środa, 20 lutego 2013

Rozdział siedemnasty



      Jedliśmy z Kastielem obiad, a Demon bawił się na zewnątrz, mimo, że dżdżyło. Powoli przechodziła mi faza radości, a powracał czający się w podświadomości niepokój. Kastiel co chwilę zaciskał pięści, jakby chciał komuś zdrowo przyłożyć. Parę razy dopytywał się, czy to aby na pewno Nataniel chciał mi zrobić krzywdę, ale ja już nic nie mówiłam. Poza tym każdy wie, że pijacka gadanina zawsze jest szczera, więc nie powinien mieć wątpliwości. Rozmasowałam posiniaczone nadgarstki, a chłopak zacisnął usta.
- Doszło do czegoś? – spytał ostrożnie.
- Nie. Powiedziałam mu, że ty byś nigdy czegoś takiego nie zrobił – uśmiechnęłam się.
      Popatrzył na mnie  ulgą i odwzajemnił uśmiech.
- Ja nigdy bym cię tak nie potraktował – powtórzył z mocą.
      Wpuściłam, drapiącego w drzwi Demona do środka i przygotowałam mu coś do jedzenia. Teraz czekało mnie popołudnie z książką.


***


      Kastiel poszedł do domu po ubrania i karmę dla psa, a ja miałam pewność, że nie zajrzy do szkoły i nie stłucze Nataniela, bo powiedziałam, kiedy miał wychodzić:
- Pobijesz go, to i tak nic nie zmieni, a mogą zawieźć cię na policję i zostanę sama. Poza tym, nie chcę, żeby ktoś jeszcze dowiedział się o tym, co mi się przytrafiło. Nienawidzę udawanego współczucia.
      Zrozumiał, bo wrócił w przeciągu dwudziestu minut. Oczywiście Demon został ze mną. Naprawdę zaprzyjaźniłam się z tym psem. Był już wieczór, dlatego włożyłam na siebie piżamę i skryłam się pod kołdrą, gdzie czekał  pies. Przytuliłam się do niego i zawołałam Kastiela, uporczywie spychając myśli o przewodniczącym na samo dno umysłu.
      Naburmuszony chłopak spytał opryskliwie o co chodzi, a ja uśmiechnęłam się najsłodziej, jak potrafiłam, żeby go udobruchać. Byłam prawie pewna, że zadziała. To było urocze, że się tak o mnie wcześniej martwił i przejmował tym wszystkim. Chociaż mnie zranił wiele razy, raczej zawsze mogłam na niego liczyć w trudnych sytuacjach.
- Usiądź obok mnie – poprosiłam, a kiedy to zrobił, objęłam go ramionami od tyłu. Byłam przy nim taka mała, słabiutka, ale odpowiadało mi to w tym momencie, bo wiedziałam, że nie wykorzysta tego przeciw mnie. Prawdziwy mężczyzna chroni kobietę.
      Ucałował czule moje obolałe nadgarstki i szepnął, że żałuje każdego słowa i czynu, którymi mnie zranił. Uśmiechnęłam się do siebie i położyłam na łóżku. Zaraz zrobił to samo, a ja złapałam go za rękę, nie przejmując się prychnięciami chłopaka. Wreszcie czułam się szczęśliwa, bo miałam przy sobie chłopaka, którego kocham. Zasnęliśmy, trzymając się za ręce.


***


      Szedł ulicą. Księżyc już świecił, ale tłumiły go sztuczne światła latarni, które tak cholernie go irytowały. Pamiętał jeszcze to czyste niebo na wsi, wtedy czuł się wolny, miał przestrzeń, ale dzieciństwo się skończyło i żył teraz tutaj. Musiał się z tym pogodzić. Skręcił za starym budynkiem apteki i jego oczom ukazał się bar. Napis dobitnie świadczył o towarzystwie, jakie tu przesiaduje. „Świniarnia”. Uśmiechnął się lekko, kiedy otwierał skrzypiące drzwi, ale to było jedyne miejsce, gdzie nie można się było natknąć na nauczycieli. Usiadł za stolikiem, gdzie czekał już Lysander, Catherine i piwo dla niego.
      Zdenerwowany wyciągnął papierosa i zaciągnął się, czując, jak jego ciało się odpręża, kiedy tylko dym dostał mu się do gardła. Łyknął piwa i rozłożył się wygodniej na ławce.
- O co wam chodziło? – zapytał, bawiąc się kuflem. Obserwował, jak biała piana spływa po jego ściankach.
- Mam towar – odparł Lysander, sięgając do kieszeni.
- Mówiłem, że nie chcę tego świństwa. Radzę sobie bez dopalaczy.
- Na pewno?
- Tak.
      Wściekł się. Miał jeszcze na tyle oleju w głowie, żeby się nie faszerować dragami. Lys też nie powinien tego robić, chociaż widząc jego minę, miało się wrażenie, że wymięknie i nie włoży prochów do ust. Pierwszy raz tego wieczoru spojrzał na Catherine i oczywiście napotkał jej wzrok. Błagała go bezgłośnie, żeby z nią wyszedł, wstał więc z miejsca i skinął na dziewczynę, jednocześnie wyrywając Lysandrowi małą torebeczkę z rąk i wyrzucając ją do kosza. Rzucił tylko, że kiedyś mu za to podziękuje i już nie przejmował się chłopakiem.
      Usiedli z Catherine na ławce przed barem i dziewczyna od razu wtuliła się w jego ramię. Jej zielone oczy błyszczały z radości, a ponętne usta kusiły, wręcz zapraszały, do wspólnej zabawy. Powstrzymał się jakoś i spytał, o co chodzi.
- Byłeś u niej? – Popatrzyła na chłopaka z wyrzutem.
- Tak.
- Dlaczego się nią tak zajmujesz? Co ona ma, czego ja nie mam?
      Chłopak popatrzył na nią z rozbawieniem. To raczej Catherine była bardziej nęcącą sztuką, ale nie miała w sobie „tego czegoś” właśnie. Sam nie wiedział co to było, ale chyba cecha, określająca, że dziewczyna nie wystarczała tylko na chwilę i dalej róbta co chceta, dziołcho. Tak, to raczej to. Cathy to ten typ łatwej na minutę.
      Cmoknął ją w policzek, a dziewczyna zachęcająco obsunęła ramiączko kusej bluzki. Był tylko mężczyzną, dlatego na ten widok szybciej zabiło mu serce.
- Kastiel, nie poznaję cię. Dawniej już byś się na mnie rzucił.
      Dziewczyna wpiła się namiętnie w usta chłopaka i wywołała falę podniecenia, przechodzącą przez jego ciało. Włożył jej ręce pod bluzkę. Za to ją uwielbiał…


***


      Nataniel siedział na niezasłanym łóżku, podpierając brodę rękoma. Nie chciało mu się żyć. Teraz nawet, mimo, że była już pierwsza w nocy, nie mógł zmrużyć oka, jak zresztą od paru dni. Wyjął z kieszeni zmięte zdjęcie białowłosej dziewczyny, która akurat przybrała zamyśloną minę. Była uosobieniem kobiecości i subtelnego piękna, a on sponiewierał jej ciało. Czuł jeszcze w dłoniach jej kruche, malutkie nadgarstki, widział jej łzy, niemą rozpacz.
      Rzucił pierwszą lepszą poduszką w okno. Ulżyło. Rzucił następną, ale i tak nadal patrzyły na niego te czarne, smutne oczy. Ich spojrzenie było potępiające, pytające „dlaczego”? sam nie umiał na to pytanie odpowiedzieć. Nic go nie usprawiedliwia, a w dodatku stracił szansę na niepowtarzalną okazję, do bycia kimś ważnym w jej życiu, kto wie, może nawet ukochanym? Chciał wyć, szarpać się za włosy, pociąć się, cokolwiek, byle by tylko cofnąć czas. Nie wyobrażał sobie życia bez jej uśmiechu i uroczej bezradności w oczach. Przy niej czuł się potrzebny, wreszcie ktoś go akceptował, nie wyśmiewał. Była pierwszą dziewczyną, w której się naprawdę zakochał, dlatego chyba nie mógł znieść myśli, że kiedyś Kastiel położył na niej swoje brudne łapy, że dotykał jej gładkiej skóry, całował usta, jakby wręcz stworzone do pocałunków, tyle, że nie kastielowych. Nataniel zawsze widział siebie w tej roli, dlatego bolało go, tak cholernie bolało, kiedy zostali parą. Nie mógł znieść jej czułych spojrzeń, rzucanych w stronę tego gnojka, który w czasie, kiedy mógł rozkoszować się najpiękniejszą istotą na ziemi, zaliczał kolejne panny, udając, że wszystko jest w porządku. Poniżał ją, a ona i tak dalej go kochała. Kochała. Nie, ona nie mogła go kochać, nie, nie, on jest za głupi za jej miłość. Zresztą, tak jak i on sam. Za to Oliwia pojawiła się na tym świecie, by być kochaną i ubóstwianą, to nie ulegało wątpliwości. Nie mógł sobie wybaczyć, tego, że ją stracił już na zawsze.
      Nagle usłyszał pukanie do okna. Zdziwiony poszedł sprawdzić, kto dobija się do niego o tej godzinie.
- Otwórz, ty gnido.
      Kastiel stał na balkonie i miał minę, jakby chciał wyzabijać całą jego rodzinę. Nataniel upewnił się, że chłopak nie ma tasaka i wpuścił czerwonowłosego do środka. Wiedział, że w końcu musi go dopaść sprawiedliwość.
- Zabiję cię, za to co jej zrobiłeś. Ku***, jak można coś takiego zafundować dziewczynie?! Jesteś ostatnim gnojem, ukrywającym się za spódnicą dyrektorki. Tchórz! Trzeba było spróbować ją zgwałcić przy mnie. Szanse by się wyrównały. Dobrze wiesz, że nigdy nie dałaby sobie rady z takim rosłym chłopakiem. Nie jesteś chucherkiem, Sraku, łatwo mogłeś ją zabić! Cholera, miała całe posiniaczone ręce i szyję! Jak ją znalazłem leżała po drzwiami prawie nieprzytomna! – Kastiel pchnął Nataniela na ścianę i szarpnął za brodę. Byli tak blisko siebie, że blondyn zauważył łzy w oczach swojego największego wroga. Niemożliwe, czyżby Kastielowi na niej zależało? To dlaczego nie pomijał żadnej okazji, by przelecieć jakąś panienkę? To był dziwny chłopak. – Jak mogłeś, ku***! Powinienem porządnie obić ci mordę, ale chyba zrezygnują. Nie warto tykać takiego robala, jak ty. Albo…
      Zamachnął się i uderzył przewodniczącego w brzuch, a tamten zgiął się w pół i osunął się po ścianie na wypastowaną podłogę. Należało mu się, wiedział, że Kastiel ma rację. Jest najgorszą gnidą na świecie. Zaatakował bezbronną dziewczynę. Po raz pierwszy od tamtego dnia rozpłakał się, jak małe dziecko. Położył głowę na panelach i aż dostawał spazmów z tej rozpaczy. Widział, jak Kastiel siada na łóżku, dlatego doczołgał się do niego i schował twarz w dłoniach.
- Ja jestem potworem, rozumiesz?
- Zawsze o tym wiedziałem, już wtedy, gdy pastwiłeś się nad Amber…
- Dlatego chciałem się zmienić, pokazać, że jestem dobry, pomocny.
- No to teraz pokazałeś, nie ma co. Powinieneś trafić do jakiegoś zakładu dla zboczeńców.
- Ja… Nie wiem co mnie wtedy napadło. To było silniejsze ode mnie. Choć raz chciałem być lepszy od ciebie, mieć coś pierwszy.
- Nie zwalaj teraz winy na mnie. I co chciałeś mieć, ku***, pierwszy, jej ciało? Jesteś chory.
- Nienawidzę siebie – załkał blondyn.
- I słusznie. Jeszcze raz ją dotkniesz, to pożałujesz.
- Ty też zostaw ją w spokoju. Obrabiasz inne, a potem całujesz tę biedaczkę.
- Zamknij się. Nic nie rozumiesz – Kastiel zerwał się z łóżka.
- A co tu jest do rozumienia? 
- Nie twój zasrany interes – to mówiąc, wyszedł na balkon i Nataniel został sam.
      Nie licząc złośliwych wyrzutów sumienia.


***


      Kastiel przebrał się w piżamę, rzuconą w pośpiechu na łóżku i ostrożnie wszedł pod kołdrę. Dziewczyna smacznie spała. Tylko Demon zorientował się, że gdzieś wyszedł. Dobre psisko, jego duma. Chłopak przysunął się do białowłosej i oparł głowę na ręce. Wyglądała tak spokojnie, jakby nie przeżyła niedawno koszmaru, zresztą ona w ogóle jest dzielna. Pomyślał przez chwilę o Catherine i innych panienkach, które przewinęły się przez jego cholerne życie. Nie zasługiwał nawet na spojrzenie psa, a co dopiero na miłość tej biednej dziewczyny. Nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Bał się, że ją zrani, dlatego wolał nie ryzykować i ją omijać szerokim łukiem, ale tak się nie dało, bo widział jej smutne spojrzenia kierowane w jego stronę. Nie, tego nie mógł znieść.
      Odwrócił się do niej plecami i zacisnął pięści. Miał dość. Tęsknił do tego spokojnego życia zanim poznał Oliwię. Wtedy przynajmniej nie miał takich dylematów natury moralnej. Wtedy właściwie nie obchodziło go nic.
Po co się oszukiwać. Jego życie było żałosne.


***
Wyjątkowo wyrobiłam się wcześniej. Pozdrowienia dla Anonimki, dzięki której się zmobilizowałam się do szybkiej poprawy błędów.

Następny rozdział pewnie w niedzielę lub poniedziałek. Mam masę nauki, zajęć i prób, więc rzadko mam czas, by wskoczyć na Worda :).

18 komentarzy:

  1. Dziękuję ze dzisiaj dodałas rozdział. Jak zawsze nie umiem doczekać się kolejnego. ;* A tak pozatym ten rozdział jest wspaniały jak kazdy inny rozdział. ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. PROSZĘ!!! ONA I NATANIEL MUSZĄ BYĆ RAZEM!!! ZROZUMIAŁ SWÓJ BŁĄD!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nic nie jest przesądzone... Zdradzę tylko, że planuję małe zmiany w życiu wszystkich bohaterów. Akcja pójdzie do przodu. ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Czemu ukazujesz tak Nataniela, on nie jest taki: niedelikatny, nachalny.... to już nie Nataniel;(
      Ona i Nataniel pasują do siebie... pożądanie kiedyś mija i to nie jest coś na całe życie... kastiel wiele razy zawiódł oliwkę, a Nataniel zawsze jest gdy go potrzebuje...on jest miłością, a miłością, a miłość jest na zawsze, jest szczera i bezinteresowna, w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu, czy nieszczęściu... to miłość, to Nataniel...

      Usuń
    3. No wiesz?! Nadal lubisz Nataniela, bo tym co zrobił?! To jest chore! Oni do siebie nie pasują. Tylko Oliwia+Kastiel! I tylko tak! Na tego blondasa się nie zgadzam! Nie zgadzam!!! Nie chcę, żeby Kastiel został sam! Proszę Cię Ayidia! Nie! Zrób aby był tylko Kastiel i Oliwcia.. Błagam!!

      Usuń
  3. Nie! Ona musi byc z Kasem. Nie moze byc z Natem.! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej a może damy Ayidia wybrać chociasz też chce aby była k Kasem

      Usuń
  4. Kastiela woli większość osób, ale ja najbardziej lubię Nata. Słodki jest i dlatego, że mam do niego słabość, staram się wszczepiać mu wady i ''niecne'' momenty, bo, przyznaję, mam skłonność do idealizowania, tych, których lubię ;). Mimo wszystko, ja to nie moja bohaterka, która może lubić coś zupełnie innego, bo zawsze staram się tworzyć postaci z własnym charakterem i upodobaniami. Dlatego zapraszam do czytania następnych rozdziałów. Myślę, że zaskoczą was zmiany i wybory, które zaplanowałam.
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówisz, ze idealiaujesz ulubionych, a tym czasem to kastiel jest wzorem do naśladowania i nie wiem co z nim się stało.... a Nataniel jest jakiś dziwny, to miała być jakas zamiana rol?? nie wyszla, proszę niech Nataniel się opamięta, a kastiel niech nie cukrzy, bo "rzygnie tecza"...

      Usuń
  5. Ayidia jesteś boska, ale dlaczego aż tak późno ten odcinek ? Nie wytrzymam do kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zerknęłam w twój profil i... też uwielbiam Mistrza i Małgorzatę! No dobra, postacie tytułowe może mnie, ale paczka Wolanda i Piłat (szczególnie) to cuda. Te zdania niby takie proste a tak świetnie budują klimat...Bułhakow, to dopiero mistrz.
    Co do Twojego opowiadania: dodałabym więcej przeżyć wewnętrznych bohaterki. Gwałt jest traumą, a przeżywa to dość spokojnie. Chociaż może faktycznie nie przejęła się tym z jakiegoś powodu? Czekam na ciąg dalszy (i zbieram PA:<)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woland rządzi!!! Czytałam rozdziały z nim po dwa razy. Cieszę się, że spotkałam kogoś kto lubi ten rodzaj literatury.
      A przeżycia wewnętrzne... Specjalnie mało opisywałam, bo chciałam pokazać to odrętwienie. W takiej sytuacji jej reakcją obronną było właśnie spychanie uczuć na drugi plan, chęć zapomnienia, bo przecież ktoś pewny w jej życiu, zawiódł. Ona nie chciała uwierzyć w to wszystko.
      W każdym razie, dzięki za radę, postaram się poprawić.
      ;).

      Usuń
  7. Boże kobieto kocham Cię <3
    Jest właśnie 1:43 w nocy a ja dalej zarywam nocy żeby czytać dalej i dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O co chodzilo z tym ze nat chcial sie zmienicc. Czy moze ujawnisz przeszlosc nata. Niewiem kturego bym wybrala;)

    OdpowiedzUsuń
  9. 1:30 wybacz, odpadam, ostatni kom i idę spać.
    Kas ma romans, ale jednocześnie zalerzy mu na Oliwi jako przyszłej żony.
    A Nat również żałuje.
    No i co teraz zrobić? Ja jestem za Kasem jak zwykle i za tym, że jesteś mistrzem pisania ^.^

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, może i spóźniłam się te trzy lata, ale nie mogę się powstrzymać, żeby tego nie napisać - wy wybieracie między Kasem a Natem, a ja chcę żeby była z... ARMINEM! BAM! HETSHOT!

    OdpowiedzUsuń