–
Zaczekaj. – Szarpnęłam tego eleganckiego chłopaka za rękaw. Wyglądał na
wyjętego z jakiegoś podręcznika do historii epoki wiktoriańskiej.
– O, cześć. Oliwka jeśli się nie mylę – rzucił chłopak i
popatrzył na mnie przelotnie. Jakie miał dziwne te oczy. Zupełnie jak z jakiejś
kreskówki. Rzadki okaz. Zaraz, rzadki okaz? No bez jaj, mówię jak podstarzała
sąsiadka z parteru, schodzę na psy. Zauważyłam lekką irytację na twarzy
chłopaka, więc szybko wzięłam się w garść i wróciłam do rozmowy. Ostatnio
jestem jakaś roztrzepana.
– Chciałam ci podziękować…
– Drobiazg. Teraz jednak cię przeproszę, bo mam próbę.
Miłego dnia. – Odwrócił się plecami
i odszedł. Musiałam głupio wyglądać z rozdziawioną szczęką (no
do jasnej Anielki, co to ma być, że mnie ten chłopak olał?!), bo podeszła do
mnie Iris i namówiła na spacer po dziedzińcu.
Słuchałam jednym
uchem co mówi, bo zobaczyłam Kastiela i całkiem mnie to wytrąciło z równowagi.
Ostatnio zachowywałam się jak wariatka. Latałam za chłopakami jak głupia, a
miałam z tym skończyć. Nie chciałam już nigdy nikomu zaufać, po niedawnym
miłosnym zawodzie. Widać jednak, że nie potrafiłam żyć bez czułości. Może to
przez to, że nie mam rodziców?
Lekcje minęły
bardzo szybko. Z radością spakowałam torbę i opuściłam mury szkoły. Na ławce
przed budynkiem siedział ten „różnokolorowy” chłopak z Kastielem i jakąś
ciemnowłosą lalą. Tuliła się do nich jak koza do butów. Szybko przeszłam obok
nich z wysoko podniesioną głową i skierowałam się w stronę domu.
Był piękny dzień
i zamierzałam nacieszyć się nim jak najdłużej, dlatego poszłam do Publicznych
Ogrodów. Owe ogrody rozciągały się kilkaset metrów wzdłuż rzeki i za murami
skrywały wiele gatunków kwiatów i drzew. W dodatku zagnieździły się tam ptaki i
wszędzie słychać było cichutkie ćwierkanie.
Usiadłam na
murku i oparłam się o ścianę ze szkła. Promienie słoneczne ogrzewały moje
plecy. Było tak miło. Obok mnie przechodzili uśmiechnięci ludzie, nad głową
rosła palma, do szczęścia brakowało mi tylko soczystej gruszki. Miałam na nią
ochotę od samego rana, ale jak to ja, nie poszłam do sklepu, bo za daleko było
i teraz muszę obejść się smakiem
Nagle mój wzrok
przykuła blond czupryna. Nataniel. Nie był sam, szła z nim jakaś szczupła
brunetka. Miała niezwykle lśniące włosy, musiałam zauważyć z przykrością, że
były ładniejsze od moich białawych pasm. Schowałam się za wielką donicą, kiedy
przechodzili
i do moich uszu dotarło kilka słów o jakimś karpiu. Kim była
ta dziewczyna? Wyglądali na szczęśliwych. To chyba nie jego dziewczyna? A jeśli tak, to co ze mną, czy już się nie
liczę? Nic nie poradzę, że jestem egoistką, w końcu on dał mi podstawy do tego,
bym myślała, że jestem dla niego ważna. Przeklęci chłopcy!
Wybiegłam z ogrodu jak oparzona. Miałam
ochotę rzucić się na pierwszego lepszego chłopaka, zrobić zdjęcie, jak się całujemy
i wysłać temu żółtemu konusowi. Ale mnie wkurzył!
Mam wiele wad.
Jestem przewrażliwiona na punkcie włosów, zawsze chcę być w centrum
zainteresowania, wyobrażam sobie, że każdy chłopak się za mną ogląda, jestem
niezdecydowana i łatwo ulegam chwili, ale zdecydowanie najbardziej nie lubię u
siebie tego ciągłego pragnienia bycia adorowaną. Kiedy nie interesuje się mną żaden
chłopak, robię wszystko, żeby zaczął. A ci, którzy mi zawrócili w głowie, muszą
się liczyć z ciągłym dopominaniem się o uwagę.
Jak pewnie każdy
się już domyślił poszłam poszukać Kastiela. Wiem, że to cham i świnia, że
wystawił mnie w parku, prawie zeszłam przez niego na zawał serca, ale on mnie
po prostu pociągał. Mówią, że dziewczyny lubią zimnych drani. Chyba coś w tym
jest.
Tak jak przypuszczałam, był w parku ze swoim
psem. Ucieszyłam się, jak głupia i podążyłam alejką, mając cichą nadzieję, że
do mnie zagada. Na moje nieszczęście, pomyliłam się. Nie powiedział do mnie
nic. Nic. Zupełnie nic! Moja kobieca duma nie pozwoliła mi do niego podejść,
więc poszłam w stronę domu, psiocząc w myślach na mój los, zależny w dużej
mierze od chłopaków.
Minęłam jakichś
dwóch wyrostków i wyszłam z parku. Wyjęłam klucze i już miałam otwierać zamek,
kiedy zobaczyłam Kastiela, ale niestety z jakąś rudą dziewoją. Znowu jakaś
inna?! Co oni się zmówili, żeby popsuć mi humor? Odwróciłam się i napotkałam
spojrzenie chłopaka. Zaraz odwrócił głowę. Przekręciłam klucz i szarpnęłam
klamkę, ale zamek nie puścił. Przekręciłam jeszcze raz. Znowu nic. Chwilę
szarpałam się z drzwiami, aż w końcu zrezygnowana walnęłam z całej siły w
wizjer. Co to ma być?! Mnie to nawet drzwi się zacinają. Usiadłam na
wycieraczce i zaczęłam się zastanawiać kogo poprosić o pomoc. Może sąsiada?
Tak, to chyba dobry pomysł.
Już miałam
wstawać, kiedy usłyszałam cichy śmiech i zza drzewa wyłonił się nie kto inny,
jak Kastiel ze swoim psem.
– Masz problem z tymi drzwiami? – zapytał i wszedł po
schodkach.
– Tak. – Odwróciłam głowę w bok.
Podszedł do mnie i chwilę stał nieruchomo,
aż w końcu wyjął z mojej drżącej dłoni klucze, przesuwając palcami po jej
wnętrzu. Napięłam mięśnie i nielogicznie wstrzymałam oddech, ale wydawało mi
się, że tak opanuję to dziwne mrowienie w brzuchu.
– Jesteś taka głupiutka jak tępa dzida – roześmiał się. –
Nie przekręciłaś zamka na górze.
Spłonęłam
rumieńcem i zadrżałam nad swoją kolosalną głupotą. Co się ze mną dzieje?
– To ja już pójdę – powiedział Kastiel, wyrywając mnie z
chwilowego zamyślenia i odwrócił się plecami.
– Dzięki.
– Nie ma za co. A… i chciałem cię przeprosić – ostatnie
zdanie wypowiedział tak szybko, że ledwo je dosłyszałam. Ale powiedział to na
pewno.
Przeprosił mnie.
Do domu weszłam z uśmiechem na ustach. Może i jestem głupia
czy naiwna, ale ja naprawdę mam słabość do tego chłopaka.
***
Na zawodach przyszedł mi pomysł na rozdział. Trochę nijaki, ale chciałam przedstawić główną bohaterkę. Wiem, że możecie pomyśleć, że jest pustą lalunią, ale już po prostu tak ma, że bez chłopaków żyć nie może, co wcale nie oznacza, że jest durna. Taką ją po prostu wymyśliłam. Będzie postawiona w wielu różnych, czasami trudnych, sytuacjach i dopiero wtedy postarajcie się ją ocenić ;).
Jeszcze ostatnie słowa. Ten blog to dla mnie odskocznia od tekstu, który teraz piszę, a który ma bardzo ciężki klimat, dlatego jest trochę cukierkowato. Mam nadzieję, że wybaczycie.
Pozdrawiam wszystkie kochane czytelniczki, dzięki którym mam motywację, żeby pisać. Następna notka może wieczorem, bo jutro nie idę do szkoły :D.
OMG to jest po prostu super ledwo weszłam do domu i od razu zobaczyłam że dodałaś nowy post masz wyczucie czasu i w dodatku masz niesamowitą wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńchciałam ci jeszcze powiedzieć źe wpadłam na pomysł bo nie wiesz z którym chłopakiem ma Oliwka być więc wybierz chłopaka który ci się najbardziej podoba a potem zrób takie jakby co by było gdyby...
w sensie takim że napiszesz inne wersje np co by się stało gdyby oliwia wybrała Lysandra anie Kastiela :) Mam nadzieję że spodoba ci się ten pomysł
Pisz dalej bo masz talent i świetne pomysły. Chciałam pochwalić też animka z góry: Nieźle kombinujesz, podoba mi się i popieram, ale trochę zmieniłam zamiary - co by było gdyby na początku nie zakochała się w Natusiu tylko od razu w Kastielku ??? Może to wykorzystasz? A może nie? Twoja decyzja. Rób jak chcesz.
OdpowiedzUsuńWiecie, ja już chyba mam pomysł, ale wam nie powiem oczywiście, bo nie będzie niespodzianki ;). Bo na początku dokładnie wiedziałam z kim będzie, ale z czasem każdy spodobał mi się na swój sposób. Tak samo mam w grze, chciałabym być z każdym, a tu się nie da :p.
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysły. Kto wie kiedy się przydadzą?
P.S. Edyta, świetny blog. Przeczytałam go w jeden dzień.
Nat ma być z Melanię, a Kas niech se będzie ze swą Debrah albo Iris. xD Mniam, mniam, Lys jest mój ♥
OdpowiedzUsuńCzytam to opowiadanie całe drugi raz poleciłam je koleżance z klasy która czyta je 3 raz człowieku jesteś bogiem Romansów wiem że piszesz to na początku 2013 a ja na końcu ale mam nadzieję że przeczytasz moją wypowiedz ~Zachwycony Otaku
OdpowiedzUsuńPewnie, że czytam :D Dzięki ^^
UsuńKas przeprosił? Miło, ale się tego nie spodziewałam!!! Jak zwykle rewelka do kwadratu ^.^
OdpowiedzUsuń