środa, 6 lutego 2013

Rozdział dwunasty


      Na plaży byliśmy już po dziesiątej. Słońce grzało jak lampa w wylęgarni dla kurczaków, więc od razu wskoczyliśmy w stroje kąpielowe. Szczególnie głupio wyglądał pan Frazowski w brązowych spodenkach w kwiaty. Jakbym widziała mrówkojada.
      Rozglądnęłam się dookoła w poszukiwaniu Iris. Czułam się mocno niezręcznie w kusym stroju kąpielowym wśród tylu chłopaków. Musiał mi ktoś nasmarować plecy, a wstydziłam się poprosić o to Kastiela. Zresztą nawet nie wiem, gdzie zniknął. Gdy ją w końcu znalazłam, całkiem odparzyłam sobie stopy od gorącego piasku.
- Chodź do wody, ochłodzimy się – powiedziała wesoło i pobiegła w stronę błękitnych fal, zalewających brzeg. Z radością zanurzyłam się w zimnej toni.
      Zaraz wzięli z nas przykład inni i zaczęła się jedna wielka zabawa w chlapanie. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Zostałam podtopiona chyba z tysiąc razy, ale nagle na brzegu moją uwagę przykuło coś, w co nie chciałam na początku wierzyć. Wydawało mi się, że Kastiel leży z jakąś dziewczyną na kocu. Tak, to na pewno był on.
      Wyszłam z wody i stanęłam nad nimi. Leżeli na brzuchach, a on smarował jej plecy. Nie znałam tej rudej siksy, ale chyba wcześniej ją z nim widziałam.
- Pięknie się bawisz beze mnie – warknęłam.
- To tylko koleżeńska przysługa, o co ci chodzi, Olka? – odwrócił się i zmrużył oczy.
      No co za bezczelny typ! Miałam ochotę skopać ich świeżo nasmarowane plecy piaskiem, ale się powstrzymałam. Już ja mu pokażę, nie będzie się więcej za innymi uganiał. Z powrotem poszłam do wody, a on nawet za mną nie krzyknął. Dziad jeden. Byłam wściekła jak burza gradowa, nawet nie zauważyłam, że przede mną stoi jakiś czarnowłosy chłopak, tylko wpadłam na niego z impetem i odbiłam się od jego twardych pleców, lądując w końcu na piasku.
- Nic ci nie jest? – chłopak wyciągnął rękę i pomógł mi wstać.
- Nie. Przepraszam cię.
- Armin jestem – uśmiechnął się.
- Oliwia. Jesteś nowy?
- Tak. Razem z moim bratem, Alexy’ m, niedawno się tu przeprowadziliśmy.
- Na pewno wam się spodoba.
- Idziemy gdzieś usiąść?
      Kiwnęłam głową i poszliśmy pod parasol, który zasłaniał mnie od Kastiela, a szkoda, bo on też mógłby być od czasu do czasu o mnie zazdrosny. Chwilę rozmawialiśmy z Arminem o wszystkim i o niczym, aż w końcu powiedział:
- Masz piękne włosy.
- Dzięki. A ty masz ładny głos, taki ciepły… jak plasterek miodu na kanapce – wypaliłam, czując, że się czerwienię po ostatnim komplemencie.
- Haha. Jesteś słodka.
      Moja twarz przybrała jeszcze głębszy odcień czerwieni, a on do tego się we mnie jeszcze wpatrywał. Taki wstyd. Nie wiedząc co zrobić z rękami, zamierzałam poprawić włosy, ale za mocno się zamachnęłam i walnęłam go w brodę.
- Oj, przepraszam, tak strasznie cię przepraszam. Lepiej stąd pójdę, zanim cię poważniej uszkodzę – wykrzyknęłam.
- Spokojnie, nic się nie stało. Jakaś roztrzepana dzisiaj jesteś. – Jego niebieskie oczy zajaśniały na moment. – Oliwka, bo wiesz… Stanik ci zaraz spadnie.
      Momentalnie spojrzałam w dół. Odwiązały mi się szelki! Jak wstyd, jak ja mu spojrzę w oczy! Dobrze, że całkowicie się nie obsunął. Byłam już czerwona jak burak i ze zdenerwowania nie mogłam zasupłać tych przeklętych pasków. Szamotałam się niespokojnie, aż Armin przytrzymał moje dłonie i sam zawiązał mi szelki. Cały czas się przy tym wesoło uśmiechał.
- Dzięki, ale to wcale nie jest śmieszne – mruknęłam i odwróciłam głowę w bok.
- Przepraszam. Po prostu jesteś taka słodziutka jak się rumienisz – powiedział, a ja miałam ochotę go udusić, bo moja twarz znowu stała się bordowa. Białe włosy jeszcze bardziej to podkreślały, o ja nieszczęśliwa.
      Armin lekko uszczypnął mnie w brodę i powiedział, żebym się uśmiechnęła. Popatrzyłam na niego, udając złość, ale zaraz wybuchłam szczerym śmiechem, widząc jego minę. Porozmawialiśmy chwilę, jak starzy znajomi, a potem poszłam do wody. Całkiem miły ten chłopak.
      Niespodziewanie poczułam czyjeś zimne dłonie na biodrach. Topielec- to była moja pierwsza myśl. Zaczęłam się wyrywać, ale zaraz ujrzałam na nadgarstku rzekomego topielca rzemyk z czerwoną kostką do gitary. Jasne, mogłam się spodziewać, że to Kastiel. Zawsze przychodzi, kiedy się go najmniej spodziewam. Założyłam ręce na piersiach i nie poddałam się kołysaniu. Myślał, że jak mnie przytuli, to będzie wszystko w porządku?
      Przysunął się bliżej i na plecach poczułam jego wyrzeźbiony brzuch. Przeszedł mnie dreszcz, bo błądził palcami po moim nagim brzuchu. Postanowiłam się jednak do niego nie odzywać. Pocałował mnie w szyję, ale tylko się odsunęłam. Usłyszałam ciche westchnienie, a chwilę później znowu objął mnie rękami. Jego ruchy były delikatne, ledwo mnie dotykał, a jakie reakcje u mnie wywoływał. Moje ciało drgało pod każdym, nawet najlżejszym muśnięciem, a on doskonale to czuł, dlatego nie przestawał. Przesunął dłonią  wokół talii i znowu zaczął mną kołysać. Wiedziałam, że niedługo się poddam. Za bardzo podobała mi się ta chwila, żebym mogła się na niego gniewać. Jak chciał, to potrafił być czuły.
      Poczułam, że mnie podnosi. Nie zaprotestowałam, a on powoli niósł mnie w głąb morza. Zawsze uważałam, że woda to najbardziej niebezpieczny z żywiołów, dlatego spróbowałam wybadać nogą grunt, ale już nic nie czułam. Kastiel był ode mnie znacznie wyższy, a chyba on sam szedł już na palcach, albo nawet płynął. Przerażona popatrzyłam w jego brązowe oczy z niemą prośbą, ale uśmiechnął się tylko.
- Teraz mi nie uciekniesz. Jest za głęboko, a pływać to ty chyba za dobrze nie umiesz, skoro się tak boisz. – Rozgryzł mnie. Cholera. – No to teraz nie masz wyjścia, jak tylko mi wybaczyć. Inaczej będziemy tu stać do wieczora.
- Jesteś okropny. To przecież szantaż. Kastiel, nie można wszystkiego załatwiać w ten sposób – powiedziałam.
- Przestań się złościć, moja księżniczko.
- Natychmiast zanieś mnie na brzeg.
- Nie.
      Poczułam się beznadziejnie bezsilna. Byłam zdana na niego, a nie chciałam znowu mu ulec. Tak nie można. Przekraczał wszelkie zasady i nawet nie przeprosił. Poczułam pierwsze łzy, napierające na powieki. Otarłam je pięścią.
- Ola, ty płaczesz? – Przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej. Miałam go serdecznie dość. Zawsze to on kontrolował sytuację, musiałam na niego liczyć. Nie chciałam być uzależniona od jego humorków.
- Przepraszam – rzucił, ale już na dobre się rozkleiłam.
- Oliwia! Co się tam dzieje?! – z dala usłyszałam głos Nataniela. Płynął w naszą stronę, a ja poczułam, że wreszcie ta sytuacja wraca pod kontrolę.
- Odpieprz się, Srajtaśmaku – warknął Kastiel i zacisnął ręce na moim ciele. Syknęłam cicho.
- Nataniel, zabierz mnie na brzeg – poprosiłam i kiedy był już bardzo blisko, wyślizgnęłam się z kastielowych ramion i złapałam go za szyję.
       Podłapałam jeszcze obrażone spojrzenie chłopaka, ale nie chciałam o nim na razie myśleć. Zawiodłam się na nim, na jego dziecinnej postawie. Objęłam mocniej Nataniela, powoli dopływaliśmy do brzegu. Pan Frazowski spał (odpowiedzialność to podobno było jego drugie imię, podobno), inni nauczyciele grali w siatkówkę z uczniami, pozostali prażyli się na słońcu, a Armin grał na konsoli. Nikt nie zwrócił uwagi na całe to zajście.
      Gdy staliśmy już na plaży, podziękowałam blondynowi i rzuciłam szybkie spojrzenie na wodę. Mały punkcik gdzieś w oddali, to pewnie Kastiel. Jak sobie przypomnę, że byliśmy tak daleko, to aż mnie dreszcz przeszywa.
      Nataniel zaproponował coś do picia, weszliśmy więc do baru. Na niego zawsze można było liczyć i przekładał moje potrzeby i uczucia nad swoje. Rozczuliłam się i pogłaskałam go po ręce. Uśmiechnął się i pstryknął mnie w ramię. Zamówiliśmy po coli i usiedliśmy przy stoliku w kącie. Zaczął mi opowiadać, jak to trzynaście lat temu jego siostra chciała zapinać spinki delfinom. Cały czas na niego patrzyłam, na tę jego poczciwą, śliczną twarz. Ciekawe czemu miał tylko jedną dziewczynę, przecież widziałam maślane spojrzenia rzucane w jego stronę. Może żadna mu nie odpowiadała? Nagle poczułam satysfakcję, że ja mogłabym być tą jedyną, jeśli tylko bym zechciała. A ja chcę, ale problem w tym, że Kastiel był odważniejszy, a jego też przecież pragnę. Jak by na to nie patrzeć, z Natanielem byłoby mi chyba lepiej, ale wspomnienie kastielowego dotyku i pocałunków napawało mnie dreszczem podniecenia. Zamknęłam się w błędnym kole.


***


      Minęło południe, zjedliśmy obiad, a pan Frazowski wymyślił jakiś głupi konkurs lepienia piaskowych syren. Nie miałam ochoty się w to bawić, więc usiadłam na kocu i przyglądałam się innym. Moi koledzy i koleżanki bawili się jak dzieci, aż miło było popatrzeć. Zastanowiło mnie, gdzie jest Kastiel. Nie widziałam go od kilku godzin. Pewnie był na mnie obrażony, ale ja go pierwsza nie będę przepraszać. To on powinien mnie ubłagać, bym mu wybaczyła. Położyłam się więc i przymknęłam oczy.
- Co u ciebie?
      Rozchyliłam powieki i ujrzałam Nataniela.
- W porządku. Nie robisz syreny?
- Jakoś nie miałem nastroju.
      Musiał być przed chwilą w wodzie, bo kapały z niego spore krople. Nagle uśmiechnął się i położył na mnie. Jego  mokre ciało przyjemnie chłodziło moją nagrzaną przez słońce skórę.
- Co ty robisz? – mruknęłam.
- Nie wiem. Mogę cię pocałować?
      Otworzyłam szerzej oczy, bo po Natanielu nie spodziewałam się takiej prośby. Sama nie wiedziałam co zrobić.
- Teoretycznie powinnam powiedzieć nie. – Popatrzyłam na niego.
      Nachylił się.
- Nie rób tego. Nie mogę – zaprotestowałam słabo.
- Nikt się nie dowie. Kastiel też flirtuje z innymi.
      Jego słowa zabolały. Naprawdę zdradzał mnie na oczach innych? Ta kropla przelała czarę goryczy, objęłam Nataniela. Od razu zamknął oczy i nasze usta połączyły się. Ciężar jego ciała pozwalał mi poczuć, że jestem bezpieczna.
- Płaczesz? – zapytał z niedowierzaniem po chwili, odrywając się ode mnie.
      Rzeczywiście, sama nie zauważyłam, że z moich oczu leciały łzy.
- To słona, morska woda – powiedziałam jednak.
- Nie umiesz kłamać. To przez niego…? Odpowiedz!
      Wstałam spokojnie i popatrzyłam na Nata z góry.
- Nie. To przez was. – Ostatnie słowo wyraźnie zaakcentowałam.
      Złapał mnie za rękę i pocałował jej wewnętrzną stronę. Fala gorąca uderzyła mi do głowy. Kucnęłam i powiedziałam, żeby przyszedł o północy na plażę, raz się żyje. Nie będę wiecznie przestrzegać zasad.  Uśmiechnął się tylko i skinął głową. Odchodząc, pomyślałam, że to będzie niezapomniana wycieczka.

5 komentarzy:

  1. Jesteś boska ;)Jeszcze mnie nic tak nie wciągnęło jak twoje opowiadanie .Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)Napisz go proszę jak najszybciej bo nie mogę się doczekać co będzie dalej.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadania ,dzisiaj odkryłam i przeczytałam wszystkie.Już nie moge sie doczekać następnego rozdziału.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro chyba dodam, bo dzisiaj mecz i nie chcę mi się poprawiać :). A już mam napisane dwa, tylko w wersji roboczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów muszę pisać to samo: masz talent i korzystaj z niego, puki możesz. Teraz puki jesteś jeszcze dzieckiem czy tam nastolatką to masz wyobraźnię. Później ona zmniejszy się. Więc pisz ile możesz, później nie będziesz już taka chętna do miłości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuu, ale się dzieje ;) Tylko mam dylemat :( Nie wiem czy bardziej kocham Kasa czy twój blog :P

    OdpowiedzUsuń