mnie w stronę domu i dopiero na werandzie, ostrym tonem
powiedział, że teraz naprawdę przesadziłam i nigdy nie było mu tak wstyd za
kogoś bliskiego. Prawie nazwał mnie kolejną pierwszą lepszą, ale opanował się i
nie wypowiedział tych słów, za to trzasnął drzwiami
i wyszedł z mojego mieszkania, ale zaraz wrócił.
- Skoro lubisz takie rozrywki, to proszę bardzo. Mam dość
odgrywania roli troskliwego pocieszyciela, bo i tak wszystko co najlepsze
dostaje Kastiel! – krzyknął, popychając mnie na ścianę.
Przestraszyłam
się trochę, bo jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Krzyczał, a z
jego oczu tryskały płomienie. Przycisnął mnie do ściany, na co jęknęłam, ale
nie zwrócił na mój ból najmniejszej uwagi, tylko zaczął całować moją szyję. To
było bardzo nieprzyjemne, bo wpijał się wargami w delikatną w tym miejscu skórę
i do tego zaciskał dłonie na moich nadgarstkach, trzymając je w górze.
Próbowałam mu przemówić do rozsądku, ale nic do niego nie docierało, a kiedy
chciałam się wyrwać, prawie zmiażdżył mi ręce. Nie znałam takiego Nataniela, a
moja sytuacja stawał się z minuty na minutę coraz gorsza. Przesunął ustami po
moim dekolcie. Nogi trzęsły mi się ze strachu, bo nikt mnie nie mógł usłyszeć.
Byłam na przegranej pozycji. Poczułam się taka słaba, bo tak naprawdę kobieta
całe życie jest zależna od mężczyzn, zdana na ich łaskę i miłość. Gdyby chcieli
coś zrobić wbrew nam, na pewno nie stawiłybyśmy wielkiego oporu, zważywszy na
niesprawiedliwie rozdzielone atrybuty fizyczne. Spadło to na mnie, jak grom z
jasnego nieba. Zawsze myślałam, że feministki mają dużo racji, ale nawet nic by
nie wskórały, gdyby napadło je stado bydlaków, żądnych przygód. Pomogłaby im
jakaś inna kobieta? Nie sądzę. Opłakiwałam w myślach straszny los płci pięknej,
a Nataniel błądził ustami po moim brzuchu. Zaciskałam usta z odrazy. Nie
poznawałam go, to był zupełnie inny człowiek, którego nawet nie przejednały
moje łzy, spływając na jego włosy. Poczułam, że zaraz zwymiotuję, jeśli nie
przestanie mnie szarpać. Teraz już nawet nie próbowałam przyjąć losu z
godnością. Po prostu wyłam z rozpaczy, upokorzenia i bezsilności. Szarpnęłam
się jeszcze ostatni raz, ale nie pomogło. Powrócił tylko z zachłannymi
pocałunkami na moje usta. Co mogło go tak opętać? Powiedziałam za dużo o jedno
słowo? Może zrobił to Kastiel, Derek? Najpewniej my wszyscy. Sam mi powiedział,
że ma już dość bycia tym drugim. Wiecznie uśmiechnięty, opiekuńczy, pomocny i
grzeczny, taki musiał być, ale czy chciał?
Tak miała się
zakończyć moja niewinna młodość?
CDN…
***
Tego nikt się chyba nie spodziewał, hehe.
O fuck and shit tego się nie spodziewałam Nataniel co isę z tb stało ?!!!!!
OdpowiedzUsuńmasz racje nikt się tego nie spodziewał ...ja nie spodziewałam się zwłaszcza zachowania Nataniela. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle mnie to zaskoczyło po Natanielu bym się tego nie spodziewała... :o kiedy następny rozdział ? :>
OdpowiedzUsuńZa parę dni. Nie wiem dokładnie, bo ostatnio strasznie mi internet szwankuje. Miejmy nadzieję, że jak poprawię błędy, to bez zakłóceń uda mi się dodać w sobotę lub niedzielę.
UsuńPozdrawiam.
Jak ci idzie pisanie ?Uda ci się dziś dodać 16 rozdział ?O której mniej więcej planujesz dodać?
OdpowiedzUsuńO kurczę.. Nie spodziewałąm się tego po grzecznym przewodniczącym. Co do złych chłopców o dobrym sercu to cieżko takiego oswoić oj ciężko.. zapraszam http://blask-gwiazdy-nadziei.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWow, nie spodziewałam się tego. Nie umiem doczekać się kolejnego rozdziału. Będzie dzisiaj ?
OdpowiedzUsuńJest. Przepraszam, że dopiero teraz.
Usuńnataniel zabije cię *powiedziała wchodząc do piwnicy po piłę łańcuchową*
UsuńWitaj Ayida! : )
OdpowiedzUsuńZupełnie przez przypadek odnalazłam Twojego bloga, po prostu wpisując w google słodki flirt, ale w ostatnim momencie przypomniało mi się, że tego dnia grałam już w tę grę. Zainteresowała mnie nazwa Twojego bloga, zatem weszłam i przeczytałam ostatni post. Było już późno, a ja nie mogłam oderwać się od czytania. Zatem po zakończeniu 45 rozdziału postanowiłam zacząć od początku. Czytałam do 2 nad ranem i zakończyłam właśnie na tym rozdziale. Bardzo spodobały mi się Twoje opowiadania i przypomniały mi coś w rodzaju Life Story, które również sama piszę, chętnie przeczytałabym taką książkę, uważam, że by się przyjęła wśród młodzieży. Choć przyznam, że nie lubię czytać, a jeśli już muszę to nie czytam byle czego, nie spodobał mi się Zmierzch, Władca pierścieni, a nawet słynny Harry Potter, a tym bardziej ich ekranizacje. Także w kwestii książek jestem wybredna. Nawet bardzo. Nie mam na myśli kwestii gatunku książki, a raczej jej treść, a to spodobało mi się właśnie w Twoich opowiadaniach.
Gra słodki Flirt jest wspaniała, a Ty jeszcze lepiej ją przeobraziłaś, gdy czytałam te historie czułam się jak świadek tych zdarzeń i również jak Oliwia. Zdania są tak sprecyzowane, że przy wolnym czytaniu osoba daje się ponieść wyobraźni, tak było w moim przypadku. Opowiadania są profesjonalnie napisane, masz bardzo szeroki wachlarz słów, to widać : )
Każdy kto gra w tę grę w miarę zna zachowania postaci, a zatem nie spodziewa się morderstwa wykonanego przez Nataniela i przewrotności Kastiela. To mnie kompletnie zaskoczyło, dlatego GRATULUJĘ pomysłu.
Chciałabym Ci zadać kilka pytań na temat tego bloga, ale prywatnie. Dlatego proszę o kontakt na e-maila: lizmantel@interia.pl lub LizRevenMantel@gmail.com
Dziękuję i czekam na odpowiedź. : )
Dzięki, dzięki, dzięki ♥
UsuńNie wiem co powiedzieć, to powiem tylko, że sprawiłaś mi wielką radość.
Miło usłyszeć takie słowa. Serio, to miód na moje serce i czytając to, miałam wybałuszone oczy ze zdziwienia.
Dziękuję.
I wiem, że późno, ale nie zauważyłam komentarza :|
Nie przejmuj się c: Z kolei teraz ja przepraszam, niedawno przypomniało mi się, że oczekuję Twojej odpowiedzi xd. Byłam zajęta szkołą, pisaniem, przepraszam. Tyle na moje usprawiedliwienie.
UsuńCieszę się, że sprawiłam Ci radość c: .
W porządku :D
UsuńJak to ludzie, o wszystkim zapominają, szczególnie ja :D
I tak też bywa. c:
UsuńWHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT!...
OdpowiedzUsuń*dziesięć minut później*
... WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAT! WHAAAAAAAAAAAAAT!!
CO TO JEST DO JASNEJ ANIELKI!!!!
Nataniel, co się z tobą dzieje!!! Przecież ty nigdy taki nie jesteś!
Zaskoczyłaś mnie tym zachowaniem.
Jednak miałam rację. Zamiana osobowości.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Hahaha :D
UsuńPff Od zawsze nie lubiłam Nata, ale tego to się nie spodziewałam po nim. Śnić mi się będzie ten koszmar po nocach ze mną w roli głównej O_o Tak ja i moja wyobraźnia O_o Tego nie do się ogarnąć O_o
OdpowiedzUsuńCzekam na wejście Kasa i uratowanie Oliwii ^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^.^
o ja p#####lę Nataniel co ci .... Się stalło????
OdpowiedzUsuńW mordę! WTF?! OMG!
OdpowiedzUsuń