niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział szesnasty


      Nataniel szarpał się z moją sukienką, a ja zaczęłam przypominać sobie całe moje życie, na które tak narzekałam, a nie było przecież na co. Jaka byłam niewdzięczna. 
- Kastiel powiedział, że nie chce tego ze mną robić – szepnęłam głupio.
      Usłyszał.
- Dlaczego? – zapytał zdziwiony i zostawił mój stanik w spokoju.
- Nie chciał mi zrobić krzywdy – popatrzyłam mu w oczy.
      W jednej chwili opadła z nich mgła, zaświeciły złotem na nowo. Przerażony odsunął się ode mnie, wpadając na ścianę i cały czas patrzył na swoje ręce. Zadrżał, gwałtownie chwytając powietrze. Zaczął się dusić. Odpiął guziki koszuli i upadł na podłogę. Ja też powoli osunęłam się po ścianie. Nie czułam już zupełnie nic. Tak, jakby ktoś wstrzyknął mi znieczulenie w serce. Widziałam jego łzy jak przez mgłę, pamiętam też, że wybiegł, zostawiając otwarte drzwi. Wtedy opadły ze mnie wszystkie emocje i zasnęłam.



***


      Nie chciałam otwierać oczu, bo bałam się tego, co mogę zobaczyć, jednak w końcu się przemogłam. Leżałam obok uchylonych drzwi, a zimny wiatr szczypał mnie w policzki. Rozmasowałam obolałe nadgarstki i poprawiłam kurtkę. Zaschło mi w gardle, ale nie wstałam, by się napić. Nie czułam się na siłach nawet, by domknąć drzwi kopniakiem. Wydawało mi się też, że słyszę obok siebie miarowe sapanie, ale pewnie to była tylko moja uczulona wyobraźnia.


***


      Z kolejnego półsnu wyrwał mnie dźwięk klaksonu samochodowego. Było już południe, a ja nadal nie mogłam myśleć o niczym innym, jak o moim zmarłym psie, którego kochałam ponad życie, bo dorastał razem ze mną i był moim jedynym przyjacielem. Tak za nim tęskniłam. On na pewno by mnie uratował.
      Przez przypadek zahaczyłam nogą o komórkę, która musiał mi wczoraj wypaść. Na ekranie wyświetliły się dwa nieodebrane połączenia od Iris i jedno od Armina. Tak mi się chciało pić!


***


      Najwyraźniej znowu zapadłam w drzemkę, bo gdy otworzyłam oczy, dochodziła dziewiętnasta. Niesamowicie bolała mnie głowa a w gardle czułam piekący ból. Ostrożnie wstałam i zamknęłam drzwi. Napiłam się zimnej, orzeźwiającej wody z kranu i zrobiło mi się trochę lepiej. Nawet nie chciało mi się szukać jakiegoś paracetamolu, czy co tam innego było w apteczce cioci. Nie miałam siły. Wróciłam na swoje miejsce pod ścianą i uśmiechnęłam się. a jakbym w przyszłości została elfem? Miałabym takie szpiczaste uszy… To byłoby urocze.



***


      Leżałam zwinięta w kłębek, a w drzwi drapało coś ciężkiego. To mój Łatek! Na pewno on. Zebrałam w sobie całą siłę woli i spróbowałam doczołgać się do drzwi, które z każdą sekundą się powiększały. Krzyczałam, żeby ktoś mi pomógł, ale nie było żadnego odzewu, a mój pies sobie poszedł. Znowu zostałam sama.


***


      Rano po raz pierwszy zaburczało mi w brzuchu. Była piąta. Świtało. Skuliłam się jeszcze bardziej, bo było zimno. Dawno już nie śnił mi się tak realistyczny sen, jak wcześniej. Niemal słyszałam to chrobotanie w drzwi. Musiało być ze mną strasznie, skoro pragnęłam znowu zobaczyć powiernika moich najskrytszych myśli. A myślałam, że już mi przeszło.
      W zasadzie, oprócz tęsknoty, nie czułam nic. Wszystko było mi tak cholernie obojętne, że aż się głośno zaśmiałam. Tak, miałam wszystko gdzieś i dobrze mi z tym było. Trwałam w takim letargu aż do chwili, gdy usłyszałam skrobanie w drzwi.
- Łatek – szepnęłam cicho i przekręciłam się na plecy. Wymachiwałam rękami jak małe dziecko. – Łatek, chodź do mnie.
      Nagle drzwi gwałtownie się uchyliły i do domu wszedł pies, otoczony pierwszymi promieniami słonecznymi.
- Łatek! Jupijajej! – wesoło zawołałam, a niemal przezroczyste psisko ułożyło się obok mnie. Zanurzyłam palce w lśniącej sierści zwierza i zapadłam w drzemkę.


***


      - Demon! Jak drzwi są otwarte, nie znaczy, że…
Usłyszałam czyjś głos, ale nawet nie chciało mi się otwierać oczu. Objęłam psa za szyję, żeby mi go nikt nie ukradł i położyłam mu głowę na karku.
- Oliwia, powiedz coś. – Docierały do mnie jakieś pojedyncze słowa, ale nie za bardzo rozumiałam ich sens. Ulatywały, jakby w bańkach mydlanych w przestrzeń kosmiczną, a ja byłam tylko jedną z nieskończenie wielu gwiazd, więc jak mogłam cokolwiek usłyszeć? Mój bielutki Łatek leżał obok mnie, dlatego na niczym innym mi tak bardzo nie zależało.
      Poczułam, że ktoś mną potrząsa, a potem unosi lekko za ramiona. Nie miałam siły otworzyć oczu, powieki były takie ciężkie. Ręce miękko opadły mi na podłogę. Dlaczego nie Łatek nie zamknął drzwi na klucz? Teraz by nam nie przeszkadzali.
      Ten okropny intruz pogładził mój nadgarstek. Miałam wrażenie, że chce mnie ugotować w zupie, dlatego tu wszedł. Pragnęłam się wyrwać, ale scena ucieczki rozegrała się jedynie w mojej wyobraźni, bo kiedy uchyliłam powieki, nachylał się nade mną jakiś białowłosy mężczyzna z brodą. Czyżby Święty Mikołaj?
      Wziął mnie na ręce jak małą dziewczynkę, ale nie spytał, czy chcę prezent, tylko położył na czymś miękkim. Łatek nie zamienił się też w renifera, a powinien, bo zegar wyraźnie wskazywał szóstą nad ranem. Może skończyło mu się paliwo… Ała!… Ktoś pokropił mnie zimną wodą.
      Od razu się uniosłam, czując chłód na twarzy. Orzeźwił mnie ten niespodziewany napad w biały dzień. już trzeźwo spojrzałam na rzeczywistość mnie otaczającą.
- Łatek – szepnęłam jeszcze niepewnie, ale zamiast mojego zmarłego pupilka, na kolana wskoczył mi ogromny, czarny pies. Otworzyłam szeroko oczy, no bo skąd on się tutaj wziął?!
- Już myślałem, że umarłaś. – Usłyszałam za uchem spokojny głos. Odwróciłam głowę  w tamtą stronę i zobaczyłam Kastiela z miną etatowego ratownika medycznego.
Powoli wracałam do rzeczywistości. To chyba on musiał być tym Mikołajem. Zobaczyłam pewnie czerwone włosy, pomyślałam, że to czapka, a resztę dopowiedziałam sobie sama, przecież byłam w szoku.
      Kiedy dotknął mojego czoła, wspomnienia tamtego okropnego wieczoru wróciły do mnie z podwojoną siłą. Odepchnęłam go i zakryłam swoje ciało zdziwionym psem. Kastiel przybrał złą minę i popatrzył na mnie ciężko.
- Kto ci zrobił te siniaki na nadgarstkach? – Jego głos drżał od najróżniejszych emocji.
      Milczałam, ale nie dał za wygraną. 
- Napadli cię?
      Pogłaskał Demona po pysku.
- Powiedz coś.
      Spuściłam oczy i przytuliłam się do pyska psa. Nie mogłam się nawet rozpłakać. Jakaś magiczna bariera tłamsiła moje wszystkie uczucia. Nie chciałam mieć do czynienia z nikim, tym bardziej z Kastielem, który też mnie skrzywdził.
- To dlatego wczoraj nie byłaś w szkole…? Nie mów mi, że leżałaś tam prawie dwa dni… Zabiję tego gnoja.
       Zacisnął pięści, patrząc uparcie w okno. Targały nim silne emocje, bo dyszał ciężko
i miał zacięty wyraz twarzy. Demon zeskoczył z łóżka, a ja wyciągnęłam do niego bezradnie ręce, bo był jedyną istotą na ziemi, której teraz ufałam.
- Demon, wróć – rzucił Kastiel i pies posłusznie wskoczył w moje ramiona, przygniatając mnie swoim ciężarem.
      Położyłam głowę na poduszce i z wstrętem przypomniałam sobie ręce Nataniela na moim ciele. Jeszcze niedawno pomyślałabym, że sprawi mi to przyjemność, a teraz, czuję już tylko ogromne rozczarowanie. Był ostatnią osobą, którą bym podejrzewała o taki napad, dlatego jeszcze bardziej zwątpiłam w ludzi.
- Może zrobić ci jakąś kanapkę?
      Kiwnęłam głową, bo na samo słowo ‘kanapka’ zaburczało mi w brzuchu. Po pięciu minutach wrócił z jedzeniem i herbatą, za słodką, jak dla mnie, ale nic nie powiedziałam, tylko powoli zaczęłam się posilać. Zostawiłam ostatni kęs dla Demona, który idealnie wyczuwał mój nastrój, bo nie odstępował mnie już nawet na krok. Zegarek wskazywał ósmą godzinę, ale najwyraźniej Kastiel nie wybierał się dzisiaj do szkoły, bo tępo patrzył w sufit
i nic nie wskazywało na to, że zamierza zrobić coś innego.
      Po zjedzeniu dwóch kanapek od razu zrobiło mi się lepiej, do tego gorąca herbata przyjemnie parzyła przełyk. Powiedziałam Kastielowi, że idę się umyć, a on odparł, że poczeka, wzięłam więc zimy prysznic i gdy weszłam z powrotem do pokoju, odwrócił się w obawie, że jestem naga. Miałam jednak na sobie koszulkę i spodenki. Smarując się balsamem, podłapałam jego uważne spojrzenie, utkwione gdzieś w okolicach mojego dekoltu. Skuliłam się w sobie, a kiedy przybliżył się niebezpiecznie, zakryłam twarz rękami.
- Nie bój się – szepnął i odchylił mi głowę do tyłu. Uderzyłam go w ramię, ale nie zezłościł się tylko, przytrzymał moją dłoń. Obserwował mnie przez chwilę. – Masz siniaki na szyi – stwierdził, a raczej poinformował mnie.
      Zamknęłam oczy, marząc by mnie zostawił w świętym spokoju, bo miałam ochotę po raz pierwszy w życiu upić się winem cioci, ale on tylko z powrotem usiadł na fotelu. Popatrzyłam mu w oczy. Był wściekły, jednak wiedziałam, że na pewno nie na mnie. Miałam ochotę nawrzeszczeć na niego, za to wszystko co złego mi zrobił, za wszystko co zrobił mi Nataniel i za wszystko co zrobili mi inni, ale głos uwiąż mi w gardle. Położyłam się obok śpiącego Demona i pogłaskałam go po ogromnej łapie.
- Idę zapalić – powiedział Kastiel i wyszedł z pokoju, a ja rzuciłam się do pokoju ciotki
i wyjęłam z barku wódkę. Pociągnęłam spory łyk, o mało nie wypluwając płynu z powrotem. Ohyda, ale napiłam się jeszcze raz i rozgrzałam się od środka.   
- Ciebie z oczu nie można spuścić nawet na minutę – westchnął zrezygnowany Kastiel, stając w progu i wyrwał mi butelkę z rąk, odkładając na miejsce. – Idź do pokoju.
      Niechętnie wstałam i rzuciłam się na łóżko, budząc psa. Po wódce moje ciało nabrało energii i miałam ochotę skakać po ścianach, ale ten wkurzający, troskliwy brat miłosierdzia bacznie mnie obserwował. Piłam pierwszy raz mocniejszy napój, dlatego po dwóch łykach byłam naprawdę wstawiona. Podeszłam do chłopaka i usiadłam mu na kolanach.
- Jak całujesz dziewczyny, to je to boli? – spytałam, zaczepnie kładąc ręce na jego ramionach.
- A ciebie bolało, jak cię ktoś całował?
- Kiedyś nie, ale teraz tak – uśmiechnęłam się przymilnie.
- To kto tak całuje?
- Tajemnica.
- Co mam zrobić, żebyś powiedziała?
- Pocałować mnie. Tylko tak, żeby było przyjemnie.
- Będzie – to mówiąc, objął mnie ramieniem i chociaż wiedziałam, że nic mi nie zrobi, to i tak się wzdrygnęłam. Uspokoił mnie ruchem głowy i wolno zbliżył swoje usta do moich rozchylonych w oczekiwaniu warg. Cmoknął mnie delikatnie i odsunął się. spojrzałam na niego z dezaprobatą, bo pocałunek był bardzo krótki. Zakręciło mi się lekko w głowie, kiedy próbowałam wstać, dlatego oparłam się o ramiona chłopaka i już tam zostałam.
- Powiedz mi.
- No nie wiem…
- Obiecałaś.
- No dobra, ale kupisz mi cukierka?
- Kupię.
- Nataniel.
- Co?!
- Nie krzycz. Przecież powiedziałam – mruknęłam z wyrzutem.
      Kastiel chciał wstać i udać się od razu do szkoły, ale go powstrzymałam.
- Zostawisz mnie teraz? Powiedziałam ci i odchodzisz, jak możesz?
- Zostanę. Ile będziesz chciała.
      Z wyraźnym trudem porzucił zamiar obicia buźki Nataniela i wrócił na miejsce. Zaczęłam śpiewać piosenkę o Baby Borne, a on litościwie się uśmiechnął i przymknął oczy. Pewnie wyobrażał sobie śmierć Nataniela. Hi, hi, hi.


***


Do następnego ;).
Przepraszam za spóźnienie. Występ miałam i tak zeszło, dlatego mogą się pojawić błędy.

16 komentarzy:

  1. jesteś wspaniałą ...Tyle na to czekałam i widzę że było warto ;) pozdrawiam cię serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doczekałam się tego rozdziału. Jest super tak jak każdy inny. Nie umiem doczekać się kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział.? Nie umiem się doczekać. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze rozdział zaskakujący :) super, nie mogę już się doczekać następnego. Kiedy następny ? Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Następny planuję na czwartek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie da sie wczesniej dodać tego rozdziału ? Juz nie umiem się doczekać. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, rozwalasz system ;). Specjalnie dla Ciebie dzisiaj.

      Usuń
  7. Boże, trafiłam na twojego bloga przed wczoraj(bo już po północy xd ), ale zaczęłam go czytac wczoraj o 21. Z resztą nieważne, jesteś wspaniała. A co do tego rozdziału, to ogromne gratulacje. Wszystko tak profesjonalnie opisałaś, że sama czułam jej ból, te schizy i wszystko. Pozdrawiam, NIKI3L

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh ah. Czytam te komentarze i same ochy i achy! Żadnych uwag w tych komentarzach!! A ja dam jedną : Weś się lecz! Nie wydałaś jeszcze książki! Ja wydasz to powiedz. NA PEWNO kupię :). Fajna ta uwaga, nie? też takie chcę!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten ostatni dialog rewelacja ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. natrafiłam na innego bloga na którym był podobny dialog (ten ostatni) tyle ze pomiedzy Lysandrem a Olivią (głowną bohaterką) .

    OdpowiedzUsuń
  11. Oliwia jest dziwką. Tyle mogę napisać :)
    Rzuca się każdemu w ramiona, robi im zbędne nadzieje, a potem jest zła na świat, bo Nataniel stracił cierpliwość. Co pięć sekund lata i całuje kogoś innego. Cholera, zrobiłaś najgorszą damską postać, jaką kiedykolwiek poznałam. Jest bachorem i tyle. Myślę, że jak ktoś ją porządnie skrzywdzi, to zmieni swój charakter. Jeszcze nigdy nie byłam tak zła, bo z każdym rozdziałem główna bohaterka jest coraz głupsza. Nie zasługuje ani na Nataniela, ani na Kastiela. Taki żul z parku jest dla niej idealnym partnerem. Wiem, że ten komentarz może ukazać się z tępej strony, no ale cóż... nie będę pisać kazań, bo po co? Skoro zachowuje się jak panienka lekkich obyczajów, to do niej nie mam żadnego szacunku (co z tego, że ona nawet nie istnieje). Kastiel i Nataniel powinni znaleźć sobie inne dziewczyny i kropka. A ona niech będzie sama, albo z żulem :)
    Decyzja należy do ciebie, ale zbrzydło mi czytanie tego opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka, zapraszam na mojego bloga miedzydniemanoca.blogspot.com !

    OdpowiedzUsuń