Nataniel szarpał
się z moją sukienką, a ja zaczęłam przypominać sobie całe moje życie, na które
tak narzekałam, a nie było przecież na co. Jaka byłam niewdzięczna.
- Kastiel powiedział, że nie chce tego ze mną robić –
szepnęłam głupio.
Usłyszał.
- Dlaczego? – zapytał zdziwiony i zostawił mój stanik w
spokoju.
- Nie chciał mi zrobić krzywdy – popatrzyłam mu w oczy.
W jednej chwili
opadła z nich mgła, zaświeciły złotem na nowo. Przerażony odsunął się ode mnie,
wpadając na ścianę i cały czas patrzył na swoje ręce. Zadrżał, gwałtownie
chwytając powietrze. Zaczął się dusić. Odpiął guziki koszuli i upadł na
podłogę. Ja też powoli osunęłam się po ścianie. Nie czułam już zupełnie nic.
Tak, jakby ktoś wstrzyknął mi znieczulenie w serce. Widziałam jego łzy jak
przez mgłę, pamiętam też, że wybiegł, zostawiając otwarte drzwi. Wtedy opadły
ze mnie wszystkie emocje i zasnęłam.
***
Nie chciałam
otwierać oczu, bo bałam się tego, co mogę zobaczyć, jednak w końcu się
przemogłam. Leżałam obok uchylonych drzwi, a zimny wiatr szczypał mnie w
policzki. Rozmasowałam obolałe nadgarstki i poprawiłam kurtkę. Zaschło mi w
gardle, ale nie wstałam, by się napić. Nie czułam się na siłach nawet, by
domknąć drzwi kopniakiem. Wydawało mi się też, że słyszę obok siebie miarowe
sapanie, ale pewnie to była tylko moja uczulona wyobraźnia.
***
Z kolejnego
półsnu wyrwał mnie dźwięk klaksonu samochodowego. Było już południe, a ja nadal
nie mogłam myśleć o niczym innym, jak o moim zmarłym psie, którego kochałam
ponad życie, bo dorastał razem ze mną i był moim jedynym przyjacielem. Tak za
nim tęskniłam. On na pewno by mnie uratował.
Przez przypadek
zahaczyłam nogą o komórkę, która musiał mi wczoraj wypaść. Na ekranie
wyświetliły się dwa nieodebrane połączenia od Iris i jedno od Armina. Tak mi
się chciało pić!
***
Najwyraźniej
znowu zapadłam w drzemkę, bo gdy otworzyłam oczy, dochodziła dziewiętnasta.
Niesamowicie bolała mnie głowa a w gardle czułam piekący ból. Ostrożnie wstałam
i zamknęłam drzwi. Napiłam się zimnej, orzeźwiającej wody z kranu i zrobiło mi
się trochę lepiej. Nawet nie chciało mi się szukać jakiegoś paracetamolu, czy
co tam innego było w apteczce cioci. Nie miałam siły. Wróciłam na swoje miejsce
pod ścianą i uśmiechnęłam się. a jakbym w przyszłości została elfem? Miałabym
takie szpiczaste uszy… To byłoby urocze.
***
Leżałam zwinięta
w kłębek, a w drzwi drapało coś ciężkiego. To mój Łatek! Na pewno on. Zebrałam
w sobie całą siłę woli i spróbowałam doczołgać się do drzwi, które z każdą
sekundą się powiększały. Krzyczałam, żeby ktoś mi pomógł, ale nie było żadnego
odzewu, a mój pies sobie poszedł. Znowu zostałam sama.
***
Rano po raz
pierwszy zaburczało mi w brzuchu. Była piąta. Świtało. Skuliłam się jeszcze
bardziej, bo było zimno. Dawno już nie śnił mi się tak realistyczny sen, jak
wcześniej. Niemal słyszałam to chrobotanie w drzwi. Musiało być ze mną
strasznie, skoro pragnęłam znowu zobaczyć powiernika moich najskrytszych myśli.
A myślałam, że już mi przeszło.
W zasadzie,
oprócz tęsknoty, nie czułam nic. Wszystko było mi tak cholernie obojętne, że aż
się głośno zaśmiałam. Tak, miałam wszystko gdzieś i dobrze mi z tym było.
Trwałam w takim letargu aż do chwili, gdy usłyszałam skrobanie w drzwi.
- Łatek – szepnęłam cicho i przekręciłam się na plecy.
Wymachiwałam rękami jak małe dziecko. – Łatek, chodź do mnie.
Nagle drzwi
gwałtownie się uchyliły i do domu wszedł pies, otoczony pierwszymi promieniami
słonecznymi.
- Łatek! Jupijajej! – wesoło zawołałam, a niemal przezroczyste
psisko ułożyło się obok mnie. Zanurzyłam palce w lśniącej sierści zwierza i
zapadłam w drzemkę.
***
- Demon! Jak
drzwi są otwarte, nie znaczy, że…
Usłyszałam czyjś głos, ale nawet nie chciało mi się otwierać
oczu. Objęłam psa za szyję, żeby mi go nikt nie ukradł i położyłam mu głowę na
karku.
- Oliwia, powiedz coś. – Docierały do mnie jakieś pojedyncze
słowa, ale nie za bardzo rozumiałam ich sens. Ulatywały, jakby w bańkach
mydlanych w przestrzeń kosmiczną, a ja byłam tylko jedną z nieskończenie wielu
gwiazd, więc jak mogłam cokolwiek usłyszeć? Mój bielutki Łatek leżał obok mnie,
dlatego na niczym innym mi tak bardzo nie zależało.
Poczułam, że
ktoś mną potrząsa, a potem unosi lekko za ramiona. Nie miałam siły otworzyć
oczu, powieki były takie ciężkie. Ręce miękko opadły mi na podłogę. Dlaczego
nie Łatek nie zamknął drzwi na klucz? Teraz by nam nie przeszkadzali.
Ten okropny
intruz pogładził mój nadgarstek. Miałam wrażenie, że chce mnie ugotować w
zupie, dlatego tu wszedł. Pragnęłam się wyrwać, ale scena ucieczki rozegrała
się jedynie w mojej wyobraźni, bo kiedy uchyliłam powieki, nachylał się nade
mną jakiś białowłosy mężczyzna z brodą. Czyżby Święty Mikołaj?
Wziął mnie na
ręce jak małą dziewczynkę, ale nie spytał, czy chcę prezent, tylko położył na
czymś miękkim. Łatek nie zamienił się też w renifera, a powinien, bo zegar
wyraźnie wskazywał szóstą nad ranem. Może skończyło mu się paliwo… Ała!… Ktoś
pokropił mnie zimną wodą.
Od razu się
uniosłam, czując chłód na twarzy. Orzeźwił mnie ten niespodziewany napad w
biały dzień. już trzeźwo spojrzałam na rzeczywistość mnie otaczającą.
- Łatek – szepnęłam jeszcze niepewnie, ale zamiast mojego
zmarłego pupilka, na kolana wskoczył mi ogromny, czarny pies. Otworzyłam
szeroko oczy, no bo skąd on się tutaj wziął?!
- Już myślałem, że umarłaś. – Usłyszałam za uchem spokojny
głos. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i
zobaczyłam Kastiela z miną etatowego ratownika medycznego.
Powoli wracałam do rzeczywistości. To chyba on musiał być
tym Mikołajem. Zobaczyłam pewnie czerwone włosy, pomyślałam, że to czapka, a
resztę dopowiedziałam sobie sama, przecież byłam w szoku.
Kiedy dotknął
mojego czoła, wspomnienia tamtego okropnego wieczoru wróciły do mnie z podwojoną
siłą. Odepchnęłam go i zakryłam swoje ciało zdziwionym psem. Kastiel przybrał
złą minę i popatrzył na mnie ciężko.
- Kto ci zrobił te siniaki na nadgarstkach? – Jego głos
drżał od najróżniejszych emocji.
Milczałam, ale nie
dał za wygraną.
- Napadli cię?
Pogłaskał Demona
po pysku.
- Powiedz coś.
Spuściłam oczy i
przytuliłam się do pyska psa. Nie mogłam się nawet rozpłakać. Jakaś magiczna
bariera tłamsiła moje wszystkie uczucia. Nie chciałam mieć do czynienia z
nikim, tym bardziej z Kastielem, który też mnie skrzywdził.
- To dlatego wczoraj nie byłaś w szkole…? Nie mów mi, że
leżałaś tam prawie dwa dni… Zabiję tego gnoja.
Zacisnął
pięści, patrząc uparcie w okno. Targały nim silne emocje, bo dyszał ciężko
i miał zacięty wyraz twarzy. Demon zeskoczył z łóżka, a ja
wyciągnęłam do niego bezradnie ręce, bo był jedyną istotą na ziemi, której
teraz ufałam.
- Demon, wróć – rzucił Kastiel i pies posłusznie wskoczył w
moje ramiona, przygniatając mnie swoim ciężarem.
Położyłam głowę
na poduszce i z wstrętem przypomniałam sobie ręce Nataniela na moim ciele.
Jeszcze niedawno pomyślałabym, że sprawi mi to przyjemność, a teraz, czuję już
tylko ogromne rozczarowanie. Był ostatnią osobą, którą bym podejrzewała o taki
napad, dlatego jeszcze bardziej zwątpiłam w ludzi.
- Może zrobić ci jakąś kanapkę?
Kiwnęłam głową,
bo na samo słowo ‘kanapka’ zaburczało mi w brzuchu. Po pięciu minutach wrócił z
jedzeniem i herbatą, za słodką, jak dla mnie, ale nic nie powiedziałam, tylko
powoli zaczęłam się posilać. Zostawiłam ostatni kęs dla Demona, który idealnie
wyczuwał mój nastrój, bo nie odstępował mnie już nawet na krok. Zegarek
wskazywał ósmą godzinę, ale najwyraźniej Kastiel nie wybierał się dzisiaj do
szkoły, bo tępo patrzył w sufit
i nic nie wskazywało na to, że zamierza zrobić coś innego.
Po zjedzeniu
dwóch kanapek od razu zrobiło mi się lepiej, do tego gorąca herbata przyjemnie
parzyła przełyk. Powiedziałam Kastielowi, że idę się umyć, a on odparł, że
poczeka, wzięłam więc zimy prysznic i gdy weszłam z powrotem do pokoju,
odwrócił się w obawie, że jestem naga. Miałam jednak na sobie koszulkę i
spodenki. Smarując się balsamem, podłapałam jego uważne spojrzenie, utkwione
gdzieś w okolicach mojego dekoltu. Skuliłam się w sobie, a kiedy przybliżył się
niebezpiecznie, zakryłam twarz rękami.
- Nie bój się – szepnął i odchylił mi głowę do tyłu.
Uderzyłam go w ramię, ale nie zezłościł się tylko, przytrzymał moją dłoń.
Obserwował mnie przez chwilę. – Masz siniaki na szyi – stwierdził, a raczej
poinformował mnie.
Zamknęłam oczy,
marząc by mnie zostawił w świętym spokoju, bo miałam ochotę po raz pierwszy w
życiu upić się winem cioci, ale on tylko z powrotem usiadł na fotelu.
Popatrzyłam mu w oczy. Był wściekły, jednak wiedziałam, że na pewno nie na
mnie. Miałam ochotę nawrzeszczeć na niego, za to wszystko co złego mi zrobił,
za wszystko co zrobił mi Nataniel i za wszystko co zrobili mi inni, ale głos
uwiąż mi w gardle. Położyłam się obok śpiącego Demona i pogłaskałam go po
ogromnej łapie.
- Idę zapalić – powiedział Kastiel i wyszedł z pokoju, a ja
rzuciłam się do pokoju ciotki
i wyjęłam z barku wódkę. Pociągnęłam spory łyk, o mało nie
wypluwając płynu z powrotem. Ohyda, ale napiłam się jeszcze raz i rozgrzałam
się od środka.
- Ciebie z oczu nie można spuścić nawet na minutę –
westchnął zrezygnowany Kastiel, stając w progu i wyrwał mi butelkę z rąk,
odkładając na miejsce. – Idź do pokoju.
Niechętnie
wstałam i rzuciłam się na łóżko, budząc psa. Po wódce moje ciało nabrało
energii i miałam ochotę skakać po ścianach, ale ten wkurzający, troskliwy brat
miłosierdzia bacznie mnie obserwował. Piłam pierwszy raz mocniejszy napój,
dlatego po dwóch łykach byłam naprawdę wstawiona. Podeszłam do chłopaka i
usiadłam mu na kolanach.
- Jak całujesz dziewczyny, to je to boli? – spytałam,
zaczepnie kładąc ręce na jego ramionach.
- A ciebie bolało, jak cię ktoś całował?
- Kiedyś nie, ale teraz tak – uśmiechnęłam się przymilnie.
- To kto tak całuje?
- Tajemnica.
- Co mam zrobić, żebyś powiedziała?
- Pocałować mnie. Tylko tak, żeby było przyjemnie.
- Będzie – to mówiąc, objął mnie ramieniem i chociaż
wiedziałam, że nic mi nie zrobi, to i tak się wzdrygnęłam. Uspokoił mnie ruchem
głowy i wolno zbliżył swoje usta do moich rozchylonych w oczekiwaniu warg.
Cmoknął mnie delikatnie i odsunął się. spojrzałam na niego z dezaprobatą, bo
pocałunek był bardzo krótki. Zakręciło mi się lekko w głowie, kiedy próbowałam
wstać, dlatego oparłam się o ramiona chłopaka i już tam zostałam.
- Powiedz mi.
- No nie wiem…
- Obiecałaś.
- No dobra, ale kupisz mi cukierka?
- Kupię.
- Nataniel.
- Co?!
- Nie krzycz. Przecież powiedziałam – mruknęłam z wyrzutem.
Kastiel chciał
wstać i udać się od razu do szkoły, ale go powstrzymałam.
- Zostawisz mnie teraz? Powiedziałam ci i odchodzisz, jak
możesz?
- Zostanę. Ile będziesz chciała.
Z wyraźnym
trudem porzucił zamiar obicia buźki Nataniela i wrócił na miejsce. Zaczęłam
śpiewać piosenkę o Baby Borne, a on litościwie się uśmiechnął i przymknął oczy.
Pewnie wyobrażał sobie śmierć Nataniela. Hi, hi, hi.
***
Do następnego ;).
Przepraszam za spóźnienie. Występ miałam i tak zeszło, dlatego mogą się pojawić błędy.
jesteś wspaniałą ...Tyle na to czekałam i widzę że było warto ;) pozdrawiam cię serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńWzajemnie ;*.
UsuńDoczekałam się tego rozdziału. Jest super tak jak każdy inny. Nie umiem doczekać się kolejnego.
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział.? Nie umiem się doczekać. ;*
OdpowiedzUsuńJak zawsze rozdział zaskakujący :) super, nie mogę już się doczekać następnego. Kiedy następny ? Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNastępny planuję na czwartek.
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać ;*
UsuńNie da sie wczesniej dodać tego rozdziału ? Juz nie umiem się doczekać. ;*
OdpowiedzUsuńNie no, rozwalasz system ;). Specjalnie dla Ciebie dzisiaj.
UsuńBoże, trafiłam na twojego bloga przed wczoraj(bo już po północy xd ), ale zaczęłam go czytac wczoraj o 21. Z resztą nieważne, jesteś wspaniała. A co do tego rozdziału, to ogromne gratulacje. Wszystko tak profesjonalnie opisałaś, że sama czułam jej ból, te schizy i wszystko. Pozdrawiam, NIKI3L
OdpowiedzUsuńOh ah. Czytam te komentarze i same ochy i achy! Żadnych uwag w tych komentarzach!! A ja dam jedną : Weś się lecz! Nie wydałaś jeszcze książki! Ja wydasz to powiedz. NA PEWNO kupię :). Fajna ta uwaga, nie? też takie chcę!
OdpowiedzUsuńTen ostatni dialog rewelacja ^.^
OdpowiedzUsuńnatrafiłam na innego bloga na którym był podobny dialog (ten ostatni) tyle ze pomiedzy Lysandrem a Olivią (głowną bohaterką) .
OdpowiedzUsuńOliwia jest dziwką. Tyle mogę napisać :)
OdpowiedzUsuńRzuca się każdemu w ramiona, robi im zbędne nadzieje, a potem jest zła na świat, bo Nataniel stracił cierpliwość. Co pięć sekund lata i całuje kogoś innego. Cholera, zrobiłaś najgorszą damską postać, jaką kiedykolwiek poznałam. Jest bachorem i tyle. Myślę, że jak ktoś ją porządnie skrzywdzi, to zmieni swój charakter. Jeszcze nigdy nie byłam tak zła, bo z każdym rozdziałem główna bohaterka jest coraz głupsza. Nie zasługuje ani na Nataniela, ani na Kastiela. Taki żul z parku jest dla niej idealnym partnerem. Wiem, że ten komentarz może ukazać się z tępej strony, no ale cóż... nie będę pisać kazań, bo po co? Skoro zachowuje się jak panienka lekkich obyczajów, to do niej nie mam żadnego szacunku (co z tego, że ona nawet nie istnieje). Kastiel i Nataniel powinni znaleźć sobie inne dziewczyny i kropka. A ona niech będzie sama, albo z żulem :)
Decyzja należy do ciebie, ale zbrzydło mi czytanie tego opowiadania.
Też jej nie lubię xD
UsuńHejka, zapraszam na mojego bloga miedzydniemanoca.blogspot.com !
OdpowiedzUsuń